"Jesteś zaborcza, facet ma prawo mieć przyjaciółki. Gdybyś pracowała nad swoją samooceną, takie podejrzenia nie przychodziłyby ci do głowy" – słyszę "złote rady" kobiet i ręce mi opadają. Nie, nigdy nie uwierzę, że przyjaźń faceta z byłą partnerką jest okej. I wy też nie musicie. Nawet jeśli "postępowe" koleżanki rzucą was za to na stos. Mamy prawo ustalać własne zasady we własnych związkach. I wyciągać wnioski.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Nie, przyjaźń z ex nie jest okej. Nie musisz się zgadzać
Wiem, że za ten tekst mogę stracić "kartkę feministki" i usłyszeć, że namawiam kobiety do uciśnienia mężczyzn – tak jak było to w przypadku tekstu o lajkowaniu przez facetów zdjęć kobiet na Instagramie. Ale uważam, że nasze uczucia i komfort w związku są ważniejsze od postępowania tak, by nie wyjść na niepewne siebie, staroświeckie, konserwatywne.
Od jakiegoś czasu obserwuję mocno toksyczne zjawisko – kobiety, które w swoim związku ustalają jasne granice dotyczące kontaktów partnera z innymi kobietami, są krytykowane, a wręcz atakowane.
Mam wrażenie, że powstał jakiś organ kobiecej policji, która z pełną odwagą staje po stronie "biednych mężczyzn", zupełnie gdzieś mając uczucia opowiadających o swoich związkowych kłopotach kobiet. A celem jest pokazanie, że jeśli wobec swojego partnera macie w ogóle jakieś roszczenia, to problem jest w waszej zaściankowości. Co dokładnie mam na myśli? Już wyjaśniam.
Miałam okazję spędzać czas w pewnym kobiecym gronie, gdy temat zszedł na związkowe kłopoty. Jedna z dziewczyn wyznała, że niepokoi się o relację swojego mężczyzny z jego byłą dziewczyną. Mnie zdziwiło już, że jej facet ma jakiekolwiek kontakty ze swoją ex, ale słuchałam dalej.
Z jej opowieści wynikało, że jej partner (dajmy mu na imię Piotr) ze swoją byłą dziewczyną się przyjaźni, spotyka dość regularnie na mieście, wychodzi na pogaduchy, a nawet – spędza wieczory na drinku. Z jednej strony dziewczyna wierzy mu w żarliwe zapewnienia, że "to tylko przyjaciółka", z drugiej martwi się, że jej partner jest z kimś tak blisko. Zastanawia się, czy chce się dalej na to godzić.
I chociaż miałam na ten temat swoje zdanie, sama zaczęłam się zastanawiać, czy moja opinia będzie dla tej dziewczyny pomocna. Podobnych obiekcji nie miały koleżanki dziewczyny, które zaczęły ją... atakować! I to z powodu tego, że w ogóle ma czelność powiedzieć, że nie chce już akceptować podobnej relacji.
Czytaj także:
Usłyszała, że gdyby wprost powiedziała swojemu mężczyźnie, że kontaktów z jego ex nie akceptuje, okazałaby się: "zazdrosna, zaborcza, udowodniłaby, że jest niepewna siebie i że czuje w niej konkurencję".
Na te "złote rady" opadły mi ręce. I nie chodzi mi o sam fakt przedstawionej przez nie opinii – chociaż z nią prywatnie się nie zgadzam. Skandaliczny był sposób, w jaki swoje zdanie przedstawiały, a właściwie narzucały.
Koleżanki nie robiły nic innego poza wywieraniem presji na tę dziewczynę, by nie postępowała, tak jak uważa i czuje. Zawstydziły ją za jej "konserwatywne podejście", jakby serio nie rozumiały, po jak grząskim gruncie stąpa, będąc z kimś, kto ma kontakt z byłą partnerką.
Zamiast do ich reakcji przejdźmy teraz do tego, dlaczego – według mnie – kontakty partnera z ex nie są okej. Ja jednak do niczego nie namawiam – poza tym, żeby nie krytykować kobiet, które granice w swoim związku postawiły gdzie indziej, niż wy.
Kontakt z ex– stąpanie po cienkim gruncie
Zdaję sobie sprawę z tego, że ile związków, tyle zasad. Są osoby, które szczęśliwie żyją w otwartych małżeństwach (o czym sama pisałam) i nie mi to oceniać, skoro obydwie strony na taki układ się godzą.
Jednak nie dajcie sobie wmówić, że jeśli wy w swoim związku chcecie wierności i partnera na kompletną wyłączność, to jest coś z wami nie tak. Nie musimy udawać postępowych na siłę.
A co mam na myśli, pisząc o kompletnej wyłączności? Że macie prawo być z kimś, kto do związku z wami przygotował sobie kompletnie czystą kartę. Czyli zadbał o to, by swoje byłe relacje zakończyć i formalnie, i emocjonalnie. Nie przekonuje mnie argument o tym, że "od rozstania minął długi czas" albo "do byłej on już nic nie czuje". Jeśli zupełnie nic, to po co mu taka relacja?
I zanim zaczniecie krzyczeć o zaufaniu – zaufanie buduje się także poprzez unikanie sytuacji, które mogą niepokoić naszego partnera. Jeśli ten wymaga od was bezgranicznego zaufania, sam stawiając was w sytuacji naturalnie budzącej zazdrość, to nie jest fair.
Ex to w końcu osoba, której wasz partner wyznawał miłość i swego czasu planował z nią przyszłość – nawet jeśli dziś zapewnia, że kocha tylko was, to z samego szacunku do waszej relacji nie powinien narażać was na rozmyślanie nad tym, czy z ex spotyka się już na neutralnym gruncie, czy może jakieś uczucie do niej żywi.
I nie, nie mówię, że znajomość z byłą na pewno oznacza zdradę. Ale w pewnym sensie jest to kobieta, która "kradnie" z waszego związku czas przeznaczony dla ciebie, nawet jeśli robi to "tylko" jako przyjaciółka.
Przyjaźń z inną kobietą jest więzią opartą na intymności, co sprawia, że wasza relacja traci na "ekskluzywnej wyłączności". Poza tym z przyjaciółmi rozmawiamy o wszystkim, prawda?
Więc o czym twój partner powinien rozmawiać ze swoją ex-przyjaciółką? O ich przeszłości? To chyba byłoby nieodpowiednie. O życiu – a więc o pracy, wakacjach, kłopotach w waszym związku? Była miłość chyba nie będzie obiektywną terapeutką w kwestii obecnej.
Czym zresztą jest dobry związek, jeśli nie głęboką przyjaźnią dopełnioną uczuciem? Bycie przyjaciółką i wsparciem to funkcja dla jednej osoby. I masz pełne prawo wymagać, byś w twoim związku tą osobą była wyłącznie ty. Nawet jeśli to zaborcze, zazdrosne, konserwatywne...