Eliza Michalik
Eliza Michalik Fot. Tadeusz Wypych/REPORTER
Reklama.

Dla Jarosława Kaczyńskiego bowiem, od zawsze najważniejszy jest Jarosław Kaczyński. Nie ma w życiu tego człowieka (a śledzimy je od dziesięcioleci, ze względu na sprawowane przez niego funkcje publiczne) niczego, co byłby w stanie przedłożyć nad swój własny interes.

Lista osób, które Kaczyński skrzywdził w trakcie swojej działalności publicznej, którym uprzykrzył i zatruł życie, złamał je lub odebrał, jeśli nie w znaczeniu dosłownym to w rozumieniu śmierci cywilnej, jest bardzo długa. Są na niej jego najbliżsi współpracownicy, jest rodzina, i znajomi i współpracownicy, których wykorzystał, którym złamał kariery albo zrobił wielkie świństwa.

Kaczyński nie jest strategiem

Prezes PiS, wbrew powszechnej opinii, nie jest strategiem, czego dowiódł nie raz. Przeciwnie, jego siłą była zawsze – no właśnie – po prostu naga siła: zastraszanie, skrajna brutalność, szantaż, terror, przekupstwo, likwidacja cywilna i polityczna przeciwników lub tych, co się zwyczajnie z nim nie zgadzali, nienawiść i strach, a nie umiejętność przewidywania i tworzenia alternatywnych scenariuszy rozwoju sytuacji.

Nazywanie go strategiem było zwyczajnym lizusostwem tych, którzy dla własnej korzyści próbowali mu się przypodobać, jak już dziś wiemy, nie tylko polityków, ale i usłużnych dziennikarzy. I to by było na tyle.

Kiedy zdejmiemy z Kaczyńskiego zasłonę utkaną z bajań pochlebców i symetrystycznych iluzji zostaje naga prawda, czyli mały charakterologicznie, mściwy, podejrzliwy, pamiętliwy, agresywny i histeryczny satrapa, który nie dostrzega swojego zaślepienia i słabości. I tchórz. Jeden z największych, jakich wydała polska polityka. A trzeba przyznać, że konkurencja jest spora.

O co martwi się Kaczyński?

Kaczyński powiedział ostatnio, że jeśli rząd Tuska zlikwiduje TVP, to na tym się nie skończy. Oczywiście ma rację – to dopiero początek przywracanie praworządności i likwidowania aparatu nienawiści. Opinia ta wyraża po prostu najskrytsze obawy prezesa PiS, który bynajmniej nie martwi się o Polskę, tylko o siebie.

Jeśli Kaczyński przestanie być najważniejszym człowiekiem w PiS, to będzie tam nikim. Niższa pozycja niż wodza, nieomylnego pana swoich wiernych służących, nie wchodzi dla niego w grę. W jego przypadku możliwa jest tylko opcja zero–jedynkowa: wszystko albo nic. Albo będzie dzierżył w PiS pełnię władzy, albo zmiecie go rewolucja.

Przypuszczam, że jak zawsze w takich wypadkach, Kaczyński jest przez wielu ważnych polityków swojej partii szczerze nienawidzony i zapewne wielu z jego rzekomych popleczników marzy o jego politycznym końcu.

Swoją zapiekłością, odklejeniem od rzeczywistości, fatalnymi diagnozami politycznymi, Kaczyński sam postawi się w sytuacji nie tylko wroga publicznego Polski numer jego, ale także osobistego wroga wielu ludzi w PiS. I jestem pewna, że od dawna, jedynie przekonanie o nieograniczonej władzy prezesa i nieopłacalności puczu powstrzymywało wielu ludzi z PiS od rzucenia mu się do gardła.

logo

Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek

Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.

Kaczyńskiego nikt już nie obroni

Dziś, kiedy te powody ustają, Kaczyński wie, że do nikogo już nie może odwrócić się plecami. Jego wiek i zła kondycja sprawiają, że nie zdoła już nigdy odbudować pozycji, która gwarantowała mu przez lata lojalność i nietykalność, nawet tych, których katował swym okrucieństwem.

Nikt też nie obroni go przed gniewem Polaków, którym zabrał kawał życia i z chciwości i podłości zdewastował Ojczyznę. Oraz pośrednio zabił konkretne żony i córki, ofiary obłąkanych przepisów antyaborcyjnych wprowadzonych za jego rządów.

Niewykluczone, że zagrożona będzie też wolność osobista Kaczyńskiego, kiedy zajmą się nim prokuratura i sądy.

Kaczyński nie walczy więc dziś o PiS, walczy o siebie – także dosłownie.