Nowy rok, nowa ja. Choć zwykle się z tego śmiejemy – zwłaszcza gdy ostatkiem sił docieramy do mety starego roku – to jest w tym jakaś magia, coś, co sprawia, że chce nam się wierzyć, że po zawieszeniu na ścianę nowego kalendarza możemy rozpocząć kolejny etap w życiu. O to nowe otwarcie zapytaliśmy kilka osób. Czy odpowiedzi zaskakują?
Reklama.
Reklama.
Adam, lat 26: Rozpisuję perspektywy na przyszły rok
Nie mam w zwyczaju robić tradycyjnych postanowień noworocznych, bo bardzo mnie to demotywuje.
Parę lat temu postanowiłem spróbować. Wyjąłem wielką kartkę i zapisałem tam wszystkie swoje cele i marzenia. Koniec końców nie zrealizowałem ani jednego. Część po prostu olałem, część mi nie wyszła, pomimo wielkich starań, a części nie mogłem zrealizować z niezależnych ode mnie przyczyn.
W ten o to sposób zostałem z jednym wielkim uczuciem wstydu. Dlatego teraz staram się przygotowywać postanowienia noworoczne bardziej pragmatycznie. Przypomina to trochę taki briefing w pracy.
Siadam i rozpisuję sobie perspektywy na przyszły rok. Te dotyczące rozwoju osobistego, rozwoju zawodowego, życia emocjonalnego etc. I w ten sposób układam swoje postanowienia, choć sam wolę to nazywać bardziej planem działania.
Ten plan zakłada działania bardzo prozaiczne, ale też bardzo intymne.
Przykład: Wiem, że będę w tym roku dążył do zmiany pracy. Planuję zacząć uczyć się tenisa i poprawić umiejętności językowe.
Jeśli chodzi o te bardziej intymne postanowienia, to bardzo chciałbym wreszcie uznać, że jestem ważny i mam prawo do swojego miejsca na tym świecie. Że mam prawo stawiać granice, być asertywny.
Chciałbym zrozumieć, że ja powinienem być dla siebie najważniejszy. Że czas stawiać siebie na pierwszym miejscu. Marzy mi się, że przestać się wstydzić w każdej sytuacji wymagającej ode mnie kontaktów społecznych.
A co najważniejsze – chciałbym wreszcie przestać się bać wszystkiego, co jest dla mnie nowe.
Czy uda mi się zrealizować to wszystko? Oj, będzie trudno, ale wiem, że będę się bardzo starał. Na pewno już teraz jestem na dobrej drodze, żeby w przyszłości uznać te postanowienia za spełnione.
Kinga, lat 33: Potrzebuję zmiany
Nie wierzę w cuda, ale w moim przypadku zwykle jest tak, że te spisane postanowienia udaje mi się zrealizować. Chwilę po zrobieniu listy zapominałam o tym, że w ogóle ją robiłam, ale kiedy pod koniec roku wyciągałam karteczkę z portfela, okazywało się, że przy większości punktów mogłam zaznaczyć "zrobione".
Umówmy się też, że nie były to tzw. pomysły od czapy. Moje postanowienia to coś, co siedzi we mnie od dłuższego czasu, jakieś pragnienia i plany, które wymagają determinacji, nie podboju kosmosu.
Przyznam jednak, że teraz jestem okrutnie zmęczona, więc moje postanowienie na 2024 rok to przede wszystkim spokój i dbanie o siebie, co oznacza lepszy i dłuższy sen, zdrowsze jedzenie, więcej ruchu.
Chciałabym też mniej się stresować, ale wiem, że to może być najtrudniejsze wyzwanie. Zdaję sobie jednak sprawę, że pomóc w realizacji tego celu może też kolejny punkt na mojej liście – zmiana pracy.
Chyba niczego nie pragnę tak bardzo jak właśnie nowego zajęcia, które doda mi energii, poweru do działania. Potrzebuję motywacji, satysfakcji, chęci do działania.
W obecnej pracy muszę zmuszać się do wypełniania obowiązków, co oczywiście robię, ale czuję, że ponoszę zbyt duży koszt. Nie chcę budzić się z myślą "aby do piątku" albo "tylko przetrwać ten dzień".
Igor 31 lat: Od zawsze miałem słomiany zapał
Nie mam tak, że tworzę listę postanowień noworocznych, które mają zmienić moje życie. Te zamierzenia pojawiają się u mnie kilka razy w roku, co dodatkowo zwiększa częstotliwość ich niespełniania. I tak pójście na ściankę wspinaczkową kończy się po obejrzeniu dwóch filmów o alpinistach, a częstsze granie na gitarze po kilku zagranych melodiach.
Od zawsze miałem słomiany zapał. Na szczęście w tych poważniejszych postanowieniach potrafię wytrwać – od 2,5 roku nie tykam alkoholu i narkotyków i dbam o to, co mam w życiu najlepiej jak potrafię.
A co do akcji noworocznych – w zeszłym roku wpadliśmy z żoną na pomysł nagrywania filmu sylwestrowego, w którym mówimy do samych siebie za co jesteśmy wdzięczni w starym roku i czego życzymy sobie w nowym. Chciałbym wam powiedzieć, co wtedy postanowiłem, ale przykro mi – za cholerę nie pamiętam, o czym mówiłem.
Marta, lat 39: Dojrzałam do tej decyzji
Po latach mam coś, co można nazwać postanowieniem noworocznym, choć raczej nie ma to związku z datą, a raczej z tym, że w końcu dojrzałam do tej decyzji.
Postanowiłam sobie, że nie będę się spinać, nie będę się denerwować rzeczami, które nie mają znaczenia. Na przykład, nic się nie stanie, jeżeli spóźnię się do pracy, a dzięki temu moje dziecko będzie szło do przedszkola z matką, która nie jest w stanie ciągłego napięcia.
Drugie – zadbam o siebie, o swoje potrzeby, o to żeby nie być ciągle zmęczoną, żeby czasem znaleźć czas na spotykanie się z ludźmi, żeby wyjść do parku i chwilę posiedzieć w ciszy, żeby pójść na zajęcia, na które nigdy nie było czasu, pomalować paznokcie.
Chcę w tym roku dać sobie przyzwolenie na postawienie siebie na pierwszym miejscu, na przekonanie siebie, że mam swoją wartość, że moje potrzeby są ważne i że mogę być w końcu szczęśliwa... Bez wyrzutów sumienia.
Kamila, lat 35: Chcę po prostu iść do przodu
Kiedyś miałam postanowienia, ale teraz chcę po prostu wygrzebać się z dołka krok po kroku. Czyli bardziej niż mówić, że będę robić to, to i to, chcę po prostu starać się iść do przodu. Chociaż zawsze w nowym roku mówię sobie mniej czegoś, a więcej czegoś i to lubię, czyli na przykład więcej wychodzenia do ludzi, mniej coli zero.
Marta, lat 30: Potrzebujemy symboliki w życiu
5 lat temu powiedziałabym wedle obiegowej, lifestyle'owej i basic bitchowej teorii, że o kant dupy te postanowienia, że przecież można zacząć cokolwiek zawsze. Ale jak mówi antropologia i nieco mniej psychologia – potrzebujemy symboliki w życiu, rytuałów przejścia, nowych otwarć.
Tylk, że te noworoczne postanowienia naturalnie kojarzą się z czymś dużym. Skoro to nowy rok, to trzeba wymyślić coś spektakularnego.
Bo co to za postanowienie: przestać jeść czekoladę? Myślę, że dobre postanowienie musi być konkretne i dość małe. Uważam, że lepiej pójść 4 razy na siłownię, niż nie iść wcale "bo to bezsensu".
Jest jeszcze coś takiego jak punkt wejścia, trochę jak z licytacją np. obrazu. Jeśli masz 2 tys. zł na obraz, to idiotyzmem jest brać udział w licytacji, która zaczyna się od 1800, bo nie masz na to zasobów. Tak samo jest z postanowieniami.
A jakie są moje? Ograniczyć palenie papierosów, picie energetyków. Kupować sobie coś konkretnego na początku miesiąca, a nie wydawać na pierdoły na początku, bo potem nie stać mnie na te lepsze rzeczy.
Chcę też jeść śniadanie w domu i to lepsze niż chleb z serem, chcę przestać pić piwo, nie robić sobie makaronu o 23. Planuję też robić 10 tys. korków dziennie, bo pomaga to mojej głowie, moim emocjom.
Justyna, lat 35: Chcę tylko odrobinę rutyny
Moje postanowienia są w tym roku inne niż przed laty. Owszem, chcę znowu schudnąć, nauczyć się języka, zrobić prawo jazdy, ale bardziej chciałabym po prostu: jeść codziennie dobre śniadanie, mieć czas na spacer, mieć pięć minut na to, by poczytać książkę, pobyć samej, w ciszy, w skupieniu, i zastanowić się, co dalej.
Do tej pory co roku miałam zawsze miałam nowy kalendarz, wpisywałam tam cele, a w tym roku chciałabym tylko żyć szczęśliwie i zdrowo, z odrobiną rutyny. I jeszcze, żeby nie bolało i żeby była radość.