Wybitnego aktora da się poznać po tym, jak gra złoczyńców. Jeśli za jedną rolę znienawidzimy go do cna, oznacza to, że jest dobry. Imelda Staunton coś o tym wie. Co z tego, że teraz wciela się w królową Elżbietę II, skoro większość widzów pamięta ją jako różową wiedźmę Dolores Umbridge z "Harry'ego Pottera". Po "Zakonie Feniksa" przylgnęła do niej łatka jednej z najbardziej znienawidzonych aktorek.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Kim jest Imelda Staunton? To brytyjska aktorka, która niedawno wcieliła się w postać brytyjskiej królowej Elżbiety II w serialu "The Crown".
Odtwórczynię roli zmarłej monarchini widzowie kojarzą najbardziej z filmów o Harrym Potterze. Staunton zagrała tam kochającą róż i wymierzanie kar cielesnych uczniom profesor Dolores Umbridge.
W oczach niektórych fanów twórczości J.K. Rowling Umbridge jest jeszcze większym złoczyńcą niż Lord Voldemort.
Oprócz filmowej serii "Harry Potter" londyńską aktorkę mogliśmy oglądać m.in. w dramacie "Vera Drake", komedii "Dumni i wściekli" i "Downton Abbey".
Imelda Staunton, czyli aktorka, którą się kocha i nienawidzi zarazem
Był rok 2007, gdy dyrektor Hogwartu przedstawił uczniom nową nauczycielkę z paskudnym uśmiechem, obsesją na punkcie pudrowego różu i kotów. Dolores Umbridge – tak miała na imię śliska wysłanniczka ministerstwa magii, którą poznaliśmy w "Zakonie Feniksa", piątej części filmowych przygód Harry'ego Pottera.
W poprzedniej odsłonie serii na podstawie prozy J.K. Rowling widzowie nareszcie zetknęli się z prawdziwym nemezis młodego czarodzieja - Lordem Voldemortem. Rola Ralpha Fiennesa została jednak przyćmiona przez Imeldę Staunton, którą obsadzono jako wspomnianą wcześniej Umbridge. Okazało się, że fani filmów bardziej od zabójczego czarnoksiężnika nienawidzą już tylko służbistów.
W przeciwieństwie do Czarnego Pana miała nos, uśmiechniętą buzię, barwne ubrania i sylwetkę niewzbudzającą większego strachu u przeciwników. Kluczem do jednogłośnego uznania jej za wroga numer jeden była gra aktorska Staunton, która zdołała z tak niepozornej postaci wydobyć istne zło.
Od premiery "Zakonu Feniksa" za brytyjską aktorką ciągnie się echo Dolores Umbridge. "Skazy" nie potrafi zmazać nawet rola królowej Elżbiety II w "The Crown".
Bez znajomości, za to z prawdziwym talentem
Zacznijmy od początku. Rodzice Imeldy Staunton wywodzili się z klasy robotniczej – ojciec był robotnikiem, matka zaś pracowała jako fryzjerka. Oboje pochodzili z Irlandii, lecz w młodości przenieśli się do Londynu. W rodzinnym mieszkaniu aktorki, które mieściło się tuż nad salonem fryzjerskim, wciąż grała muzyka. Jej matka, choć nie znała się na nutach, potrafiła ze słuchu zagrać na skrzypcach i akordeonie niemalże każdą melodię.
Mimo tak dźwięcznej atmosfery w domu Staunton nie zdecydowała się na zostanie w przyszłości muzykiem. W szkole średniej jedna z nauczycielek zaraziła ją miłością do teatru. Gdyby swoją młodość przeżyła w latach 90., pewnie jej pokój zdobiłyby plakaty z Bette Davis i Vivien Leigh.
Imelda miała dobrą wymowę, świetnie śpiewała i przekonująco odgrywała swoje role. Jak na dziecko, które wychowało się w rodzinie bez żadnych powiązań z branżą teatralną i filmową, znakomicie poradziła sobie na przesłuchaniu do prestiżowej RADA, czyli królewskiej akademii sztuki dramatycznej. Dostanie się do niej do dziś graniczy z cudem.
Po ukończeniu studiów Staunton na kilka lat związała się z teatrem. Występowała m.in. w National Theatre, a rola Lucy Lockit w "Operze żebraczej" przyniosła jej nominację do nagrody imienia Laurence'a Oliviera w kategorii "najbardziej obiecującej debiutantki 1982 roku".
W tym samym roku – podczas pracy przy musicalu "Guys and Dolls" w National Theatre – londynka poznała swojego przyszłego męża Jima Cartera (Charles Carson z serialu "Downton Abbey"), z którym jest w związku małżeńskim od ponad 39 lat.
W 1985 roku, czyli dwa lata po ślubie, Staunton po raz pierwszy sięgnęła po nagrodę Oliviera za najlepszą rolę drugoplanową w "The Corn Is Green" w The Old Vic oraz w "A Chorus of Disapproval" w National Theatre.
Po zostaniu laureatką brytyjskiego odpowiednika amerykańskiej nagrody Tony aktorka podjęła decyzję o spróbowaniu swoich sił w telewizji i filmie. Warto jednak nadmienić, że stawianie sobie nowych wyzwań nie powstrzymało jej przed odnoszeniem dalszych sukcesów na teatralnych deskach.
Z teatru prosto na mały / duży ekran
Debiutem filmowym Staunton był występ w dramacie historycznym "Towarzysze" z 1986 roku. Z początku aktorkę obsadzano w drugoplanowych rolach, a jej nazwisko (zamiast plakatów) zdobiło dopiero napisy końcowe. Tak było choćby w przypadku komedii szekspirowskiej "Wiele hałasu o nic" z Kennethem Branaghem i Emmą Thompson, adaptacji powieści Jane Austen "Rozważna i romantyczna" z Kate Winslet i Alanem Rickmanem, a także nagrodzonego Oscarem "Zakochanego Szekspira".
Pierwszą okazją do zabłyśnięcia na srebrnym ekranie w tytułowej roli był dla Staunton dramat "Vera Drake" z 2004 roku w reżyserii Mike'a Leigha ("Sekrety i kłamstwa"). Za kreację kobiety przeprowadzającej nielegalne aborcje w Londynie lat 50. ubiegłego wieku otrzymała nominację do nagrody Amerykańskiej Akademii Wiedzy i Sztuki Filmowej (Oscara), Złotego Globu oraz Screen Actors Guild Award.
Trzy lata po tak głośnym występie Staunton zaklepała sobie nie lada posadę w Szkoła Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie. Reżyser "Harry'ego Pottera i Zakonu Feniksa" David Yates uznał, że to ona najlepiej sprawdzi się jako Dolores Umbridge, krępa członkini Wizengamotu i przyszła zmora wszystkich uczniów akademii dla czarodziejów.
Umbridge, najpierw jako nauczycielka Obrony przed Czarną Magią, a później jako tymczasowa dyrektorka Hogwartu, stosowała na nieletnich kary cielesne, wprowadzała w szkole kuriozalne zakazy i zwyczajnie w świecie "nie lubiła dzieci" (o czym nie omieszkała wspomnieć pod koniec piątej części). Miłośnicy przygód "chłopca, który przeżył" nie bez powodu nazywają ją prawdziwym złolem, a nawet stawiają ją wyżej w hierarchii "okrucieństwa" niż samego Voldemorta.
Jakby tego brakowało, Staunton sama przyznała, że nie cierpi odgrywanej przez siebie bohaterki. – Myślę, że jest przeklętym potworem – powiedziała w wywiadzie dla podcastu EW Binge, podkreślając, że po nakręceniu sceny, w której Umbridge kazała Potterowi kilkadziesiąt razy przepisywać zdanie "obiecuję, że nie będę kłamać", czuła się paskudnie.
W ostatniej rozmowie z amerykańskim tygodnikiem "Variety" londyńska aktorka wyznała, że dzieci uciekają na jej widok. – Rozumiem, że ta postać jest żywa w ich pamięci – dodała.
Pożegnanie z "różową paniusią" otworzyło przed Staunton drzwi do zupełnie nowych, bardziej dostrzegalnych ról. W 2014 roku aktorka wcieliła się w jedną z wróżek chrzestnych Aurory w filmie "Maleficent" z Angeliną Jolie oraz w walijską gosposię i matkę strajkujących górników w cudownym komediodramacie zatytułowanym "Dumni i wściekli".
Potem Staunton ponownie spotkała na planie zdjęciowym odtwórcę Albusa Dumbledore'a, Michaela Gambona, i wraz z nim użyczyła głosu ciotce oraz wujkowi misia Paddingtona w filmie "Paddington".
W 2018 roku dołączyła natomiast do obsady filmu pełnometrażowego "Downton Abbey", będącego kontynuacją serialowego pierwowzoru. Na ekranie mogliśmy oglądać ją u boku kolejnej absolwentki Hogwartu, czyli Maggie Smith (filmowej profesor Minerwy McGonagall), i jej męża Jima Cartera.
Imelda Staunton jako królowa Elżbieta II w "The Crown"
Wiadomość o tym, że Imelda Staunton zagra królową Elżbietę II w piątym sezonie serialu "The Crown", którego akcja rozgrywa się w latach 90. XX wieku, obiegła internet pod koniec stycznia 2020 roku. Widzowie hitu Netfliksa o brytyjskiej rodzinie królewskiej momentalnie dostrzegli w twarzy aktorki podobieństwo do znienawidzonej przez nich Umbridge. Memom łączącym monarchinię z wredną czarodziejką nie było końca.
Najnowsza odsłona "The Crown" miała swoją premierę 9 listopada bieżącego roku. Choć sezon spotkał się z mieszanymi opiniami wśród recenzentów i krytyków, Staunton została doceniona za swoją subtelną grę aktorską.
"Imelda Staunton, podobnie jak jej doskonałe poprzedniczki, nie gra jednak pomnika i ikony, ale nieco zagubioną kobietę, która zmaga się z przemijaniem, postępującą starością i gwałtownymi zmianami. Aktorka pozwala momentami, aby emocje przeniknęły przez fasadę i wtedy jest najlepsza" – czytamy w recenzji "The Crown" autorstwa Oli Gersz z Działu Kultura w naTemat.
Dolores Umbridge jest tylko częścią wspaniałej serii, a ja jestem zaledwie jedną z wielu postaci, które mogą przestraszyć kilkoro dzieci na ulicy.
Imelda Staunton
w wywiadzie dla IndieWire
Myślę, że największym wyzwaniem dla mnie było bycie królową, którą ludzie najbardziej teraz kojarzą. Wersja Claire Foy była niemalże dramatem kostiumowym, ponieważ wydawała się żyć tak dawno temu, a wersja Olivii Colman była jak utwór z epoki. Piąty sezon po prostu wydaje się o wiele bardziej współczesny. Pomyślałam: "Nie mogę teraz nikogo oszukać".