Himalaista Leszek Cichy uważa, że nie ma już nadziei na uratowanie dwóch zaginionych na Broad Peak polskich wspinaczy. Według niego Maciejowi Berbece i Tomaszowi Kowalskiemu zabrakło sił na kontynuowanie schodzenia.- Ta adrenalina, która pchała ich na wierzchołek i pozwalała im w tych warunkach wchodzić na szczyt, po prostu skończyła się. Dokładnie na szczycie - powiedział Cichy w "Kontrwywiadzie RMF FM".
Cichy zauważył, że wczoraj na Broad Peak była dobra widoczność, więc jeśli pozostali członkowie ekspedycji nie dostrzegli zaginionych Polaków, to znaczy, że "tam nikogo już nie ma". Zdobywca Mount Everest przyznał, iż w przeszłości zdarzało się, że wspinacze wracali do bazy nawet po 30-godzinnym nieplanowanym pobycie na dużej wysokości, ale w tym przypadku nie ma żadnych sygnałów, które dawałyby nadzieję na uratowanie Berbeki i Kowalskiego. - Zdarzały się takie sytuacje, ale to jednak było związane z jakimś ruchem, ktoś musiałby chodzić, przesuwać się. Jeżeli przez 36 godzin ktoś siedzi w jednym miejscu, to znaczy, że nie ma siły zejść albo że już nie żyje. (…). Wydaje mi się, że zrobiono naprawdę wszystko, co można było - powiedział Cichy.
Jego zdaniem Berbeka i Kowalski najprawdopodobniej ulegli na szczycie gwałtownemu osłabieniu, przez które schodzili znacznie wolniej niż zakładał plan. Himalaista nie sądzi jednak, by decyzja o rozdzieleniu się wspinaczy - na dwóch, którzy schodzili szybciej i dwóch, którzy mieli mniej sił - była w tym przypadku błędna. - To nie zawsze jest standardem, ale w tym przypadku miało uzasadnienie - ta pierwsza dwójka szybciej schodziła. Wystarczyło 50 czy 100 metrów zejść poniżej przełęczy i nagle okazywało się, że nie ma już szans wrócić na przełęcz. A tamta dwójka schodzi; wydaje się, że oni są tuż za nami. Poza tym obóz na 7400 jest dobrze widoczny. W razie czego możemy ich zobaczyć, pomóc, mamy łączność między sobą. Jeżeli to było zejście nocne, to można domniemywać, że jak zejdziemy do obozu, zapalimy maszynkę butanową, namiot zacznie świecić blaskiem, łatwiej będą mogli nas znaleźć w czasie zejścia nocnego - oświadczył Cichy.