"Forst" był jednym z najbardziej wyczekiwanych polskich seriali. Bestsellery Remigiusza Mroza, Borys Szyc, co mogło pójść nie tak? Niestety zawiodła najważniejsza rzecz: scenariusz.
Ocena redakcji:
2/5
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
"Forst" to polski serial kryminalny Netfliksa na podstawie książkowej serii z komisarzem Wiktorem Forstem autorstwa Remigiusza Mroza
Serial jest oparty na dwóch pierwszych tomach: "Ekspozycji" i "Przewieszeniu"
Reżyserem serialu jest Daniel Jaroszek ("Johnny"), a scenarzystami Agata Melesińska i Jacek Markiewicz (początkowo również Marcin Cecko)
Wiktora Forsta gra Borys Szyc, towarzyszą mu m.in. Zuzanna Saporznikow, Kamila Baar i Andrzej Bienias
O czym jest "Forst"? Zuchwały komisarz bada serię brutalnych morderstw w Tatrach i odkrywa spisek sięgający II wojny światowej
Jak wypadł serial Netfliksa z Borysem Szycem? Oto nasza recenzja "Forsta"
Czy będzie drugi sezon "Forsta"? Tak sugeruje zakończenie
Wydawało się, że kryminalna seria z Wiktorem Forstem to samograj. Charyzmatyczny bohater (kolejny z serii: "nieustępliwy policjant z problemami", ale intrygujący), złożone postaci na drugim planie, mroczna atmosfera, wartkie śledztwo, no i malownicze Tatry. Umówmy się: czekaliśmy na serial kryminalny w Tatrach.
Ach, i nie można zapomnieć o nazwisku Remigiusza Mroza, które przyciąga jak magnes. A "Forst" nie jest pierwszym seriale na podstawie jego bestsellerowych książek: oglądaliśmy już cykl o Chyłce, "Behawiorystę" i "Wotum nieufności".
Niestety, "wydawało się" to słowo klucz. Okazuje się po raz kolejny, że dobrymi chęciami jest piekło wybrukowane. Nie mam żadnych wątpliwości, że twórcy chcieli zrobić świetny serial, ale po prostu... nie wyszło. Oglądanie "Forsta" może nie jest piekłem, ale do najprzyjemniejszych czynności na pewno nie należy. Co poszło nie tak?
O czym jest "Forst"? Komisarz Wiktor Forst bada serię morderstw w Tatrach
Komisarz Wiktor Forst (Borys Szyc) kiedyś pracował w Krakowie, teraz działa w Zakopanem, gdzie mieszka w przyczepie. Romansuje, łyka tabletki, mało mówi, stawia się szefowi i trawią go demony z przeszłości (ponownie: skądś już to znamy...). Kiedy na krzyżu na Giewoncie policja znajduje zwłoki, nie ma wątpliwości: to żadne samobójstwo, to morderstwo.
Szybko okazuje się zresztą, że ma rację, bo ofiar brutalnych zabójstw jest więcej i nie ma już wątpliwości: w Tatrach działa bestia. Ale dlaczego to robi? O co chodzi?
Chcą to odkryć i inspektor Edmund Osica (Andrzej Bienias), i prokuratorka Dominika Hansen (Kamila Baar), i oczywiście sam Wiktor Forst, tyle że przez (wieczną) niesubordynację zostaje zawieszony. Łączy więc siły ze zdeterminowaną dziennikarką Olgą Szrebską (Zuzanna Saporznikow) i przeprowadza z nią własne śledztwo poza prawem.
To, co odkryją Forst i Szrebska, zbije ich z tropu. Odkryje bowiem spisek sięgający aż II wojny światowej, a prawda będzie bardzo niewygodna. Komisarz będzie jednak zdesperowany, aby ja odkryć.
Do tego stopnia, że stanie się tatrzańskim Jamesem Bondem i Johnem McClane'em w jednym. I to nie przesada, bo, a to wbije na rozpasaną orgietkę organizowaną przez bondowski czarny charakter z jednym okiem, a to będzie przeciskał się przez kanał wentylacyjny. Nie wspominając o... wdrapywaniu się na krzyż na Giewoncie.
Borys Szyc jest świetny, a zdjęcia w Tatrach są piękne, ale...
Zacznijmy od pozytywów. Robotę robi już sama malownicza sceneria Tatr. Tutaj Zakopane i okolice nie są skomercjalizowane, ale swojskie, piękne i dzikie. Dlatego brutalna działalność "potwora z Tatr" nie tylko zakłóca spokój gór i ich mieszkańców, ale kontrastuje z zapierającą dech w piersiach scenerią.
Jednocześnie wydaje się jednak paradoksalnie pasować do panującej wśród mieszkańców ponurej atmosfery beznadziei i smutku (do nastroju skandynawskich seriali "Forstowi" jednak daleko).
Świetne są zdjęcia Piotra Uznańskiego i sama realizacja, bo domyślam się, że robienie serialu w górach nie należy do łatwych (zdjęcia kręcono w Zakopanem i jego okolicach oraz Nowym Targu). Znakomita jest także muzyka, bo słyszymy stare i nowe hity, często w nieoczekiwanych aranżacjach. Początek, gdy wita nas żywe "Everywhere" Fleetwood Mac pysznie kontrastuje z krwawą kryjówką mordercy, miło też usłyszeć raczej niesłyszane w polskich produkcjach Cigarettes After Sex.
Znakomity jest również Borys Szyc (ostatnio wymiatający w "Warszawiance"), który robi wszystko, żeby stać się idealnym Forstem. I nim jest, a fani serii raczej nie powinni narzekać. Jest odważny, butny, arogancki, na maksa wkurzający, ale niezłomny. Inna sprawa, że serialowy Forst jest po prostu średnio napisany. Mało się o nim dowiadujemy i nie jest jasne, dlaczego jest tak lubianą postacią literacką. Scenariusz zupełnie nie pokazuje jego fenomenu.
Scenarzyści nie rozwijają ani postaci Forsta, ani jego relacji z kobietami, które ograniczają się jedynie do ostrego seksu (którego w serialu jest za dużo, a erotyczne sceny są zupełnie zbędne i bez sensu), dwuznacznych spojrzeń i słownych utarczek.
Komisarza ciągnie (z wzajemnością) do Olgi Szrepskiej, ale ich relacja jest tak uproszczona i "szybka", że nie mamy pojęcia, ani dlaczego ze sobą współpracują, ani dlaczego ich do siebie ciągnie. Zresztą postaci drugoplanowe również nie są rozwinięte, a proszą się o to i uwielbiany przez czytelników Osica, i Szrepska, i Hansen, i wszyscy, którzy pojawiają się w śledztwie. Nikt, łącznie z Szycem, nie dostał szansy na aktorski popis i pogłębienie swojego bohatera.
"Forst" Netfliksa to jeden wielki chaos
I tak przeszliśmy do minusów, a one niestety przeważają. Zły jest po prostu scenariusz: chaotyczny, nielogiczny, dziurawy jak sito. Nie tylko ze słabo nakreślonymi postaciami, ale również koszmarnymi dialogami. Owszem, książki Remigiusza Mroza nie należą do najbardziej logicznych, ale "Forst", który łączy elementy z dwóch tomów, jedynie to uwypukla.
Rezultat? Nie wiemy po co, dlaczego i jak. Tropy się urywają, zbiegi okoliczności są niemożliwe, motywacje mordercy niejasne. A w to wszystko wpleciono jeszcze II wojnę światową, co momentami nie trzyma się kupy i aż prosi się o wyjaśnienie. W serialach kryminalnych ważna jest nie tyle sama akcja, jak i procedura śledztwa. Tutaj nie ma praktycznie żadnego procesu myślowego, nie dowiadujemy się, jak Forst i Szrepska doszli do niektórych ustaleń i znaleźli niektóre miejsca, wszystko jest od czapy.
Do tego dochodzi pourywany montaż, który jedynie dokłada do tego chaotycznego pieca. Bo "Forstem" rządzi chaos, przez co widz zwyczajnie się męczy. Nie oznacza to, że serialu z Szycem nie da się oglądać. Da się, ale czeka nas sporo zgrzytania zębów, bo zmarnowano ogromny potencjał. Są jednak dobre momenty, jak... Remigiusz Mróz jako trup albo patolog jedzący pizzę z ananasem nad zwłokami.
Nie wszystko jednak stracone, bo napakowany akcją finał sugeruje drugi sezon. Może będzie lepszy? Oby.