Polak utknął w słowackich Tatrach
Według słowackich ratowników, 32-letni turysta z Polski planował udać się z Kráľovej holi do Andrejcovej, gdzie prawdopodobnie chciał spędzić noc. Warunki, jakie panowały wówczas w rejonach górskich, nie pozwalały na realizację jego pierwotnych zamierzeń.
Turysta udał się na szczyt Strednej Holi, gdzie wyczerpany ukrył się za skałą pod szlakiem i poprosił o pomoc. Opisał swoją lokalizację i udało mu się też wysłać współrzędne.
Zobacz także
Słowaccy ratownicy z HZS (państwowa zawodowa służba) odnaleźli Polaka i go ogrzali. Ponieważ był w stanie lekkiej hipotermii, zostało mu dostarczone jedzenie i ciepłe płyny. Potem sprowadzili mężczyznę bezpiecznie w dół.
Ponieważ 32-latek nie odniósł żadnych obrażeń, a jego stan nie wymagał dalszego leczenia i hospitalizacji w placówce medycznej, został przeniesiony do ośrodka noclegowego w Telgárt.
"Morsowanie" w górach
Do innej kuriozalnej sytuacji w górach doszło w czwartek 14 grudnia. Ratownicy w trakcie rutynowego patrolu na szczycie Babiej Góry natrafili na leżącego w śniegu mężczyznę.
Poszkodowany był bliski utraty przytomności, w utrudnionym kontakcie, na granicy 3. stopnia hipotermii. Miał na sobie jedynie krótkie spodenki, cienką czapkę i rękawiczki oraz niskie buty.
"Ratownicy, wykorzystując swój ekwipunek (zapasową odzież, ogrzewacze), przystąpili do zabezpieczenia termicznego osoby ratowanej oraz walki o utrzymanie funkcji życiowych turysty" – napisali w komunikacie ratownicy z GOPR Beskidy.
"Rozłożyli namiot ratunkowy i utworzyli punkt cieplny, w którym stopniowo ogrzewali mężczyznę (własnym ciałem, dodatkową odzieżą, ogrzewaczami chemicznymi oraz ciepłymi napojami). Z Markowych Szczawin wyruszył ratownik z noszami SKED oraz ekwipunkiem wykorzystywanym do transportu osób w hipotermii" – czytamy dalej.
Następnie ratownicy poprosili o wsparcie sekcji operacyjnej Babia Góra. "Z przełęczy został opuszczony technikami linowymi do tzw. Biwaku Zapałowicza. Później przetransportowano go skuterem z przyczepą na Markowe Szczawiny i dalej karetką GOPR do Zawoi Markowej, gdzie został przekazany Zespołowi Ratownictwa Medycznego.
Wyprawa ratunkowa trwała blisko cztery godziny. W działaniach wzięło udział 15 ratowników Grupy Beskidzkiej GOPR.