nt_logo

14-letnia Natalia kilka godzin zamarzała pod sklepem, nikt nie pomógł. "Popłakałam się. Nie ma słów"

Katarzyna Zuchowicz

01 grudnia 2023, 05:48 · 4 minuty czytania
– Jestem wstrząśnięta i czuję wstyd. Dla mnie to niepojęte. To jest nieludzkie. Nie ma słów. Nie da się tego opisać. Jak o tym przeczytałam, to się popłakałam. Rozpłakałam się na samą myśl, że dziecko leżało tyle godzin i nikt nie udzielił pomocy – reaguje radna z Andrychowa. Koszmarna historia z tego miasta poruszyła całą Polskę. W sieci się zagotowało. – Jest hejt na mieszkańców Andrychowa – obserwuje redaktor naczelny lokalnego portalu.


14-letnia Natalia kilka godzin zamarzała pod sklepem, nikt nie pomógł. "Popłakałam się. Nie ma słów"

Katarzyna Zuchowicz
01 grudnia 2023, 05:48 • 1 minuta czytania
– Jestem wstrząśnięta i czuję wstyd. Dla mnie to niepojęte. To jest nieludzkie. Nie ma słów. Nie da się tego opisać. Jak o tym przeczytałam, to się popłakałam. Rozpłakałam się na samą myśl, że dziecko leżało tyle godzin i nikt nie udzielił pomocy – reaguje radna z Andrychowa. Koszmarna historia z tego miasta poruszyła całą Polskę. W sieci się zagotowało. – Jest hejt na mieszkańców Andrychowa – obserwuje redaktor naczelny lokalnego portalu.
14-latka leżała pod sklepem kilka godzin. Nie udało jej się uratować Fot. Krzysztof Radzki/East News

Trudno powiedzieć, czy zdjęcia z Google Maps są aktualne. Ale i tak patrząc na nie, człowiek aż nie dowierza, jak w takim miejscu ludzie mogli nie zauważyć 14-letniej wyziębionej nastolatki. To parę kroków od chodnika przy ul. Krakowskiej, głównej ulicy miasta. Kilka kroków od parkingu przy markecie Aldi. Blisko innych lokali. Gdzie codziennie przewija się bardzo dużo ludzi.


– Kilkadziesiąt metrów dalej jest droga krajowa, którą codziennie przejeżdża wiele tysięcy samochodów. Do marketu zmierzają setki osób. Tablica reklamowa, przy której leżała dziewczynka, jest niedaleko parkingu. Z każdej strony tej tablicy przechodzą ludzie – mówi Mirosław Gawęda, redaktor naczelny lokalnego portalu mamNewsa.pl.

Natalia mieszkała w Andrychowie, jechała do szkoły, do Kęt. – Rano szła po prostu na przystanek. Główną ulicą miasta. Przystanek jest kilkadziesiąt, może 100 metrów od miejsca, gdzie została znaleziona – mówi Mirosław Gawęda.

Czy jest możliwość, by ktoś jednak tamtędy nie przechodził? – Nie ma takiej możliwości. Ta tablica jest bardzo blisko. A ludzi jest tyle, jak przy każdym supermarkecie. Straszna tragedia – mówi osoba, która pracuje w pobliżu.

"To niepojęte. Nieludzkie. Nie ma słów"

Patrząc na Google Maps, to mały skrawek zieleni, teraz pokryty śniegiem. Widać reklamę. Z każdej strony jest jakieś przejście.

– Tam jest dróżka na skos, którędy ludzie przechodzą. Nie sposób, żeby ktoś jej nie zauważył. Nie ma takiej opcji. To jest niemożliwe, żeby ktoś nie widział tej dziewczynki. Oczywiście dziś są czasy, że ludzie są zabiegani, wiadomo, że nie każdy mógł zauważyć. Ale podejrzewam, że na pewno były takie osoby, które ją zauważyły – mówi naTemat Ewa Wątroba, radna z Andrychowa.

Jest wstrząśnięta. Jak cała Polska.

– Jestem tak samo zbulwersowana, jak pani. Jak wszyscy w internecie. Jestem wstrząśnięta i czuję wstyd. Dla mnie to niepojęte. To jest nieludzkie. Nie ma słów. Nie da się tego opisać. Jak o tym przeczytałam, to się popłakałam. Rozpłakałam się na samą myśl, że dziecko leżało tyle godzin i nikt jej nie udzielił pomocy. To jest niewyobrażalne. Straszne. Nie wiem, co się dzieje z ludźmi, że jest taka znieczulica – mówi w emocjach.

Fot. Google Maps. Okolice miejsca zdarzenia.

Przypomnijmy, rano 28 listopada dziewczynka wyszła do szkoły. " Około 8.15 Natalia zadzwoniła do swojego taty i powiedziała, że źle się czuje, ale nie umaiła wytłumaczyć, gdzie się znajduje. Mówiła, że ma ciemno przed oczami i leży w śniegu. Po chwili kontakt się urwał" – opisywał lokalny portal.

Tata zawiadomił policję.

W tym czasie – według pierwszych doniesień medialnych – dziewczynka miała leżeć na mrozie blisko parkingu. Potem pojawiły się, że siedziała na metalowej barierce przy reklamie.

"Przystanęła na chwilę przy słupie, a następnie siadła na ramie znajdującej się w pobliżu tablicy reklamowej, gdzie przebywała do około godziny 13:30" – informował mamNewsa.pl.

Wtedy jeden z przechodniów zauważył nastolatkę. Zaniesiono ją do ciepłego miejsca, wezwano pogotowie i policję. Dziewczynkę w ciężkim stanie zabrano do szpitala w Prokocimiu. Niestety, nie udało się jej uratować.

Dlaczego nikt nie reagował?

"Jest mi smutno, że dożyliśmy takich czasów"

Mirosław Gawęda: – Ludzie są zabiegani. Wiadomo, jak w tej chwili wygląda życie. Szybko, szybko, każdy patrzy przed siebie, myśli o swoich sprawach. Dzień był mroźny. Nie chce mi się wierzyć, że normalny człowiek nie reaguje, widząc wymagające pomocy, leżące na śniegu dziecko. Nie chce mi się wierzyć, że ktoś normalny w takiej sytuacji machnie ręką i powie: co mnie to obchodzi, nie moja sprawa.

O tragedii w Andrychowie rozmawiają wszyscy. Do miasta zjeżdżają media. Jest szok i niedowierzanie.

– Ludzie mówią jednym głosem. Każdy jest zbulwersowany sytuacją, jak można było nie zauważyć, nie podejść, nie zapytać, nie udzielić pomocy. Chyba każdy człowiek, który ma w sobie empatię, tak reaguje – mówi Ewa Wątroba.

– Jest mi smutno, że dożyliśmy takich czasów. Nie tylko u nas. Słyszymy o różnych historiach, które dzieją się w Polsce. Jest totalna znieczulica. Nikt nie zainteresuje się, co dzieje się za ścianą, czy w takich sytuacjach, gdy widzi się człowieka i się do niego nie podejdzie – dodaje.

"Jest hejt na mieszkańców Andrychowa"

Andrychów leży w Małopolsce, niedaleko Wadowic.

W sieci burza. Nie sposób uwierzyć, że to się stało. "Jak w takim miejscu nikt nie widział??" – rozbrzmiewa w dziesiątkach, setkach pytań. "Jaka piękna katolicka Polska", "Jak się macie nieczuli Andrychowianie", "Miłość bliźniego dla polskiego katolika to zupełna abstrakcja"... – punktują Polacy.

– Generalnie jest hejt na mieszkańców Andrychowa. I na policję. Niektórzy uważają, że za późno zareagowała. W okolicy wszędzie są kamery. Komentarze są takie, że wcześniej mogli przejrzeć monitoring i sprawdzić jak szła, gdzie zgubiła się po drodze – mówi Mirosław Gawęda.

Ojciec dziewczynki powiadomił policję z samego rana. Informacja o poszukiwaniu dziewczynki do mediów dotarła po południu. – Otrzymaliśmy ją mailem z Komendy Powiatowej w Wadowicach o godz. 13.35, czyli niemal w czasie, gdy dziewczynka została odnaleziona. O 13.40 trwała reanimacja – mówi szef portalu mamNewsa.pl.

Policja odpowiedziała im potem, że informacje o zaginięciu 14-latki otrzymali kilka godzin po tym, jak ojciec dziewczynki stracił z nią kontakt telefoniczny: "W tym czasie rodzina szukała jej na własną rękę. W momencie otrzymania zawiadomienia o zaginięciu policjanci niezwłocznie uruchomili wszelkie procedury związane z poszukiwaniami".

Sprawą śmierci nastolatki zajmuje się Prokuratura Rejonowa w Wadowicach.

Czytaj także: https://natemat.pl/528361,nie-zyje-14-latka-z-malopolski-lezala-na-mrozie-przez-dlugie-godziny