Śmierć w naszej kulturze jest tematem tabu, a zakład pogrzebowy wydaje się miejscem pełnym tajemnic. Niektóre z nich zdradza jednak Grabarz z TikToka. W jednym ze swoich najnowszych filmików wyjaśnił, co dzieje się z prochami, które nie zmieszczą się w urnie. Internauci są zaskoczeni "godnym pochówkiem".
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
TikTokowy twórca na co dzień naprawdę pracuje w zakładzie pogrzebowym. Swoją wiedzą z zakresu pochówku dzieli się w internecie, a na TikToku ma aż ponad 200 tys. obserwatorów. Pan Robert nie tylko zdradza sekrety pracy grabarza, ale edukuje followersów z zakresu praw, które przysługują im w momencie pochówku ich bliskich.
27 listopada mężczyzna poruszył wątek dotyczący kremacji ciał. Podkreślił, że może dojść do sytuacji, w której prochy nie zmieszczą się do urny. Co się dzieje w takim przypadku? Jak wskazuje, w pierwszej kolejności obowiązkiem zakładu pogrzebowego jest skontaktowanie się w takiej sytuacji z bliskimi zmarłego.
Następnie zakład proponuje rodzinie większy pochówek, ale to nie zawsze jest wystarczające. Może się okazać, że nawet w większej urnie nie da się pochować skremowanego ciała osoby. Co się wtedy dzieje?
"Jeżeli nawet do tej większej urny osoba zmarła nie wejdzie, to wtedy te prochy, które zostają w worku, w jakim były odebrane z krematorium, po prostu przesypuje się do następnego woreczka" – powiedział.
Taki woreczek, po kontakcie z rodziną, chowa się w tym samym miejscu, gdzie urnę. Jak zaznacza mężczyzna, to jedyny sposób, aby "godnie pochować zmarłego". Czy jednak rodzina może prochy zmarłego odebrać i rozsypać w miejscu, który ten np. wybrał przed śmiercią?
Każdy ma prawo do zabrania ze sobą prochów zmarłego?
Pan Robert podkreśla, że każdy z nas ma prawo do zabrania ze sobą prochów zmarłej nam bliskiej osoby, co nazywa się "relikwiarzem". TikToker tłumaczy, że jeśli zakład pogrzebowy nie wyraża na to zgody, to działa bezprawnie.
Nie można jednak w Polsce takich prochów wysypać, gdzie się chce. Okazuje się jednak, że ludzie mają wiele pomysłów na to, co zrobić z relikwiarzem, żeby oddać cześć zmarłemu i zachować pamięć o nim.
Wielu twórców biżuterii oferuje stworzenie biżuterii z prochami zmarłego. Brzmi zaskakująco? "Cztery miesiące miałam prochy córki w domu. Odsypaliśmy sobie z mężem do sekretników i porcelanowych serduszek" – pisze w komentarzu jedna z internautek. W naTemat możecie przeczytać reportaż na temat tego, jak naprawdę wygląda praca w branży pogrzebowej.
– To, czego nie widać, to jak pracujemy przy zwłokach, które tygodniami leżą w mieszkaniach. Nie widać, jak przygotowujemy zmarłych po długich chorobach czy wypadkach, których ciało jest poturbowane, ale rodzina chce się jeszcze pożegnać. Nie widać zapachu, który towarzyszy tej pracy, ani tego, co czujemy, kiedy musimy ułożyć w trumnie ciałko malutkiego dziecka. Albo rodziny, która zginęła w wypadku – podkreślał w rozmowie z naszą dziennikarką Dorotą Kuźnik pan Krzysztof, wykonujący zawód grabarza.