Masowy przekręt Polaków, czyli Bentley i Ferrari, jako pomoc drogowa. "Magiczna" przeróbka pozwala zaoszczędzić tysiące
Michał Mańkowski
06 marca 2013, 20:49·4 minuty czytania
Publikacja artykułu: 06 marca 2013, 20:49
Mercedes, Bentley, Ferrari, Porsche, Maserati. Robi wrażenie, prawda? Ta lista samochodów z najwyższej półki jest jednocześnie zestawieniem aut… pomocy drogowej. Przynajmniej teoretycznie, bo Polacy znaleźli skuteczną furtkę, która pozwala nie płacić podatku za taki zakup. Wystarczy zrobić trochę technicznych przeróbek i zarejestrować luksusowy samochód, jako pojazd pomocy drogowej. Po raz kolejny widać, że Polak potrafi. Trudno się jednak dziwić, bo zaoszczędzić można naprawdę sporo.
Reklama.
Jak wyobrażasz sobie samochód pomocy drogowej? Zapewne tak jak wszyscy – wielka laweta, ewentualnie duże auto z kogutem, dodatkowo oklejone odpowiednimi napisami. Nie ma w tym nic dziwnego, bo w praktyce właśnie tak wyglądają. Dlatego patrząc na listę sprowadzonych do Polski aut pomocy drogowej można się zdziwić. Nawet bardzo.
W 2012 roku do kraju sprowadzono aż 415 luksusowych samochodów osobowych, które w dokumentach figurują, jako "pojazdy specjalne" – wynika z raportu Instytutu Badań Rynku Motoryzacyjnego Samar opracowanego m.in. na podstawie Centralnej Ewidencji Pojazdów. W tym aż 208 aut jest stosunkowo młodych, bo maksymalnie trzyletnich. Natomiast w styczniu tego roku do kraju przyjechało już 46 takich samochodów.
Luksusowa pomoc drogowa
W taki oto sposób pojazdy pomocy drogowej jeżdżące – przynajmniej teoretycznie – po polskich drogach to: Aston Martin Rapide i Mercedes S65 AMG – każdy warty ponad milion złotych. Jeżeli zepsuje ci się samochód, być może przyjedzie odholować go Bentley Continental GT za jedyne 970 tysięcy złotych lub Ferrari California (912 tys. zł). Na liście najdroższych importowanych samochodów zarejestrowanych, jako pomoc drogowa znajdą się także takie perełki, jak: Porshe 911 Turbo (791 tys. zł), Mercedes S600 (725 tys. zł), Maserati Quattroporte GTS (693 tys. zł), czy BMW 760Li (685 tys. zł).
20 najdroższych samochodów "pomocy drogowej"
1. Aston Martin Rapide 6.0 V12 477 KM - 1 070 700 PLN,
2. Mercedes S65 AMG Long 6.0 V12 630 KM - 1 057 000 PLN,
3. Bentley Continental GT 6.0 V12 560 KM - 972 868 PLN,
4. Ferrari California 4.3 V8 430 KM - 912 585 PLN,
5. Porsche 911 Turbo 3.8 V6 500 KM - 791 405 PLN,
6. Mercedes S600 5.5 V12 517 KM - 725 000 PLN,
7. Maserati Quattroporte GTS 4.7 V8 440 KM - 693 465 PLN,
8. BMW 760Li 6.0 V12 544 KM - 685 900 PLN,
9. Maserati Gran Turismo S 4.7 V8 440 KM - 633 290 PLN,
10. Lexus LS600h Long 5.0 V8 445 KM - 627 200 PLN,
11. Porsche Cayenne Turbo 4.8 V8 500 KM - 600 804 PLN,
12. Mercedes CL 500 4.6 V8 435 KM - 575 500 PLN,
13. Jaguar XJ 5.0 V8 510 KM - 560 600 PLN,
14. Audi S8 4.0 V8 520 KM - 551 400 PLN,
15. Mercedes SL500 5.5 V8 388 KM - 520 500 PLN,
16. Porsche Panamera 4S 4.8 V8 400 KM - 519 684 PLN,
17. Audi R8 4.2 V8 420 KM - 515 300 PLN,
18. Volkswagen Pheaton 4.2 V8 335 KM - 504 890 PLN,
19. BMW M5 4.4 V8 560 KM - 480 500 PLN,
20. Nissan GT-R 3.8 V6 480 KM - 444 590 PLN. CZYTAJ WIĘCEJ
lista 20 najdroższych samochodów zarejestrowanych, jako pomoc drogowa w 2012 roku opracowana przez Instytut Samar
Z raportu Instytutu Samar wynika, że w 2012 roku "pomoc drogowa" wyjątkową sympatią darzyła Audi. Sprowadzono 161 egzemplarzy zarejestrowanych w ten sposób. Na drugim miejscu było BMW (84), a na trzecim Mercedes (73). Na liście są samochody z niemal każdej luksusowej marki. Łączy je jedno: gigantyczna pojemność silnika.
Kasa, kasa, kasa
Okej, ładne liczby i jeszcze ładniejsze samochody, ale o co chodzi? Oczywiście o pieniądze. Kreatywni (cwani) Polacy znaleźli sposób, który pozwala nie płacić im podatku za zakup i sprowadzenie auta. A ten jest spory, bo akcyza na auta z silnikiem o pojemności powyżej 2 litrów wynosi 18,6 procent. Szybka matematyka i już wiemy, że za każde sto tysięcy wartości pojazdu trzeba by zapłacić 18,6 tysięcy złotych podatku. W przypadku nowych aut zaoszczędzić można także odliczając cały VAT. Sporo, dlatego wizja takiej oszczędności kusi.
A zaoszczędzić można właśnie rejestrując auto, jako pojazd specjalny. Osoba, która zadeklaruje, że sprowadza samochód pomocy drogowej, a nie osobowy, nie musi płacić wspomnianej akcyzy. Przykład: importując Mercedesa wartego okrągły milion musielibyśmy zapłacić podatek w wysokości 186 tysięcy złotych. Trochę dziwne, że oszczędzać chcą osoby, które stać na takie auta, ale z drugiej strony – za taką kwotę można kupić drugie, niemniej luksusowe auto.
Sprawdź też: Nadchodzi wybawienie dla gubiących kluczyki do samochodu. Zastąpi je smartfon
Biurokracja
Jak w takim razie możliwe, że luksusowe auta figurują, jako pomoc drogowa skoro na pierwszy rzut oka widać, że ani to laweta, ani holownik? Są odpowiednio przerabiane. Koszt takiej usługi zaczyna się od dwóch tysięcy złotych, ale w perspektywie kilkudziesięciu tysięcy złotych oszczędności to znikomy wydatek. – Są dwa rodzaje samochodów pomocy drogowej. Naturalnie ciężko przerobić luksusowe auto na lawetę, ale już dużo łatwiej zrobić z niego pojazd służący do holowania innych. Musi mieć odpowiednie oznaczenie, czyli taśmę odblaskową, żółty kogut oraz sztywny hol – wyjaśnia w rozmowie z naTemat doradca podatkowy Mariusz Makowski.
Taką przeróbkę robi się jeszcze, gdy samochód jest za granicą. Wtedy auto przekraczające granicę z Polską w dokumentach figuruje, jako auto specjalne. Wojciech Drzewiecki, ekspert z Instytutu Samar. – Tak naprawdę może być tak, że płaci się tylko za odpowiednie papiery, a nie realną przeróbkę samochodu. Urzędnik w trakcie rejestracji samochodu w Polsce patrzy na dokumenty, nie ogląda auta. Ciężko mi sobie wyobrazić, żeby ktoś do Astona Martina montowano hak i inne elementy – mówi nasz rozmówca.
"Magiczna" metamorfoza
Samochód wjeżdża do Polski, zostaje zarejestrowany, a potem "magicznie" przemianowany z powrotem na osobówkę. Zaoszczędzone? Zaoszczędzone. Pojawia się jednak pytanie, czy taki proceder jest w ogóle legalny. – Jeżeli nie, to nikt by się takiego ryzyka nie podejmował. Inna sprawa to, czy firmy lub osoby, które sprowadzają tego typu pojazdy mają prawo je użytkować. Raczej nie zajmują się pomocą drogową, dlatego po załatwieniu wszystkich formalności auto dostaje z powrotem homologację na osobówkę – tłumaczy Wojciech Drzewiecki.
Ile straciło na tym państwo?
Ze wstępnych wyliczeń wynika, że potencjalna strata dla budżetu z tytułu niezapłaconej akcyzy mogła wynieść w przybliżeniu 11 mln PLN. Jeżeli weźmiemy pod uwagę, że niemal połowa z tych aut to mogły być auta nowe, dochodzi jeszcze strata na VAT, która wynosi również ok. 10 mln zł. W sumie potencjalna strata budżetu mogła oscylować w granicach 20 mln zł. CZYTAJ WIĘCEJ
źródło: samar.pl
– Teoretycznie jest to legalne, ale w praktyce to mimo wszystko obejście przepisów. Organom celnym jest ciężko to udowodnić, bo sprowadzając auto zza granicy nie trzeba zgłaszać tego faktu do izby celnej. Służba musi sama uzyskać informacje o zarejestrowanych autach i na tej podstawie może podejmować działania zmierzające do ustalenia, czy faktycznie taki samochód jest pomocą drogową czy osobówką – mówi doradca podatkowy Mariusz Makowski.
Ekspert Instytutu Samar, Wojciech Drzewiecki wyjaśnia, że zgodnie ze stanowiskiem Ministerstwa Finansów urzędy celne mają aż pięć lat na zweryfikowanie wszystkich takich transakcji. – Przez pięć lat od przeprowadzania transakcji urząd celny ma prawo weryfikować konkretne auto – mówi.
Niestety nawet jeżeli ustali się, że pojazd pomocy drogowej jakimś "cudem" na terenie Polski zamienił się w samochód osobowy, to nadal nie wiadomo, kogo za to karać. – Pojawia się pytanie, czy winny jest właściciel auta, co jest najprostszym rozwiązaniem. Czy może firma, która zajmowała się dokumentacją i dokonywała przeróbek za granicą – mówi Drzewiecki. – Trudno ustalić winnego – dodaje Mariusz Makowski.
Nasza firma zajmuje się przeróbką niezarejestrowanych w Polsce samochodów osobowych na samochody specjalne oraz załatwianiem wszelkiej dokumentacji w Niemczech.