– To są jakieś fobie polityków, którzy sami chcieli wywłaszczać ludzi pod CPK – stwierdziła w piątek Paulina Hennig-Kloska z Polski 2050. W ten sposób skomentowała zamieszanie z ustawą, która zyskała miano "wiatrakowej". Znany prawnik Krzysztof Izdebski ocenił z kolei, że cała sytuacja to powtórzenie tego, co widzieliśmy za rządów PiS.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
O projekt nowelizacji, zakładającej m.in. liberalizację zasad budowy farm wiatrowych, Paulina Hennig-Kloska została zapytana w piątek w Radiu ZET. Polityczka Polski 2050, która jest główną kandydatką na stanowisko ministra klimatu w nowym koalicyjnym rządzie, stwierdziła, że "główną stroną, której zależy na tym, by wstrzymywać proces transformacji energetycznej w Polsce, jest Rosja i WładimirPutin".
Hennig-Kloska o ustawie wiatrakowej. Mówi o fobiach polityków i Putinie
Jak mówiła, "nie ma żadnego wycofywania się z przepisów". – To jest bardzo dobra ustawa. Trzeba pewne przepisy doprecyzować, aby rozwiać wszelkie wątpliwości interpretacyjne – przekonywała.
– Wnioskodawcą tej ustawy jest Platforma Obywatelska, ale ja nad nią przez ostatnie chyba dwa tygodnie pracowałam i uważam, że przygotowaliśmy bardzo dobrą ustawę – dodała.
Zapewniła też, że nie spotkała się z lobbystami. – Nie było żadnych lobbystów, żadnej wrzutki. Główny lobbysta, który został wynaleziony przez środowisko Solidarnej Polski i okrzyknięty lobbystą przez Beatę Szydło, okazał się pracownikiem Kancelarii Sejmu – powiedziała polityczka PL 2050.
Czytaj także:
Jednym z zarzutów podnoszonych przez polityków Zjednoczonej Prawicy jest to, że ta ustawa oznacza wywłaszczenie obywateli pod budowę elektrowni wiatrowych.
– To skandaliczna dezinformacja i sianie strachu. (...) To są jakieś fobie polityków Zjednoczonej Prawicy, którzy sami chcieli pod CPK wywłaszczyć ludzi. Nie ma takich przepisów w tej ustawie, które by na to pozwalały – podkreśliła.
Zamieszanie wokół tej sprawy skomentował też Krzysztof Izdebski, prawnik z Fundacji Batorego. – Takie działanie jest powtórzeniem tego, co obserwowaliśmy już w Sejmie poprzedniej kadencji – stwierdził w rozmowie z "Rzeczpospolitą". – To rozczarowujące, bo pokazuje, że proces legislacyjny stanowi zaledwie narzędzie do osiągnięcia celu znanego głównie wnioskodawcom. Nie służy stworzeniu przejrzystych przepisów – dodał.
O co chodzi z ustawą "wiatrakową"?
Przypomnijmy, grupa posłów Koalicji Obywatelskiej i Polski 2050 skierowała do Sejmu projekt nowelizacji ustawy dotyczący zamrożenia cen energii w przyszłym roku. Przy okazji pojawiły się też zapisy ws. liberalizacji zasad budowy farm wiatrowych.
"Proponuje się, by miejsce budowy elektrowni wiatrowej uzależnić od mocy hałasu, jaki emitują. (...) Wiatraki cichsze będą mogły stanąć bliżej, natomiast te głośniejsze powinny być lokowane znacznie dalej od zabudowań, tak aby nie powodować uciążliwości" – napisano w uzasadnieniu do projektu ustawy.
Do sprawy odniósł się wcześniej m.in. Michał Szczerba z KO, którego podpis również widnieje pod tym projektem. – Nie znam tego projektu, powiem szczerze. To jest projekt Koalicji Obywatelskiej? – dopytywał w rozmowie z WP. – Intencją podpisu było wsparcie odbiorców energii – tłumaczył.
W czwartek Henig-Kloska również mówiła o tej ustawie w WP. – Ustawa bardzo mocno ewoluowała. Plik, który ja dostałam, zmieniał się już trzykrotnie. Złożyłam całą stertę uwag, wręcz zaostrzających tę ustawę. Ustawa końcowa nie ma nic wspólnego z pierwotnym brzmieniem – powiedziała.
– Zadajemy pytanie, kierujemy je do wszystkich posłów: kto jest autorem tej ustawy, kto go przygotował, który lobbysta, które przedsiębiorstwo zainteresowane zarobieniem dużych pieniędzy przygotowało ten projekt ustawy? – mówił Szczucki.