Zofia Merle nie żyje. Widzowie dobrze znali ją z wielu kultowych produkcji, takich jak: "Noce i dnie", "Chłopi", "Miś", "Alternatywy 4" czy serialu "Klan". Portal tvp.info podał, że artystka zmarła w Szpitalu Wolskim po długiej i ciężkiej chorobie. Miała 85 lat.
Reklama.
Reklama.
Zmarła Zofia Merle
Zapisała się na kartach historii polskiej kinematografii jako jedna z najbardziej znanych i utalentowanych aktorek. "Zofia Merle nie żyje" – ta informacja trafiła do mediów 13 grudnia 2023 roku. Podał ją m.in. serwis tvp.info, powołując się na źródła zbliżone do rodziny.
Wiadomo, że w ostatnich latach ze zdrowiem artystki nie było najlepiej. Choć nie przekazano dokładnej przyczyny śmierci, to wspomniano, że "Merle odeszła po długiej i ciężkiej chorobie".
Pożegnała jedynego syna i ukochanego męża
Choć w życiu zawodowym odnosiła sukcesy, to prywatnie przeżywała przykre chwile. W 2013 roku straciła jedynego syna, Marcina Mayzela, który zmagał się z rakiem trzustki.
Kilka lat później zmarł jej ukochany mąż Jan Mayzel. Jak relacjonował wówczas "Super Express", Zofia Merle nie była w stanie osobiście uczestniczyć w ostatnim pożegnaniu małżonka.
– Zosia jest bardzo schorowana i nie mogła być na pogrzebie. Mieszka w bloku bez windy i już od pewnego czasu nie wychodzi z domu, bo nie jest w stanie wejść ani zejść po schodach – ujawniła osoba z jej bliskiego otoczenia.
Kariera Zofii Merle
Aktorka zagrała ponad 200 ról w filmach i serialach.
Występowała w produkcjach Stanisława Barei: "Co mi zrobisz, jak mnie złapiesz?", "Miś", "Alternatywy 4" czy "Zmiennicy".
Jej talent można było również oglądać w "Chłopach" Rybkowskiego, "Nocach i dniach" Antczaka, w "Niezwykłej podróży Baltazara Kobera" Hasa czy "Rozmowach kontrolowanych" Chęcińskiego.
Zaskarbiła sobie rzeszę fanów, grając przez wiele lat panią Stenię w serialu "Klan". Młodsi widzowie mogą ją kojarzyć z epizodycznych ról u Marka Koterskiego. Wystąpiła w "Dniu świra" i "Wszyscy jesteśmy Chrystusami" z 2006 roku.
Merle w jednym z wywiadów przyznała, że zawód aktorki nigdy nie był jej wymarzonym. Chciała jednak dawać dużo radości inny.
– Ja jestem zawodowo rozrywkową panienką. Nigdy nie czułam, że mam jakąś misję, że niosę kaganek. Niech ważne rzeczy ludzie wynoszą z domu. My powinniśmy im dawać radość. Od wielkich rzeczy są autorytety, a Merle jest od rozśmieszania. A w ogóle w głębi duszy jestem gospodynią domową, która sobie dorabia jako aktorka – mówiła dla "Vivy!".
W późniejszych latach, gdy Merle nie miała już obok siebie syna ani męża, Rafał Dajbor poprosił ją o komentarz do książki "Mój mąż jest z zawodu dyrektorem. Czyli jak u Barei 2". Wtedy gorzko podsumowała, że już do aktorstwa nie chce wracać.
– To wszystko działo się tak strasznie dawno, że nic już z tego nie pamiętam. Chcę, żeby pan wiedział, że od kiedy umarł mój syn, takie słowa jak teatr, film, telewizja, radio, dubbing, estrada i kabaret stały się dla mnie tylko pustymi dźwiękami oznaczającymi sprawy, z którymi nie chcę mieć już nigdy więcej nic wspólnego. I to może pan napisać w swojej książce – powiedziała.
W naTemat jestem dziennikarką i lubię pisać o show-biznesie. O tym, co nowego i zaskakującego dzieje się u polskich i zagranicznych gwiazd. Internetowe dramy, kontrowersyjne wypowiedzi, a także ciekawostki z życia codziennego znanych twarzy – śledzę je wszystkie i informuję o nich w swoich artykułach.