Jak obstawiacie? Babski/męski wieczór w klubie, puste biuro po godzinach, wynajęty pokój w hotelu? Niekoniecznie. Miejsce, w którym niewierni najczęściej dopuszczają się zdrady, czy na przyszłego kochanka "wpadają" jest o wiele mniej pikantne. A jest nim siłownia. – Tam testosteron rośnie – przekonuje testerka wierności.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Nazywany "detektywem od zdrad" Kamil Mikrut w rozmowie z naTemat wskazywał, że tropieni przez niego małżonkowie najczęściej niewierności dopuszczają się w pracy. Co dzieje się w pustym biurze po godzinach, tam też zostaje – nie ma tam w końcu świadków, a nawet podejrzliwy partner nie ma praktycznie dostępu do takiej enklawy.
Zaskakuje więc fakt, że z ankiet przeprowadzonych na portalu Illicit Encounters na grupie 2 tys. Amerykanów wynika, że jedno z miejsc, w którym ludzie najczęściej dopuszczają się zdrady, jest kompletną przeciwnością kameralnego i zamkniętego miejsca pracy.
Jest nim bowiem siłownia, w której na brak świadków raczej nie ma co liczyć. Ale jest tam coś innego – buchający testosteron i dobry pretekst. Z drugiej strony testerka wierności w rozmowie z naTemat wskazywała, że siłownia jest świetnym miejscem do testowania mężczyzn, bo "ich testosteron tam buzuje"...
Podobnie uważa Jessica Leoni, ekspertka ds. relacji serwisu Illicit Encounters, która przeprowadziła ankiety na temat zdrady – napisała, że styczeń jest powszechnie znany jako "miesiąc szczytu na siłowni" – co wie chyba każdy, kto choć raz planował polepszenie sylwetki jako postanowienie noworoczne.
Zauważyła również, po stworzeniu ankiet, w których przepytała na ten temat 2000 kobiet i mężczyzn, że styczeń jest też miesiącem zdrad i to właśnie w tym sportowym centrum zdarzają się one najczęściej.
Jak to wyjaśniła? Zgodnie z jej argumentacją nagły skok poziomu aktywności fizycznej przekłada się na popęd seksualny. Dlatego uważa, że w styczniu siłownia staje się "wylęgarnią romansów".
Na siłowni poznał swoją gym wifey
Trudno nie zauważyć, że siłownia skupia osoby, które pracują nad swoim wyglądem bardzo skrupulatnie. Wiele z nich poza skupianiem się na ćwiczeniach lubi również skupić uwagę innych na atutach swojego ciała lub podziwiać ich efekty.
Często okazuje się, że początkowo siłownia faktycznie jest dla kogoś celem samym w sobie. Ale gdy na siłowni poznajemy kogoś, kto sprawia, że bardziej chce się na nią przychodzić niż spędzać czas z partnerem w domu, zaczynają się schody. W naTemat pisaliśmy o podejrzanych relacjach z work wife i work husband. Na siłowni można za to poznać swoją gym wifey.
Taka historia przydarzyła się Kamili, a raczej jej chłopakowi, który zawsze namawiał ją na aktywny sposób spędzania czasu. Ta od siłowni wolała raczej książkę lub serial, dlatego łatwo zaakceptowała, że jej druga połówka na siłownię chodzi nawet 5 czy 6 razy w tygodniu – miała wtedy "swój czas".
Nie miała wątpliwości, że siłownia jest faktem, a nie wymówką, bo efekty ćwiczeń Pawła było widać. Paweł zawsze był atrakcyjny, ale mięśnie jeszcze podbiły zainteresowanie, jakim cieszył się ze strony kobiet.
Niepokoić zaczął ją jednak fakt, że w ich małym mieście zdarzało się, że gdy wychodziła ze swoim facetem, ten ciągle witał się z nowymi koleżankami, których sama nie miała okazji poznać.
– Zdarzało się, że dziewczyny te witały się dość wylewnie – przytuleniem czy buziakiem w policzek, a on nawet mnie nie przedstawiał. Na koniec dodawał, że to tylko znajoma z siłowni – wyjaśnia.
Zastanowiło ją to, podobnie jak fakt, że w obserwowanych na Instagramie jej faceta pojawiło się wiele "fitnesiarskich" kont, na których jego uwagę bardziej niż dietetyczne porady, przyciągały zdjęcia wykadrowane na pośladki w przysiadzie.
– Wreszcie przejrzałam jego telefon, a tam zobaczyłam bardzo pikantny flirt z jedną z dziewczyn, które jak się potem okazało, poznał na siłowni. W kłótni wykrzyczał mi, że miałam szansę "ruszyć tyłek" i do takiej sytuacji nie dopuścić. Ostatecznie zerwaliśmy, na co złożyło się wiele czynników, a oni co ciekawe zostali parą i do dziś są razem – wyjaśnia.
Dziewczyna zastanawia się, czy gdy jeszcze byli w związku, Paweł tylko z nią ćwiczył, czy działo się między nimi już coś więcej. Podkreśla, że to od czasu siłowni jej facetowi "zmienił się gust".
– Kiedyś wiele mówił o tym, jak ważna jest dla niego naturalność, krytykował dziewczyny za zrobione usta. Od kiedy został "sportowym świrem" polubił kobiety bardziej zrobione, z płaskim brzuchem, sztucznym biustem i sportową sylwetką – to królowało na jego Instagramie i to oglądał na siłowni – wskazuje. Niezależnie od tego, kiedy romans mężczyzny się zaczął, siłownia była miejscem, na którym swoją kolejną ukochaną poznał.
"Jego ciuchy na siłownię potu nie widziały"
Dla niektórych siłownia jest za to wyłącznie pretekstem. Dariusza na pewno nie można nazwać sportowym świrem – gdyby jego żona w porę przejrzała mu torbę po siłowni, zobaczyłaby, że jego sportowe ciuchy były przez cały czas ułożone w kosteczkę i kroplą potu nie zostały skalane.
"Siłownia" mieściła się dla niego pod innym adresem – koleżanki jeszcze z czasów studiów, z którą odnowił romans po 2 latach małżeństwa. Jak mówi, było to rozwiązanie idealne. Z domu wychodził, zabierając torbę na siłownię, wracał, opowiadając o swoim treningu. Zadbał nawet o alibi.
– Gdy już zdarzało mi się dotrzeć na siłownię, robiłem tam zdjęcia w różnych zestawach strojów, żeby móc wysyłać je żonie, tak by nie nabrała podejrzeć, że wcale na siłownię nie docieram – mówi.
Chociaż żona Dariusza o jego zdradzie się dowiedziała, to uwierzyła, że była to "tylko" niewierność online (cyber-zdrada). Pozory jego wyjść były zbyt dobrze zachowane. Mężczyzna za to uważa, że jedyny pozór, o jaki nie zadbał to stan ciuchów po siłowni, bo te były po prostu nieużywane. Po każdym wyjściu wrzucał pachnące jeszcze czystością ubrania do pralki i prał je ponownie, by nie wzbudzać podejrzeń.
Fating to też pomysł na randkę
Randkowanie na siłowni stało się zjawiskiem tak powszechnym, że doczekało się osobnej nazwy. Fating to połączenie słów fitness i dating, ale nie określa wcale zdrady na siłowni, przynajmniej nie tylko. Odnosi się do spędzania czasów w relacjach romantycznych poprzez wspólny trening na siłowni.
Pary, które wybierają siłownię, zamiast romantycznej kolacji czy wyjścia do kina wskazują, że nie tylko spędzają miło czas, ale dzielą wspólną pasję, co zdecydowanie zbliża ich do siebie. Jest to charakterystyczne dla związków typu powercouple, które charakteryzują się nie tylko wspieraniem we własnych planach, hobby i projektach, ale również aktywizują się wzajemnie do angażowania we wspólne plany.
Chyba każdy na swojej siłowni widział pary, które wyglądają, jakby przyszły na wybieg a nie się spocić. Facetów bez koszulek, prężących muskuły. Dziewczyny w najbardziej obcisłych leginsach, jakie da się wciągnąć na pupę i krótkich topach. Niektórzy naprawdę wyglądają, jakby szukali tam miłości albo raczej przygody. Cieszę się, że mój facet z wysiłku wybiera bieganie, ale z dala od bieżni...