Czekamy na decyzję Andrzeja Dudy w sprawie utworzenia rządu, a nie powinniśmy. Wynik wyborów jest jasny i prezydent powinien bez dłuższego namysłu powierzyć misję tworzenia rządu Donaldowi Tuskowi. Taką wolę wyrazili Polacy. Rząd PiS dostał od społeczeństwa czerwoną kartkę i prezydent ma nie przywilej, ale obowiązek dostosować do tego swoją decyzję. Mimo to – zwleka.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Zapewne nie jest to tylko niezdecydowanie. Sądzę, że także brak jasności, co do decyzji, jaką podejmie, a także, w niebagatelnej części fakt, że rozkoszuje się tą (jak i każdą inną) sytuacją, w której jest w centrum uwagi i dlatego przeciąga ją ponad rozsądną miarę. Andrzej Duda jest tak spragniony każdej sekundy uwagi świata, że kiedy ta mu się przydarzy, zrobi wszystko, żeby ten moment trwał.
Ze swojej strony opozycja zrobiła wszystko, żeby przekonać prezydenta – jej liderzy stawili się na rozmowy, zaprezentowali swoją gotowość do objęcia władzy podczas konferencji prasowej, Donald Tusk poleciał nawet (rejsowymi liniami, klasą ekonomiczną) do Brukseli i udało mu się wynegocjować wypłatę pierwszej transzy środków z KPO.
Jest jednak jeden warunek: rząd stworzony przez opozycję musi zdążyć do grudnia ze spełnieniem warunków dotyczących przywrócenia praworządności. Wahanie Prezydenta może więc kosztować Polaków 150 miliardów złotych, których bardzo potrzebujemy.
Nie wiem, nad czym zastanawia się Duda, skoro Jarosław Kaczyński nie tylko przegrał wybory, ale i stchórzył – nie miał odwagi przyjść do niego na rozmowy o utworzeniu rządu, pokazując kompletny brak odpowiedzialności za kraj.
Kaczyński odejdzie w niesławie
Kaczyński stchórzył zresztą także w dużo poważniejszej sprawie, pokazując, że nie jest żadnym liderem. Schował się za plecami swoich ludzi w sprawach dotyczących najpoważniejszych oskarżeń, jak to o inwigilowanie polityków opozycji już po wyborach, w celu uniemożliwienia im przejęcia władzy.
Mimo że przez osiem lat był osobą wydającą rozkazy i mógłby, jak sądzę, odpowiadać za sprawstwo kierownicze w wielu przypadkach łamania prawa przez ludzi PiS, nie stanął za nimi, nie przyznał się, że wszystko, co działo się z Polską, było efektem jego decyzji. Przeciwnie, swoim milczeniem bez oporów zrzuca odpowiedzialność na wykonawców swojej woli.
Spośród wielu razy, kiedy Jarosław Kaczyński stchórzył, ten jest chyba najbardziej haniebny – bo dla jego ludzi oznacza, że wobec czekających ich zarzutów i procesów są kompletnie zdani na siebie.
Adwokat Jakub Wende napisał na TT o Kaczyńskim, że to "upadek człowieka" i całkowicie zgadzam się z jego opinią. Kaczyński odejdzie w niesławie, zostawiwszy za sobą zgliszcza kraju, który doprowadził do ruiny i który pozbawił na niemal dekadę możliwości rozwoju.
Rozliczyć PiS i zabezpieczyć kraj
Zresztą, to może nie być koniec kłopotów z PiS – są jeszcze możliwości nieuszanowania werdyktu wyborców, przynajmniej w teorii, bo w praktyce mam wrażenie, że determinacja Polaków jest tak wielka, że jeśli PiS spróbuje oszustwa, po prostu wyjdą na ulicę.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
PiS może próbować przeciągać uchwalenie ustawy budżetowej – jeśli nie trafi ona na biurko prezydenta do 27 stycznia, może skrócić kadencję Sejmu i ogłosić przedterminowe wybory, już na wiosnę. Co, w spaczonym mniemaniu Kaczyńskiego, dałoby PiS szansę na ulubioną przezeń reasumpcję głosowania.
Trudno jednak w tej wersji zdarzeń ręczyć za Polaków i za to, że wobec tak jawnego lekceważenia wyniku wyborów i woli wyborców zachowania spokój i nie uciekną się do kryterium ulicznego.
Ta niezwykle niebezpieczna dla Polski sytuacja, w której Kaczyński wespół z nieodpowiedzialnym prezydentem mogą doprowadzić kraj do wojny domowej, skutkuje oczywistym wnioskiem: po rozliczeniu PiS, koniecznie należy umieścić w Konstytucji bezpieczniki uniemożliwiające tak łatwe, jak działo się to przez ostatnich 8 lat, rozmontowanie ustroju Polski, niezależności sądów i wolnych mediów. Po to, żeby niebezpieczeństwo, z którego skutkami teraz się mierzymy, już nigdy nie mogło się powtórzyć.
Jak słusznie zauważa prof. Marek Safjan, sędzia TSUE, przywracanie praworządności powinno odbywać się nie tylko pojedynczymi decyzjami dotyczącymi konkretnych ludzi, ale ustawowo, systemowo. Bo i cały system prawny został zniszczony. Prof. Safjan zaznacza jednak także stanowczo, że to musi odbyć się szybko, bez żadnego stanu niepewności i wahania.