Agencja Gazeta / fot. Paweł Piotrowski

Ostatnio słyszałem w radio, że w motoryzacji jest kryzys. Podobno polega on na tym, że spada sprzedaż aut. O ile w Chinach, USA i Japonii oznak kryzysu nie widać, to już Europa nie wygląda tak kolorowo.

REKLAMA
Jeśli kryzys zdefiniować tak, jak definiują go producenci samochodów, to jest on takim stanem rynku, gdy sprzedaż aut spada. Jednak kryzys to dość szerokie pojęcie i dla każdego może oznaczać on co innego. Jeden będzie miał kryzys, gdy skończy mu się paliwo, inny, gdy będzie jeździł jednym samochodem dłużej, niż 5 lat.
Według mnie kryzys to taka sytuacja, gdy komuś czegoś ważnego brakuje. Na przykład gdy ktoś nie ma samochodu, to jest mały kryzys. Więc dlaczego jeśli każdy ma samochód, to jest kryzys?
Przyjrzyjmy się. Jeśli producenci nie mogą sprzedać samochodów to znaczy, że każdy kogo stać na takie dobro, już je zakupił. Załóżmy, że w zeszłym roku każde gospodarstwo domowe kupiło nowy samochód i każde posiada przynajmniej jeden. W tym roku już nikt nie potrzebuje auta chyba że, któreś gospodarstwo chce mieć dwa. Czy sytuację, w której każdy ma samochód można nazwać kryzysem? Patrząc okiem dilera to wielki kryzys bo nikt nie kupi auta przez najbliższy czas. Od samochodów aż się roi na naszych drogach i są coraz nowsze, a producenci wciąż mają problem.
logo
Agencja Gazeta / fot. Cezary Aszkielowicz

Tymczasem dilerzy też mają samochody, nawet ich nadmiar, bo wyprodukowali za dużo. Stoją w salonach i z kwartału na kwartał są przeceniane. To ich problem. Nie muszą produkować ich aż tyle.
Mam w okolicy piekarnię, do której jak idę o godzinie 17, a otwarta jest do 18, to zostają tylko tzw. resztki. Przed godziną 18 trudno kupić jeden, cały chleb. Oni nie mają kryzysu. Oni dostosowują podaż do popytu. Kryzys producentów polega na tym, że nie potrafią planować produkcji.
Wróćmy jeszcze na chwilę do klienta. Najlepiej, jakby każdy kupował samochód co rok, stary sprzedawał, a jeszcze lepiej złomował. Tylko, że statystycznego Polaka nie stać na nowy samochód, a co dopiero na jeden rocznie. Jeśli go nie stać to nie znaczy, że ma kryzys, bo auto już stoi w garażu, tylko starsze, kupione 5 lat temu. Ale jeśli chce, może mieć kryzys jeśli kupi nowy samochód na kredyt, bo wtedy kupi coś, na co go nie stać. Potem kupi następny i następny i nie będzie pamiętał już, które auto spłacił, a którego jeszcze nie. I wtedy będziemy mieli prawdziwy kryzys, ale producenci będą zadowoleni. A czy zawsze musi być tak, że ktoś musi mieć kryzys żeby ktoś inny był zadowolony?