Serial "The Crown" Netfliksa skończył się po siedmiu latach. W ostatnich dwóch sezonach w starszą Elżbietę II wcieliła się Imelda Staunton, która przejęła rolę po Claire Foy i Olivii Colman. Jak tej znakomitej brytyjskiej aktorce grało się królową? Jak na prace na planie wpłynęła śmierć Elżbiety II w 2022 roku? Czy Staunton było trudno pożegnać się z "The Crown"? Jedynie w naTemat publikujemy rozmowę z serialową monarchinią.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Jakie to było uczucie powrócić na plan zdjęciowy "The Crown" na szósty i ostatni sezon?
Ostatni sezon wiązał się ze sporym ciężarem. Rozpoczęliśmy zdjęcia, a zaraz potem zmarła Królowa, więc szczerze mówiąc, było to dość trudne. Kontynuowaliśmy wszystko z godnością i gracją, tak jak zawsze na planie "The Crown", ale oczywiście atmosfera była zupełnie inna. Nie mogliśmy postąpić inaczej; musiałam działać dalej, ale wszyscy byliśmy trochę smutni. Myślę, że prawdopodobnie bardziej wpłynęło to na naszą atmosferę, niż na sam materiał. Ale nie ma wątpliwości, że było inaczej.
Czy po powrocie na plan łatwo było wcielić się ponownie w Królową, czy może potrzebowałaś pewnych wskazówek, tonu głosu, manieryzmów, aby wrócić do roli?
Nie, nie potrzebowałam, ponieważ przerwa nie była długa, a ponadto myślałam o Królowej przez cztery lata. Już w 2019 roku wiedziałam, że się w nią wcielę, więc żyłam z Królową przez bardzo długi czas. Tym razem jednak czułam się bardziej komfortowo. Bałam się, robiąc to po raz pierwszy, a teraz czułem się trochę bardziej zakorzeniona (w roli – red.). To luksus móc trzymać się czegoś przez tak długo. Nigdy wcześniej nie grałam w długim serialu, więc to było dla mnie nietypowe, ale bardzo miło było wrócić i pomyśleć: "O, myślę, że muszę spróbować to zrobić trochę inaczej". (...) Przyjemnie było, jak to się mówi, wrócić do gry.
Czy fryzury i makijaż są szczególnie ważne do transformacji w postać?
To, co jest nadzwyczajne w przypadku fryzury, makijażu i kostiumów, to fakt, że wszystko, co noszę, jest ręcznie robione. Wszystkie te detale są dodatkiem do tego, co już przygotowałam. (...) Kiedy Oonagh, która robi mój makijaż, i ja zakładamy perukę i mówimy: "Proszę, gotowe", to potem faktycznie staje się to gotowe dzięki szmince. To jak dodawanie wszystkich składników do fantastycznego dania: muszą być odpowiednie, trzeba gotować je przez odpowiednią ilość czasu – każdego dnia przez dwa i pół roku sprawiały one, że czułam się jak Królowa.
Czy to oznacza, że gdy spoglądasz w lustro od razu po charakteryzacji, wciąż cię to uderza? Czy w jakikolwiek sposób dziwne jest dla ciebie oglądanie siebie jako jednej z najbardziej znanych postaci naszych czasów?
Nie, (...) ponieważ nie patrzę na siebie. Szybko rzucam okiem w lustro i to wszystko, wychodzę. Myślę, że to dla innych ludzi, którzy na mnie patrzą, może być dziwne, zwłaszcza teraz, gdy Królowej już nie ma. Robiliśmy scenę z około 500 statystami, a niektórzy z nich mówili: "Och, ale fajnie, że ona wróciła". To było dziwne. Myślę, że to inni patrzą i myślą o tych rzeczach. Ale bez względu na to, jaką postać grasz, jeśli robisz to przez długi czas, przyzwyczajasz się do wyglądania jak ktoś inny, więc nie zrobiło to mnie dużego wrażenia.
Opowiedz mi o researchu, jaki robisz przed każdym sezonem. Jak pomocny jest zespół, który wyszukuje informacje?
Nikt z nas nie mógłby tego zrobić bez researcherów. To, co robią i nam dostarczają, jest fenomenalne. Bez tego wszystkiego nie mogłabym w ogóle tego zrobić, więc po prostu oglądałam niekończące się nagrania z Królową, nagrywałam jej głos i słuchałam tego prawie codziennie.
Muszę wspomnieć o Polly Bennett, która zajmuje się ruchem, a ja myślałam: "Jak to, ruch?". Pamiętam, kiedy powiedzieli mi: "Czy chciałabyś porozmawiać z Polly?" Myślałam: "Co niby mam robić? Po prostu wchodzę do pokoju, prawda?". Nie mogłam bardziej się mylić. Dała mi kilka rzeczy, które są dla mnie, tylko dla mnie, co sprawiło, że chodziłam, czułam się, siedziałam zupełnie inaczej. O mój Boże, to było takie ekscytujące.
(...) (W "The Crown) cały czas wszystko jest doskonalone, co uwielbiam. (Ekipa) nie mówi po prostu: "Ona da radę to zrobić, jest w porządku", ale zawsze coś dopieszcza, tak jak Peter (Morgan, showrunner – red.), który mówi: "Ok, spróbujmy to zrobić lepiej". Być wśród ludzi, którzy naprawdę chcą dawać z siebie 2000 procent każdego dnia, to niesamowite uczucie.
Czy możemy porozmawiać trochę o księciu Filipie? Jak zawsze, dostarcza on wielu emocjonalnych wsparć i rad dla Królowej. Jak to było ponownie spotkać się z Jonathanem Pryce'em?
Oczywiście, to świetna relacja w serialu, prawda? Kobieta i mężczyzna – zwłaszcza taki jak Filip, samiec alfa – który jest dwa kroki za nią, a jednocześnie jest jej siłą i podporą. Gra z Jonathanem to cudowne doświadczenie, ale w tym sezonie mieliśmy mniej scen razem. Prawdopodobnie więcej dynamicznych relacji zachodzi między Królową a Karolem, ale znaczenie Filipa w jej życiu jest niezaprzeczalne, więc ta stabilność, którą mieli, po prostu wciąż trwała: ich życie wewnętrzne, ich małżeństwo znowu zostało pięknie napisane.
Wspomniałaś wcześniej, że to pierwszy raz, gdy grasz tak długo jedną rolę. Pozostając w temacie Filipa, czy z czasem pojawia się więc pewna łatwość ze względu na ilość scen, które razem nakręciliście? Czy taka relacja rozwija się z czasem?
Tak, prawdopodobnie dlatego, że ja i Jonathan znaliśmy się wcześniej, co niby nie zmieniło niczego, ale bez wątpienia ułatwiło nam to sprawę. Również Lesley (Manville, serialowa księżniczka Małgorzata – red.) się znamy, więc myślę, że to bardzo pomogło. Muszę powiedzieć, że (...) wszyscy życzylibyśmy sobie więcej wspólnych scen jako rodzina, ponieważ to są niezwykłe postacie i wszyscy świetnie się dogadywaliśmy. Czuliśmy się ze sobą bardzo komfortowo, co było naprawdę miłe.
Czy w researchu pojawiło się coś, co cię zaskoczyło? Zwłaszcza że pamiętasz te czasy?
Nie zdawałam sobie sprawy ani nie myślałam o tym, jak wiele dla Królowej znaczyła jej wiara, więc to było coś, czego mocno się trzymałam – pomogło mi to w zrozumieniu jej zdolności do bycia bardzo spokojną i zamyśloną. Jej siła wynikała z wiary. Tego naprawdę nie wiedziałam i to była dla mnie naprawdę użyteczna informacja.
Możesz zdradzić, jak to jest dzielić rolę z Olivią Colman i Claire Foy?
Myślę, że zawdzięczamy to wszystko Claire Foy, która zaczęła i postawiła poprzeczkę niemożliwie wysoko. A potem Olivia (Colman) musiała to powtórzyć i po prostu to zrobiła.
Jak myślisz, jakie dziedzictwo pozostawi za sobą serial "The Crown"?
Ludzie kochają "The Crown". Sądzę, że serial zmieniły wydarzenia, które rzeczywiście miały miejsce, ale według mnie ludzie – zwłaszcza teraz, w tym ostatnim sezonie – chcą to zobaczyć. Myślę, że całą naszą pracę widać na ekranie. Uważam, że zdolność, talent i kreatywność Petera Morgana aż krzyczą. Wszyscy chcemy być częścią czegoś znaczącego, i – nie wiem, jaką różnicę to robi ludziom – ale chcesz dawać im doskonałość. Chcemy dążyć do tego, aby być lepszymi ludźmi, wykonywać lepszą pracę, (...) przekraczać poprzeczkę. I myślę, że to właśnie ta praca jest klejnotem w naszej "Koronie" (ang. The Crown).
Jak się czułaś, kiedy wreszcie zdjęłaś perukę i zamknęłaś za sobą drzwi?
Przez jakiś czas będę czuć się osierocona, ale od samego początku jestem tak niezmiernie dumna, że mogłam być tego częścią. Myślę, że wszyscy to powiedzą: jesteśmy po prostu częściami i nikt nie jest lepszy od drugiego, jesteśmy puzzlami w tej pięknej układance, którą (Peter Morgan) zrobił z tej fascynującej historii. Czy to Elżbieta I, Elżbieta II, królowa Wiktoria – myślę, że historie o nich będą opowiadane już zawsze, a Peter Morgan sprawił, że opowiedzieliśmy część tej historii w naprawdę wspaniały sposób.
Wywiad udostępniony redakcji przez platformę Netflix. Druga część szóstego sezonu "The Crown" jest już dostępna.