Ceny rosną. Odczuwamy to podczas codziennych zakupów, sięgając po nasze ulubione produkty spożywcze. Inflację pokazują też statystycy GUS-u. "Fakt" przygotował nawet porównanie, z którego wynika, że za średnią pensję możemy kupić około 100 litrów benzyny mniej niż pięć lat temu. Jednak nie wszystkim się pogarsza - wielkie firmy odnotowują najwyższe zyski w historii.
- W tym roku udział żywności w koszyku rośnie – z 24% do 24,2%. Do tego, o zgrozo, rośnie udział wydatków na alkohol i papierosy z 5,7% do 6,1%. Do tego rośnie udział wydatków na zdrowie, użytkowanie mieszkania i nośniki energii. Czyli więcej wydajemy na jedzenie, leki, prąd i gaz, papierosy i alkohol - alarmuje na swoim blogu Rafał Hirsch z TVN CNBC. W najnowszym raporcie Głównego Urzędu Statystycznego czytamy, że ogólny wzrost cen to aż 4,3 procent.
Co prawda w ogólnym rozrachunku - porównując do 1999 roku - na żywność, obuwie czy alkohol i papierosy wydajemy mniej, to w ostatnich miesiącach ta tendencja nieznacznie się odwraca. Ceny szybują, a płace zmieniają się niezwykle powoli. Z porównania przygotowanego przez "Fakt" wynika, że zarabiając 1900 złotych netto można kupić 678 bochenków chleba gdy jeszcze pięć lat temu było to 1151. Podobnie jest z jajkami (380 opakowań po 10 sztuk zamiast 450), makaronem, jogurtem czy masłem. Oczywiście nikt z nas nie wydaje jednej pensji tylko na chleb czy jajka, ale lista dobrze pokazuje jak spada wartość naszego pieniądza.
Według ekonomisty Marka Zubera straszenie kryzysem to działanie na wyrost. - Proszę spojrzeć na poziom bezrobocia sprzed dziesięciu lat - to co mamy teraz, ciężko nazwać kryzysem. Realna siła nabywcza wyraźnie w Polsce wzrosła. Grupa żyjąca poniżej progu minimum spadła - ocenia w rozmowie z naTemat. Wymienia też źródła ponadprzeciętnych zysków. - W 2009 roku, czyli w apogeum kryzysu, akcja kredytowa była bardzo intensywna. Trzeba wziąć pod uwagę, że polskie banki, jeśli chodzi o prowizje i opłaty są najdroższe w Europie. Trzeba dodać do tego, że rok 2010 był najlepszy dla niemieckiej gospodarki od czasu zjednoczenia, a to nasz główny partner handlowy - dodaje.
Podczas gdy Polakom żyje się ciężej o rekordowych zyskach banków w styczniu poinformowała Komisja Nadzoru Finansowego. W porównaniu ze styczniem zeszłego roku zarobiły aż o 1/3 więcej. Największy w historii był też zysk sektora w całym 2012 roku. 15,7 mld złotych to aż o 4 mld zł więcej niż rok wcześniej i o ponad 1,5 mld zł więcej niż dotychczasowy rekord z 2008 roku. Hegemon na rynku energii PGE zarobił prawie 5 mld zł, czyli aż o 2 mld więcej niż w 2010 roku. Ale wyjątkowo udany rok ma za sobą też producent odzieży LPP, właściciel znanej marki Reserved - zarobił 147 mln zł (+ 44 proc.). Rekordowy rok ma za sobą Integer.pl, właściciel InPost - konkurent Poczty Polskiej w dostarczaniu listów. Prawdziwym rekordzistą jest jednak KGHM Polska Miedź, która powiększyła stan konta o 11 mld złotych.
- Źródła tych zysków są różne. Ogólną zasadą jest, że w kryzysie większe firmy, które są efektywniejsze niż małe przedsiębiorstwa, wykorzystują te efektywności. Również kanibalizują małe firmy - przejmują część rynku, w sytuacji, gdy małe przedsiębiorstwa nie są już w stanie funkcjonować w niszach - ocenia w rozmowie z na temat Rafał Antczak, wiceprezes firmy doradczej Deloitte. - Firmy surowcowe zyskują na rekordowych cenach. Banki z kolei są w trakcie restrukturyzacji po gorszych wynikach sprzed 2-3 lat. W bankach mamy też efekt skali, który zadziałał w przypadku największego polskiego banku PKO BP.Konsolidacja sektora trwa, więc będziemy notować takie rekordowe zyski np. w nowym tworze Santandera. Duże firmy zawsze lepiej znoszą kryzys niż małe i teraz zbierają tego owoce.