Czy popcorn potrafi umilić czas w trakcie exposé premiera Morawieckiego? Możliwe, nie jestem pewien. Na pewno pomagają jednak emocje ludzi, którzy przyszli o dziesiątej rano do warszawskiej Kinoteki, by oglądać Sejm na sali kinowej. Pomysłodawcą wydarzenia był Michał Marszał (kiedyś admin Tygodnia "NIE"). Jak ocenia frekwencję?
Reklama.
Reklama.
– Już samo wstanie rano jest problemem, w poniedziałek podwójnym, a jeszcze, kiedy jest tak zimno na dworze, to potrójnym, dlatego cieszę się bardzo, że przyszło tyle osób – mówi mi Michał Marszał, którego profil na Instagramie, gdzie stale punktuje polityków i obśmiewa polskie absurdy, śledzą obecnie przeszło 372 tys. osób.
Co ciekawe, genezą wydarzenia, jakim jest oglądanie Sejmu w kininie, był... zwykły żart.
– Pomyślałem, że napiszę, że ładnie by się oglądało tę zmianę władzy z 11 grudnia w kinie, gdzie jest duży ekran. Niespodziewanie Kinoteka to podchwyciła – mówi mi Marszał. – Mam nadzieję, że częściej w życiu będą zdarzać się takie przypadki, że żarty będą zmieniać się w rzeczywistość, bo do tej pory to raczej rzeczywistość zmieniała się w żart – dodaje.
"Mamy tysiące na liście rezerwowej. Jeśli macie potwierdzone miejsce, a wiecie, że jednak nie dotrzecie, dajcie proszę znać (...) Kończymy wieczorem, mam nadzieję, że uda mi się do każdego podejść i podziękować za obecność" – informował Marszał na Instagramie dzień przed transmisją Sejmu na sali kinowej.
– Wejściówki rozeszły się w 30 minut – potwierdziła Anita Karpińska z Kinoteki, cytowana przez Polsat News. Warto w tym miejscu zaznaczyć, że wstęp na wydarzenie był bezpłatny. Uczestnicy płacili jedynie za przekąski dostępne na miejscu, czyli picie i popcorn.
Jak więc było na miejscu?
Śmiech, oklaski, popcorn i Morawiecki
Frekwencja rzeczywiście... dopisała. Zwłaszcza jeżeli wziąć pod uwagę czas wydarzenia, czy godz. 10 rano w poniedziałek.
Wystąpienie polityków można było oglądać sali, która liczy sobie 185 miejsc. Sala została natomiast wypełniona w 70 procentach – a mówimy tu jeszcze o godzinach porannych, gdy na mównicy przemawiał Mateusz Morawiecki.
Zanim jednak do głosu doszedł szef rządu, na ekranie pojawił się marszałek Sejmu Szymon Hołownia, co wywołało wśród zebranych głośne okrzyki radości i oklaski.
To był pierwszy moment, w którym dało się zrozumieć, że oglądanie transmisji Sejmu w kinie będzie dokładnie takie, jaka być powinno – głośne, pełne śmiechu, emocji i przypominające wspólne seanse filmów typu "tak złe, że aż dobre".
Od razu dało się też wyczuć, że na wydarzenie stawiły się osoby (wiekowo ok. 30-35 lat) chcące doświadczyć ważnego kulturowego zjawiska – niekoniecznie fani Prawa i Sprawiedliwości, co pokazały reakcje widzów, gdy na ekranie pojawił się Mateusz Morawiecki.
Nie zabrakło więc głośnego śmiechu i ironicznych oklasków w chwilach, gdy szef rządu przypominał o licznych osiągnięciach rządów z ostatnich ośmiu lat.
Warto jednak wspomnieć, że oprócz widzów, którzy żywo reagowali na słowa premiera, na sali było też dużo przedstawicieli mediów, którzy dokumentowali to – nie bójmy się użyć tego stwierdzenia – historyczne wydarzenie.
Jak długo potrwa ten zryw?
– To historyczny moment. Żegnamy stary rząd i witamy nowy, być może będzie lepiej i będą mniej kradli. Dlatego chciałem w tym uczestniczyć, a robić to z popcornem to już w ogóle super – mówi mi Łukasz, trzymający w dłoni spore opakowanie gorącego popcornu.
Zdaniem Łukasza transmisja Sejmu w kinie jest bardzo dobrym pomysłem, bo "ludzie wreszcie zaczęli się interesować polityką", a przez ostatnie dwa tygodnie jej poziom w Sejmie wzrósł diametralnie.
– Dobrze się ogląda, gdy marszałek Sejmu orze wszystkich tych, którzy do tej pory szczekali i pyskowali – mówi mi Łukasz, który nie ma jednak złudzeń, że to zainteresowanie społeczeństwa "skończy się tak szybko, jak się zaczęło".
Innego zdania jest Natalia, moja kolejna rozmówczyni, którą spotykam w drodze na salę kinową.
– Na pewno nie będzie to trwało przez najbliższe cztery lata. Teraz jest najwięcej emocji, bo odchodzi jedna władza, a na jej miejsce pojawi się następna. Myślę jednak, że jeszcze przez długi czas będzie to obserwowane – mówi mi Natalia, uczestniczka wydarzenia.
Zapytałem, czy było cieżko zebrać się rano, by zdążyć do kina na obrady Sejmu (sami przyznacie, że to brzmi dość... niecodziennie)?
– Nie ma nic lepszego do obejrzenia w kinie dzisiaj niż Sejm na żywo. Jest to jedyne takie wydarzenie, a to, co ostatnio działo się w Sejmie, było bardzo emocjonujące i fajne do oglądania po raz pierwszy od wielu lat. Uznałam, że super będzie przeżywać te emocje na żywo z innymi – stwierdza kobieta.
Co ciekawe, wszystko wskazuje na to, że będzie jeszcze taka szansa – już teraz bowiem wiadomo, że transmisje Sejmu w Kinotece będą wydarzeniem... cyklicznym.
– Po negocjacjach z Kancelarią Sejmu dostaliśmy zgodę, by wyświetlać Sejm w ramach projektu edukacyjno-obywatelskiego przez najbliższy miesiąc. Tak więc będzie można przyjść do kina na pokaz też jutro, pojutrze i wtedy, gdy Sejm będzie obradował – wytłumaczył mi Marszał.
Zapytałem go też, jakie jest jego podejście do "zrywu" Polaków, by śledzić obrady Sejmu i czy te nie skończy się jak wiele innych zrywów w naszej historii.
"Sejmflix" E01S01 – 7/10
Niestety nie mogłem być na całości (inaczej nie powstałby ten artykuł), jednak to, co zobaczyłem, sprawia, że była najfajniejsza transmisja Sejmu, w jakiej "uczestniczyłem". A wierzcie mi – mam w tym doświadczenie.
Na sali panowała luźna atmosfera, ludzie głośno komentowali "show", co dało szansę kolektywnego przeżywania rzeczy, które zazwyczaj albo nudzą, albo wywołują obrzydzenie.
W tym wypadku przynudzał trochę tylko sam Mateusz Morawiecki, którego – co ciekawe – wystąpienie można było także oglądać w jednym z barów Kinoteki, jednak tam już nie zyskało ono tak dużej popularności.
Sejmflix E01S01 oceniam na 7/10. Jedyne, do czego mógłbym się przyczepić, to może oświetlenie kinowej sali, które było włączone w trakcie wystąpienia polityków, ale to tylko niuans.
Ktoś oczywiście mógłby stwierdzić, że puszczanie Sejmu w kinie umniejsza powagę obrad. To oczywiście nieprawda. Powagę temu miejscu odebrali już sami politycy przez długie lata makabrycznie smutno-śmiesznych wystąpień.
To, że rozrywka zawsze wygra z informacją, jest oczywistością – stąd pojęcie "infotainment", które jest formą uatrakcyjnienia informacyjnych treści, które miałyby przynajmniej szansę konkurować ze śmiesznymi nagraniami z Tiktoka.
– Nie twierdzę, że każdy poseł powinien teraz zacząć wariować na TikTokach, ale myślę, że da się jakoś zdynamizować tę formę i marszałek Hołownia tego próbuje – kwituje Marszał.
Jak to zadanie uda się Hołowni? Może zobaczymy to w kinie.
Chciałbym wierzyć, że ten zryw Polaków, to ich zainteresowanie Sejmem, zostanie podtrzymane. No ale ja już tyle tych zrywów w życiu widziałem... Oczywiście nie mam na myśli tych z poprzedniego wieku, ale wszyscy dobrze pamiętamy, jak po śmierci papieża Wisła z Cracovią miały ze sobą sztamę przez ile... kilka godzin? Wszystkie te zrywy kiedyś się kończą, ale to i dobrze, bo robią miejsce dla następnych zrywów.
Michał Marszał
Michał Marszał (kiedyś admin Tygodnia "NIE"), pomysłodawca transmisji Sejmu w kinie.