Komisja śledcza do zbadania legalności, prawidłowości oraz celowości działań podjętych w celu przygotowania i przeprowadzenia wyborów Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej w 2020 r. w formie głosowania korespondencyjnego - to pełna nazwa ciała, które zajmuje się wyjaśnieniem polityczno-prawnych kontrowersji, jakich główną twarzą stał się były wicepremier i minister aktywów państwowych Jacek Sasin.
To przede wszystkim z nim opinia publiczna kojarzy tzw. wybory kopertowe. Potoczna nazwa afery sprzed blisko czterech lat nawiązuje do formy, w jakiej rząd Zjednoczonej Prawicy chciał przeprowadzić wybór głowy państwa.
Na świecie szalała wówczas pandemia COVID-19, a końca zaczęła dobiegać pierwsza kadencja Andrzeja Dudy. Ówczesna opozycja w związku z tym opowiadała się za zawarciem ponadpartyjnej zgody i przesunięciem terminu wyborów prezydenckich. Politycy Prawa i Sprawiedliwości stanęli jednak na stanowisku, iż byłoby to sprzeczne z prawem, w tym Konstytucją.
Z uporem rozpoczęli dążenia do zorganizowania głosowania zgodnie z kalendarzem wyborczym - 10 maja 2020 roku. Na początku kwietnia posłowie PiS przygotowali projekt ustawy ws. przeprowadzenia wyborów prezydenckich wyłącznie w drodze głosowania korespondencyjnego. W ciągu zaledwie jednego dnia przeprowadzono trzy czytania projektu i przyjęto ustawę głosami 230 posłów klubu PiS.
Nie mogła ona jednak zostać podpisana przez prezydenta, a tym bardziej wejść w życie przed wypowiedzeniem się Senatu. Zdominowana przez formacje demokratyczne izba wyższa parlamentu wykorzystała do ostatniego momentu czas przysługujący jej na analizę projektu wpływającego z Sejmu. Ostatecznie dopiero 5 maja senatorzy projekt odrzucili.
W międzyczasie o planach PiS zdążyła wypowiedzieć się m.in. Organizacja Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie. Biuro Instytucji Demokratycznych i Praw Człowieka OBWE zauważyło, że jeśli wybory prezydenckie w Polsce odbyłyby się tak, jak chciałaby tego ekipa Jarosława Kaczyńskiego, nie spełniłyby wymogów, aby uznać je za demokratyczne. Podobną ocenę zgłosiły liczne autorytety prawne, a także byli prezydenci i premierzy.
7 maja Sejm odrzucił uchwałę Senatu, a dzień później plany dotyczące tzw. wyborów kopertowych trafiły na biurko prezydenta, który pośpiesznie ustawę podpisał. Wtedy było już jednak wiadomo, że walka o utrzymanie terminu wyborów 10 maja jest skazana na niepowodzenia.
Państwowa Komisja Wyborcza wydała komunikat o tym, iż m.in. ze względu na fakt, że nowe przepisy odebrały jej kompetencje do ustalenia wzoru i zarządzenia druku kart do głosowania, w teoretycznym dni wyborów komisje wyborcze będą zamknięte, a cisza wyborcza nie będzie obowiązywała.
10 maja skończył się więc jedynie wydaniem przez PKW uchwały o tym, iż zaistniała sytuacja jest równoznaczna z taką, w której nie byłoby żadnego kandydata ubiegającego się o prezydenturę, co zobowiązuje marszałek Sejmu do rozpisania ponownych wyborów. Ten obowiązek Elżbieta Witek wypełniła 3 czerwca, gdy zarządziła wybory prezydenckie na 28 czerwca 2020 roku - te zorganizowano już bez większych kontrowersji, przede wszystkim w formie tradycyjnej.
W międzyczasie, gdy ustawa o wyborach kopertowych nie miała podpisu prezydenta, rząd PiS przeprowadził jednak szereg działań zmierzających do organizacji głosowania korespondencyjnego.
Największe kontrowersje wzbudziły dążenia działającej z inspiracji wicepremiera i ministra aktywów państwowych Jacka Sasina spółki Poczta Polska do uzyskania od władz samorządowych danych ze spisu wyborców (w tym numerów PESEL). Większość wójtów, burmistrzów i prezydentów miast odmówiło.
Osobnym skandalem był wyciek wzoru karty wyborczej z nazwiskami kandydatów oraz formularza do uzupełnienia danych wyborcy. Chroniony dokument jeden z niszowych kandydatów w wyborach prezydenckich - Stanisław Żółtek miał uzyskać od pracownika jednej z firm odpowiadających za pakowanie zestawów, jakie Poczta Polska miała rozesłać Polakom.
A wszystko to kosztowało miliony złotych, które poszły w błoto. Właśnie z tej historii wzięło się więc popularne określanie "przesasinić"...
Przeciwników organizacji tzw. wyborów kopertowych nie brakowało także obozie Zjednoczonej Prawicy. Bardzo sceptyczni wobec planów ekipy z Nowogrodzkiej byli przedstawiciele koalicyjnego Porozumienia.
Najgłośniej swój sprzeciw zgłaszał Jarosław Gowin, który w kwietniu 2020 roku, już na początku kontrowersyjnych działań rządu, złożył dymisję ze stanowiska wicepremiera i ministra szkolnictwa wyższego.
Czytaj także: https://natemat.pl/530086,jacek-sasin-stanie-przed-komisja-sledcza-wybory-kopertowe