Za granicą bieganie czołowych polityków to norma. Nicolas Sarkozy, George W. Bush czy Joschka Fischer. Ten ostatni swego czasu ważył stanowczo zbyt dużo i postanowił zmienić tryb życia. Zrzucił 35 kg, zaczął biegać maratony, napisał też książkę, która sprzedała się w prawie półmilionowym nakładzie. - Zrobiłem tym więcej dla Niemców niż trzy reformy zdrowia - zwykł mawiać. A jak biegają politycy w Polsce? Postanowiliśmy to sprawdzić.
Jest rok 1993. Biegać zaczyna Tadeusz Jarmuziewicz, który dziś pracuje jako sekretarz stanu w Ministerstwie Transportu. - Ja byłem pierwszym polskim parlamentarzystą, który biegał maratony. Wtedy nie było to jeszcze tak popularne. Na listach startowych różnych imprez przewijało się około 3 tysięcy polskich nazwisk. Dziś jest to mniej więcej 10-15 tysięcy. Niesamowite, jak bieganie się rozwinęło - mówi Jarmuziewicz w rozmowie z naTemat.
Donald Tusk na krakowskich Błoniach. Już po treningu
Biegacz i organizator
Zresztą nasz rozmówca nie poprzestał na samym bieganiu. Jest zawodnikiem - amatorem, ale i organizatorem. Odbyło się już pięć edycji mistrzostw świata parlamentarzystów, które są jego pomysłem. - Tropię tych biegaczy po całym świecie. To nie jest takie łatwe, bo regularnie odbywają się wybory i jestem skazany na taki permanentny monitoring. Ilu polityków biega maratony? Myślę, że osiemdziesięciu, maksymalnie stu. Przez moje zawody przewinęło się ponad pięćdziesięciu - opowiada pracownik Ministerstwa Transportu. Gdy pytam o najlepszych, wymienia Estończyka Meelisa Atonena, który swego czasu był ministrem gospodarki. I Austriaka Reinharda Lopatkę, kiedyś ministra sportu, człowieka, który nadzorował organizację Euro 2008. - To taka austriacka Mucha, niech pan tak to zapisze - mówi Jarmuziewicz.
Dzwonimy do Wojciecha Olejniczaka, który w ubiegłym roku podkreślał, że jego sportowym celem numer jeden jest przebiec pierwszy maraton. - Planuję to w tym roku. Na jesieni zamierzam wystartować w Maratonie Warszawskim. Zresztą już w przyszłą niedzielę (25 marca - red.) pobiegnę w półmaratonie w stolicy. Chciałbym osiągnąć czas w granicach półtorej godziny. Na razie mój rekord to 1:36 - mówi nam Olejniczak.
O maratonie myśli też Adam Bielan. 42 kilometry i 195 metrów przebiegnięte w 2012 roku - to miał być jego cel. Dziś lekko zaburzony: - Miałem dość poważną kontuzję i przez kilka miesięcy nie mogłem regularnie trenować. Ale rok 2012 jeszcze się nie skończył. Wciąż mogę zrealizować swój cel. Wojtek mnie zresztą namawia na start w maratonie - słyszę od niego w słuchawce.
Podium wśród równolatków
Właśnie, Maraton Warszawski. W ubiegłorocznej edycji imprezy niebywałej rzeczy dokonał Antoni Mężydło. Na starcie stanęło 4 tysiące biegaczy, z Polski i innych państw. Polityk Platformy, a wcześniej Prawa i Sprawiedliwości, kilka miesięcy przed zawodami wznowił treningi po ponad dwurocznej przerwie. Do tego akurat trwała kampania wyborcza. Ciągłe spotkania z wyborcami, nakłanianie, przemawianie. Trenował w wolnym czasie, lecz tego za wiele nie było.
Mimo tego Mężydło w Warszawie uzyskał czas 3:06:00, co dało mu 104. miejsce w kategorii open i drugie w kategorii wiekowej do lat 60. - Okazało się, że warto było. Pudło w kategorii wiekowej w tak prestiżowym maratonie to jak na mnie bardzo duże osiągnięcie - napisał polityk na swojej stronie internetowej.
Biegać gdzie tylko się da
Trenują najczęściej rankiem, po wstaniu, przed wyjściem do pracy. - To świetny początek dnia. Daje kopa. Kiedyś nie potrafiłem zacząć bez kilku kaw, a teraz ożywia mnie jogging - mówił Bielan w wywiadzie dla PolskaBiega.
Podobnie biegają też inni. - W dni powszednie mój trening odbywa się wcześnie. Po Warszawie, ale i po Brukseli, po lesie, w parku, po ulicy, ale i w klubie fitness. W godzinach popołudniowych też czasami biegam, ale tylko w weekendy - wyjaśnia Olejniczak. Zresztą były minister rolnictwa nie skupia się tylko na bieganiu. Jeździ też na rowerze i regularnie pływa. Może więc triathlon?
- Tak, trafił pan. W tym roku planuję start w Suszu w połówce Ironmana - słyszę w słuchawce. Oznacza to, że Olejniczak najpierw przepłynie 1,9 kilometra, później 90 wykręci na rowerze, by całość zakończyć przebiegnięciem półmaratonu.
Jarmuziewicz kocha biegać u siebie w domu, pod Opolem. Wyrusza z domu i już po 100 metrach znajduje się w lesie. A tam cisza, spokój i piękne trasy. Zresztą w samym Opolu też zamierza w tym roku startować. 6 maja odbędzie się tam po raz drugi bieg maratoński.
Kluczowa idea rywalizacji
Czym dla polskich polityków jest bieganie? Rywalizacją czy raczej zabawą? Takim sympatycznym hobby? - Zabawa?! A sądzi pan, że po co Tusk ze Schetyną ruszają na boisko piłkarskie? Żeby się poklepać po plecach? - Jarmuziewicz jest lekko oburzony, że zadaję mu takie pytanie - Idea rywalizacji jest w sporcie kluczowa. Wie pan, bez niej sport nie miałby żadnego sensu.
Olejniczak do biegania podchodzi nieco inaczej - To jest częsty temat rozmów wśród osób, które uprawiają sport. Ale wie pan, my na wyniki się nie ścigamy. W tym wszystkim chodzi raczej o to, by samemu być coraz lepszym. By mieć motywację do systematycznych treningów.
Jarmuziewicz: - A z kim pan wcześniej rozmawiał? Olejniczak? Przecież on jeszcze żadnego maratonu nie przebiegł. Ciężko go uznać za takiego prawdziwego biegacza. Niech chociaż najpierw ukończy Maraton Komandosa, gdzie z ciężkim plecakiem przebijasz się przez bagna. Albo niech przebiegnie 42 kilometry po piachu, z Jastarni do Władysławowa i potem z powrotem. To jest prawdziwe bieganie, to jest prawdziwa wojna.
Maraton Komandosa, o którym mówi Jarmuziewicz, wygląda tak:
Byle w dobrych godzinach Wielu polityków sądzi, że bieganie, czy może szerzej - uprawianie sportu, pozytywnie wpłynie na ich wizerunek. Dr Olgierd Annusewicz z Uniwersytetu Warszawskiego przekonuje nas jednak, że z takim rozumowaniem trzeba być bardzo ostrożnym. - Generalnie biegający polityk pokazuje, że jest człowiekiem aktywnym i silnym fizycznie. Natomiast jest też tutaj duże ryzyko, bo nie wszyscy "biegają z głową". Weźmy panią Muchę, która okrążała na nogach Stadion Narodowy. Wrażenie było kiepskie. Zamiast pracować, biega. Poza tym przecież ten stadion miał służyć piłkarzom, tu miał odbyć się mecz Legii z Wisłą a nie jakiś happening biegowy. To na jej wizerunek nie mogło dobrze wpłynąć - przekonuje Annusewicz.
Przykładowe wyniki polskich polityków:
Wojciech Olejniczak - rekord życiowy w półmaratonie - 1:36
Tadeusz Jarmuziewicz - rekord życiowy w maratonie - 3:20
Antoni Mężydło, wynik z Maratonu Warszawskiego 2011 - 3:06
Grzegorz Kołodko, rekord życiowy w maratonie - 3:28
Czyli biegać jak najbardziej. I zdrowo dla ciała i dla słupków poparcia. Byle politycy nie robili tego w godzinach, uznawanych przez ludzi za niewłaściwe. Przykład? Donald Tusk grający o 14.00 w tenisa z Pawłem Grasiem. I dający się wówczas sfotografować.
Nieprzypadkowo podaję przykład tenisa. Bo bieganie to nie jedyny sport uprawiany przez polityków. Zapalonym tenisistą jest Jerzy Fedorowicz, a jego bardziej znani koledzy z Platformy - Donald Tusk, Grzegorz Schetyna i spółka - regularnie biegają za piłką. Z kolei Marek Siwiec uwielbia kolarstwo. Podobno w ciągu roku przejeżdża na rowerze 5 tysięcy kilometrów.
- To jest właśnie piękne. Marek wie, że nie dorówna mi na trasie biegowej. A ja jestem przekonany, że jako kolarz to mogę mu buty czyścić - kończy Olejniczak.
Ale polityk lewicy jest nie tylko dobrym biegaczem. W Parlamencie Europejskim na siłowni wisi specjalna tabela rekordów. Nazwisko "Olejniczak" jest tam w samej czołówce.
Reklama.
Udostępnij: 17
Jerzy Skarżyński, maratończyk
z wywiadu dla PolskaBiega.pl:
Najskuteczniejsze jest pokazywanie znanych ludzi, polityków, aktorów, dziennikarzy, którzy są aktywni. Jeśli lekarz powie pacjentowi "powinien pan zmienić tryb życia, uprawiać sport, biegać", nie zadziała to tak, jak informacja, że np. Tomasz Lis biega w maratonach. Napisałem kiedyś, że największym sukcesem byłoby "umaratończykowienie" Wojciecha Manna, który jest bardzo popularny. I otyły. Gdyby zaczął biegać, zachęciłby do tego Polaków.
zapytany przez Piotra Pacewicza o to, jakim biegaczem jest Donald Tusk:
Samotny, prawda? Wiemy, że gdzieś biega, ale zawsze sam. Może 3 km z przeszkodami? Może przełaje? Nie! Bieg na orientację! Jak się zorientuje, że trzeba w prawo, to skręca w prawo, a jak mu powiedzą, że w lewo, to skręca w lewo, żeby być jak najbliżej oznaczonych
punktów. Ale wolno, coraz wolniej.