Z zażenowaniem obserwuję wygibasy retoryczne kolegów posła Grzegorza Brauna. Z jeszcze większym czytam komentarze niektórych zszokowanych i niedowierzających dziennikarzy, którzy wbrew oczywistym faktom traktują go jako ciało obce w Konfederacji, podczas gdy jest jej solą. Braun zniesławił Polskę na cały świat, gdy we wtorek wieczorem chwycił za sejmową gaśnicę, by zdusić płomień świecy chanukowej. Do tego napadł na kobietę – jedyną odważną – która próbowała go powstrzymać. Tymczasem w klubie go tłumaczą: jest artystą!
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Tak, dobrze widzicie. Okazuje się, że wszyscy mogliśmy po prostu być świadkami performensu. – To może być jego forma ekspresji – powiedziała w PAP rzeczniczka Konfederacji Ewa Zajączkowska-Hernik. Jednocześnie zapewniła, że jej formacja potępia "tego typu happening".
Potępia tak ostro, że stanowisko Konfederacji w tej sprawie można bez problemu przytoczyć w całości, bo to tylko jedno zdanie. "Klub Poselski Konfederacja potępia zachowanie posła Grzegorza Brauna" – wydusili z siebie koledzy Brauna, gdy nagrania incydentu trafiły na samą górę polskich i światowych portali informacyjnych.
W środę po południu serwisy obiegła z kolei informacja, że poseł Sławomir Mentzen złożył wniosek o ukaranie Brauna zawieszeniem w prawach członka klubu. Czyżby za bycie artystą?
Grzegorz Braun – strażak lub inspektor BHP
Jest jeszcze jedna wymówka, którą obrońcy Brauna rozsiewają w internecie. Polityk Konfederacji – utrzymują – to po prostu zwolennik świeckiego państwa, któremu przeszkadza obecność symboli religijnych w instytucjach publicznych, mających równo traktować obywateli niezależnie od poglądów.
Dlaczego w takim razie Braun nie zaczął od ściągnięcia ze ściany sali obrad krzyża, tchórzliwie powieszonego kiedyś pod osłoną nocy? Dlaczego zaatakował przy tym człowieka? Tego już nie wyjaśniają.
W nadchodzących godzinach przeczytamy jeszcze zapewne, że Braun zawsze chciał być strażakiem, albo ma uprawnienia inspektora BHP, dlatego nie mógł przejść obojętnie obok otwartego płomienia w budynku parlamentu. Politycy PiS zrzucają winę na marszałka Szymona Hołownię, który najwyraźniej powinien chodzić krok w krok za każdym posłem, by w razie czego fizycznie go obezwładnić.
Kto da więcej (czytaj: głupiej)? Są granice w rżnięciu głupa, a przynajmniej powinny być.
Dziennikarze zaskoczeni Braunem jak drogowcy zimą
Tymczasem niektórzy dziennikarze pogrążają się w publicznych rozmyślaniach o tym, co teraz zrobi ta biedna Konfederacja, by odciąć się od Brauna. W końcu takie wyskoki psują wizerunek (jeszcze?) wicemarszałka Krzysztofa Bosaka czy wspomnianego już posła Mentzena, którzy oczywiście nie mają z Braunem nic wspólnego.
Chyba przydałoby się szeroko zakrojone śledztwo dziennikarskie,by ustalić, jakim podstępem Grzegorz Braun niepostrzeżenie teleportował się na listy tych kompletnie niezwiązanych z nim polityków.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Serio: to jest chyba nawet gorsze niż rżnięcie głupa, bo świadczy o zauroczeniu wyłączającym umiejętność łączenia gigantycznych kropek na choćby najbardziej podstawowym poziomie. Chodzi o zauroczenie sprawnością retoryczną przyćmiewające umiejętność analizy postępowania krasomówcy.
Ostatnio widzieliśmy to na X, gdy niektórzy komentatorzy omdlewali z zachwytu, bo Sławomir Mentzen wygłosił dobre wystąpienie o tym, jak PiS nielegalnie inwigilował Polaków Pegasusem.
Gaśnica Brauna to piątka Mentzena w praktyce
Ten sam polityk, który cztery lata temu wygłosił haniebny plan, nazywany piątką Mentzena, o czym niektórzy dziennikarze zdają się nie pamiętać, tak jak nie pamiętają o tym, że swego czasu poseł Konrad Berkowicz podczas debaty przyłożył rozmówczyni do głowy jarmułkę.
"Nie chcemy Żydów, gejów, aborcji, podatków i UE. To najlepiej trafia do naszych wyborców, dlatego nasi wyborcy chcą nas słuchać i z tego powodu wyborcy chcą na nas głosować" – mówił nie w piwiarni, ale w sali wykładowej Sławomir Mentzen, gdy 25 marca 2019 roku w Krakowie nakreślał program Konfederacji.
I jeszcze: "Trzeba mówić ludziom, że Żydzi dostaną naszą polską ziemię, założą Polakom chomąto i będą uprawiać nimi pole. To chwyci. Jak Braun opowiada o batożeniu homoseksualistów, to nam poparcie rośnie".
To, co zrobił Braun w Sejmie, to piątka Mentzena w praktyce. Precyzyjniej: jedna piąta piątki. I tego haniebnego programu nie przekreśla nawet najlepszy popis oratorski dowolnego konfederaty na sejmowej mównicy.
Koledzy nie grożą paluszkiem Braunowi dlatego, że zrobił w ich ocenie coś złego, napadając na Żydówkę i gasząc świecę chanukową. Oni są wściekli, bo tak wytrwale wmawiali opinii publicznej, że wcale nie są tacy, jacy są, że chodzi im tylko o niskie podatki, a tu przyszedł Braun i plan maskowania spektakularnie się posypał.
Braun pokazał prawdziwe oblicze Konfederacji. Jest antysemitą pośród swoich. Fanatykiem katolickim, sygnatariuszem tzw. konfederacji gietrzwałdzkiej, który nie może zdzierżyć, że ludzie ośmielają się wyznawać inne religie lub kierować się tylko rozumem.
Być może z tego, co zrobił, wyniknie coś dobrego: otrzeźwienie mediów.