W czwartek przez Warszawę przeszedł marsz PiS, który był wyrazem poparcia dla m.in. Mariusza Kamińskiego oraz Macieja Wąsika. Po wydarzeniu pojawiły się jednak bardzo rozbieżne dane o frekwencji na demonstracji.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
– Według szacunków z kamer monitoringu udział w "Marszu Wolnych Polaków" bierze ok. 35 tysięcy osób – przekazał jeszcze w czwartektelewizji Polsat News warszawski ratusz. Do Warszawy miało przyjechać 405 autokarów.
Ile osób było na marszu PiS? Bardzo rozbieżne dane o frekwencji
Te dane są jednak całkiem inne niż te, które przekazywali politycy PiS. Joachim Brudziński mówił najpierw, że na wydarzeniu było 100 tys. osób.
Z kolei rzecznik PiS Rafał Bochenek podczas przemówienia powiedział, że zgromadziło się "prawie 200 tys. ludzi przed polskim parlamentem, a kolejne kilkadziesiąt tysięcy ludzi dojeżdża do nas i będzie powoli gromadziło się również przed KPRM".
Bardzo dziwną i zupełnie niepotwierdzoną liczbę podał prawicowy publicysta Tomasz Sakiewicz, którego telewizja Republika szeroko relacjonowała wydarzenie PiS. Pracownicy stacji pojawili się też na scenie z politykami partii Jarosława Kaczyńskiego.
"Nieoficjalnie według wstępnych wyliczeń służb, na demonstracji było około 500 tys. ludzi" – napisał w serwisie X.
Ta liczba została wykpiona przez komentujących. "Służb prasowych PiS?", "Chyba służb rosyjskich", "500 tysięcy rocznie to niektórzy funkcjonariusze zarabiali w rządowych mediach. Totalnie się panu wszystko pomieszało", "Jedno zero za dużo Pan dopisał. A chyba go nie było" – brzmi kilka z komentarzy.
Podczas marszu głos zabrał m.in. prezes PiS. – Zanim to się jednak stało, przemówienie wygłosił Jarosław Kaczyński. – Jest nas bardzo dużo, ale jakby to przeliczyć na piękny, wiosenny dzień to byłoby nas nawet trzy razy więcej – powiedział Jarosław Kaczyński.
Przemówienie Jarosława Kaczyńskiego podczas marszu
I dalej mówił: – Chodzi o przeprowadzenie takiego planu, który będzie łączył dwie rzeczy. Chodzi o zniszczenie Polski jako kraju, to chce zrobić Unia Europejska.
Jak przekonywał, "my tu mamy stracić wszelkie uprawnienia, włącznie z polityką zagraniczną". – Będziemy terenem zamieszkania Polaków. Następnie, jest to plan okradzenia Polski i Polaków, bo wprowadzenie euro to jest pełne uzależnienie finansowe od Niemiec – twierdził.
Podczas samego marszu tłum skandował również obelżywe hasło: "Ruda świnia do Berlina", choć na początku manifestacji Przemysław Czarnek, czyli były minister edukacji zapewniał, że to marsz "kulturalnych ludzi".
Było też kilka incydentów, w tym bójka. Nagranie, na którym widać, że kilku mężczyzn się szarpie, zamieściła w serwisie X Marianna Schreiber. "Pierwsi prowokatorzy?" – zastawiała się żona polityka PiS. Nic jednak nie wiadomo więcej o tych osobach, ani powodach, które skłoniły ich do bójki. Więcej na ten temat piszemy tutaj.
Absolwentka dziennikarstwa na UMCS i Uniwersytecie Warszawskim. Przez kilka lat związana z Polską Agencją Prasową. Obecnie reporterka newsowa w naTemat.pl.