Polskie dzieci są coraz grubsze i mniej się ruszają. Przykute do komputera nie mają jak spalić batonów i słodkich napojów, którymi karmią je szkolne sklepiki. - Wskaźniki otyłości u dzieci, gdy wchodziliśmy do Unii, były poniżej 11 procent, czyli lepiej niż średnia europejska, teraz osiągnęły 18 procent, czyli dużo powyżej średniej - ostrzega Katarzyna Bosacka. Jak to zmienić i chronić zdrowie naszych dzieci?
W Polsce od czasu wejścia do Unii Europejskiej mamy coraz większy problem ze zdrowym odżywianiem dzieci. Na alarm w najnowszym magazynie "Press" bije Katarzyna Bosacka. Dziennikarka znana z propagowania zdrowego trybu życia podkreśla, że gdy wchodziliśmy do UE, wskaźniki otyłości wśród dzieci były dużo niższe niż na Zachodzie. Z 11 proc. szybko poszybowały jednak do 18 proc. i dziś znacznie przekraczają unijną średnią. Co gorsza, WHO oceniła, że polskie 11-latki są najgrubsze i najmniej ruchliwe w Europie. - Winą za to obarczam między innymi producentów żywności, którzy faszerują nas niezdrowym jedzeniem - mówi Bosacka.
W rozmowie z naTemat podobnego zdania jest dietetyczka Ewa Ceborska-Scheiterbauer. - Rzeczywiście dzieci w Polsce jedzą w ostanich latach coraz gorzej. Bo my, dorośli również jemy gorzej - ocenia. - Proszę zobaczyć, co dzieje się w sklepikach szkolnych. Tam najczęściej można kupić batony i słodkie napoje. Często dzieci w szkole w ogóle nie mają dostępu do sklepiku i zastępuje go automat, a w nim tylko złe jedzenie - dodaje. Dietetyczka podkreśla, że jeśli mowa o wpływie Unii Europejskiej, to w tym przypadku akurat się mu nie poddaliśmy. Niestety, ponieważ w wielu państwach automaty ze szkół zniknęły, a w innych oferują zupełnie co innego, niż u nas. - W Polsce jest cola i batony, a np. w Portugalii w automatach można kupić jabłka albo kanapki - tłumaczy nasza rozmówczyni.
Tuczymy, bo rekompensujemy...
To, jak odżywiamy się sami i jak w konsekwencji odżywiamy nasze dzieci, wiąże się ściśle z pędem, w którym za cel postawiliśmy sobie jak najszybsze dogonienie mitycznego Zachodu. - To wszystko ma właśnie związek z tym naszym pośpiechem. Wystarczyłoby jednak, by producenci żywności w Polsce postarali się nieco bardziej w kwestii dostępu do dobrych, zdrowych produktów - ocenia Ewa Ceborska-Scheiterbauer. I dodaje, że problemy z dobrym odżywianiem się to paradoksalnie efekt tego, że stajemy się coraz bardziej rozwiniętym krajem.
Ma to także znaczenie w przypadku diety serwowanej polskim maluchom. Wielu rodziców wychodzi bowiem z założenia, że swoim dzieciom nie może odmawiać tego, czego samemu w dzieciństwie nie miało. Sami nie mieliśmy na chipsy, colę, czekoladę, więc teraz rekompensujemy to naszym dzieciom. Nie potrafimy im odmówić. Wielu rodzicom tak rozumiana miłość całkowicie przesłania zdrowy rozsądek. - Naprawdę nie tędy droga. Jeżeli ktoś chce serwować dzieciom frytki, bo sam nie miał okazji ich w dzieciństwie zbyt często jadać, to powinien raczej pomyśleć o jakiejś fajnej alternatywie - ostrzega ekspertka.
Slow food, czyli poświęć dziecku więcej uwagi
Jak można karmić dzieci ciekawie, a zarazem zdrowo, uczy na przykład ruch slow food. I na całe szczęście dla najmłodszych staje się on w Polsce coraz bardziej modny. - Ruch slow food promuje zdrowe odżywianie, ale to zarazem forma czegoś nowego i bardzo ciekawego. Już naprawdę bardzo wiele osób karmi swoje dzieci według tej filozofii żywienia. Jednocześnie wymaga ona też poświęcenia więcej czasu i uwagi niż kupno mrożonych frytek i szybkie podgrzanie ich w piekarniku - tłumaczy dietetyczka.
Choć elementem każdej zdrowej diety, szczególnie młodych ludzi, musi być ruch, to o zdrowie maluchów, które ruszają się coraz mniej, można zadbać także serwując im naprawdę dobry obiad. Bo dziś dzieci nie wychodzą na sanki czy boisko nie tylko dlatego, że lepszą alternatywą są gry komputerowe i Facebook. - Teraz dzieci nie wychodzą na podwórko także dlatego, że siedzą przed masą zadań domowych, a później idą na zajęcia z rysunku, fortepianu i wiele innych tego typu zajęć - mówi dietetyczka.
Wówczas dietę dziecka trzeba odpowiedni dostosować do takiego siedzącego trybu życia. - Gdy aktywność dziecka z różnych powodów jest bliska zeru, trzeba je tak odżywiać, by nie obrastały zbytnio w tkankę tłuszczową. W przeciwnym razie narażamy je na choroby układu krążenia, cukrzycę i całą gamę innych chorób cywilizacyjnych - wyjaśnia ekspertka.
Co zatem podawać na obiad w czasach, gdy dzieci są wręcz przykute do komputera i książek i nie mają czasu, by na podwórku podczas zabawy spalić batony, chipsy i słodkie napoje? Ewa Ceborska-Scheiterbauer przekonuje, że istnieje wiele prostych sposobów, by karmić dzieci zdrowo, a zarazem tak, aby je do zjedzenia obiadu zachęcić. - Świetną "dietą pod komputer" może być na przykład pierś z kurczaka marynowana w ziołach i następnie grillowana na specjalnej patelni, a do tego ziemniaki z wody z koperkiem. No i koniecznie pół talerza warzyw. Jakichkolwiek - radzi dietetyczka.
Wskaźniki otyłości u dzieci, gdy wchodziliśmy do Unii, były poniżej 11 procent, czyli lepiej niż średnia europejska, teraz osiągnęły 18 procent – czyli grubo powyżej średniej. Polskie 11-latki według Światowej Organizacji Zdrowia są najgrubsze i najmniej ruchliwe w Europie. CZYTAJ WIĘCEJ
Ewa Ceborska-Scheiterbauer
dietetyczka, podradnia Food & Diet
Świetną "dietą pod komputer" może być na przykład pierś z kurczaka marynowana w ziołach i następnie grillowana na specjalnej patelni, a do tego ziemniaki z wody z koperkiem. No i koniecznie pół talerza dowolnych warzyw.