Symbol owada, a konkretnie konika polnego pojawi się na opakowaniach produktów spożywczych w Polsce. Zmiana jest jedynie techniczna, bowiem w składzie większości produktów nic się nie zmieni, a te z owadami już od dłuższego czasu były obecne na rynku. Wprowadzenie oznaczeń właśnie teraz nie jest jednak nie bez znaczenia. Prawo i Sprawiedliwość robi to w momencie, kiedy władzę przejmie zaraz opozycja.
Reklama.
Reklama.
Założenie wprowadzenia znaku z charakterystycznym konikiem polnym jest proste. Klienci mają mieć możliwość szybkiego i łatwego sprawdzenia, czy kupowany przez nich produkt zawiera owady jadalne. Jak twierdzą (jeszcze) rządzący, zmiana ma zapewnić konsumentom "szybką identyfikację takich produktów".
W uzasadnieniu do projektu rozporządzenia wskazano, że "polscy konsumenci nie mają w zwyczaju jedzenia owadów i żywności zawierającej owady, co jest warunkowane czynnikami kulturowymi oraz psychologicznymi".
Niemniej "jedzenie robaków" wywołało całkiem niedawno ożywioną dyskusję, a rzekome plany, które miały zmuszać unijne kraje do odejścia od hodowli mięsa i zastąpienie go owadami, stały się narzędziem politycznym Zjednoczonej Prawicy w kampanii wyborczej przed jesiennymi wyborami.
PiS wrzuca projekt, który ma obciążyć przyszłych rządzących
Choć Polacy owady w jogurtach (i nie tylko) jedli przez długie lata, raczej wiele osób nie zdawało sobie z tego sprawy. Wprowadzenie oznaczenia na opakowaniach w tym właśnie momencie nie jest więc przypadkowe.
Ponieważ zmiana zostaje wprowadzona w trybie rozporządzenia, które ma wejść w życie 30 dni od momentu jego publikacji, termin ten wypadnie na końcówkę grudnia. Jest więc spore prawdopodobieństwo, że społeczeństwo zacznie kojarzyć "owady w jedzeniu" ze zmianą władzy.
Owady w jedzeniu? PiS głosował "za"
Choć ze zmuszania Polaków do jedzenia owadów PiS zrobiło sobie kampanię ubiegłej zimy, podczas październikowego głosowania w PE poniekąd w tej sprawie polscy europosłowie PiS popierali zmianę.
Chodzi o rezolucję, w której padło zdanie o "rosnącym potencjale białka pochodzącego z owadów przeznaczonego do spożycia przez ludzi", przed którą to właśnie straszył Polaków między innymi poseł PE Patryk Jaki.
Polityk Suwerennej Polski również oddał głos "za", co zresztą szybko zostało mu wytknięte przez Konfederację.
"Jeszcze kilka miesięcy temu politycy PiS stali na stanowisku, że są przeciwko zwiększaniu wykorzystywania owadów w diecie, krytykowali Rafała Trzaskowskiego za poparcie planu ograniczenia spożycia mięsa (plan C40 Cities) i strzelali sobie fotki z hamburgerami. Tymczasem właśnie zagłosowali Parlamencie Europejskim za rezolucją, w której stwierdzono, że... 'rośnie potencjał białka pochodzącego z owadów, przeznaczonego do spożycia przez ludzi'" – napisano na profilu ugrupowania w mediach społecznościowych.
Do sprawy odniósł się sam Jaki, który wskazał, że w głosowaniu się pomylił. Inaczej sprawę komentowali pozostali politycy polskiej prawicy, którzy poparli projekt w głosowaniu, w tym europosłanka Andżelika Możdżanowska z PiS.
– Nie pomyliłam się, to była jasna strategia w obronie polskiego rolnika. Mieliśmy bowiem do czynienia nie tylko z robakami, czyli strategią białkową, ale też kilkoma innymi obszarami (...). Gdybyśmy głosowali przeciwko, byłoby to wbrew polskiemu rolnikowi – powiedziała Interii.