Donald Tusk ponownie zabrał głos w Sejmie. Tym razem premier odniósł się do skandalu z udziałem Grzegorza Brauna. – Był unikatowy moment, że w sprawach najważniejszych czujemy mniej więcej to samo – stwierdził lider Koalicji Obywatelskiej. Nie wdawał się za to w szczegóły dotyczące pytań, które padły do niego w czasie obrad. Podjął w ich sprawie prostą decyzję.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
– Wszyscy jesteśmy przygnębieni tym, co się zdarzyło w naszym Sejmie. Wszyscy czujemy brzemię odpowiedzialności, bo to nasza wspólna odpowiedzialność, żeby zapobiec takim zdarzeniom. Jeśli nie ma posła Brauna na tej sali, chyba nie jest ryzykowne powiedzenie, że nikt więcej na tej sali nie akceptowałby takiego zachowania – powiedział Donald Tusk.
Premier wskazał, że Polska może pomyśleć, że tego typu bandycki wyczyn może podważyć to wszystko, nad czym pracujemy dzisiaj. – Można lubić lub nie lubić rząd, ale można było wyczuć to. I sam poczułem się przygnębiony – nie ukrywał.
Tusk o "przekroczeniu granic" ws. Hołowni
Dalej Tusk zapowiedział, że na każde pytanie, które otrzymał podczas obrad, odpowie na piśmie. Ostro zareagował też na próbę odroczenia posiedzenia, jako "próbę przesunięcia werdyktu wyborców". – Pozwólcie, że z tego siedmiogodzinnego materiału wyłowimy to, co było pytaniem domagającym się odpowiedzi – wyjaśnił.
Polityk stanął też w obronie Szymona Hołowni, którego PiS próbuje obwinić za skandaliczne zachowanie Grzegorza Brauna w Sejmie. Tusk stwierdził krótko, że "to też jest przekroczenie granic". – Po tych kilku minutach oburzenia za to, co zrobił Braun, tak szybko przejść do atakowania marszałka Hołowni. Nie można robić takich rzeczy – apelował.
Tusk postanowił nie przeciągać swojego wystąpienia, mimo że posłowie po stronie PiS domagali się, by odpowiedział publicznie na ich pytania. "Po co myśmy pytali tyle godzin?!" – dało się usłyszeć z sali. Premier wolał jednak wyrazić nadzieję na "znalezienie elementarnego, wspólnego języka".
– Stało się coś złego, ale przejdziemy to. Będziecie za kilka minut świadkami powstania nowego rządu. Zło, które się tutaj zamanifestowało, razem pokonamy – obiecywał Tusk.