Stwierdzenie, że w czasie sesji rady miasta w Poznaniu doszło do homofobicznego manifestu, nie będzie określeniem na wyrost. W pewnym momencie do sali sesyjnej weszło kilka osób, które miały ze sobą flagi narodowe, krzyże oraz torby z tęczą, na których wypisali "demoralizacja", "HIV-AIDS" oraz "gwałty na dzieciach".
Radni z Koalicji Obywatelskiej wyzywani zostali od "komunistów i bandytów". Padały także wyzwiska w stronę osób ze społeczności LGBT, które nazywano "dewiantami". Na wtorkowej sesji rady miasta poruszano bowiem temat osób nieheteronormatywnych, a dokładnie przyjmowano program w sprawie równości i różnorodności. Radni PiS nie byli z tego zadowoleni, jak podaje TVN24, w czasie sesji podkreślali, że władze miasta, zamiast kreować politykę równościową, powinny zadbać o sprawne prowadzenie remontów i godne pensje dla urzędników. Radni z KO wyjaśniali natomiast, że program ma przyczynić się do tego, by wszyscy w Poznaniu czuli się dobrze, bezpiecznie i by nie byli dyskryminowani. Występujący na sesji jako gość radny wojewódzki Zbigniew Czerwiński stwierdził natomiast, że grupa dyskryminowana owszem w Polsce występuje, ale są nią katolicy. Postanowił podkreślić również, że nieprawdą jest, by w Polsce powszechna była dyskryminacja kobiet.
– Opowiadacie tu państwo, że w Polsce kobiety są dyskryminowane. One nie są dyskryminowane, ponieważ Polska jest krajem katolickim. Kult maryjny sprawił, że kobieta zawsze była na piedestale. Dodatkowo zaangażowanie kobiet w walce niepodległościowej postawiło je na równi z mężczyznami – przekonywał Czerwiński.
Co jednak realnie zawierało się w dokumencie? Jak przedstawiała na sesji Radna KO Marta Mazurek – program prezentuje perspektywę praw człowieka. – My, politycy wybrani przez mieszkańców naszego miasta mamy obowiązek stać na straży tych praw i mamy promować wartości z nimi związane – mówiła. Marta Mazurek była obrażana w czasie gdy mówiła, wielokrotnie jej przerywano.
Radna PiS Klaudia Strzelecka wskazywała za to, że prawa człowieka, kobiet i mężczyzn jako równych sobie gwarantuje polska konstytucja. Co więcej, dodała, że miasto i mieszkańcy potrzebują nie nowych programów, a realnych działań. – Zharmonizowane remonty, nierozkopane centrum; możliwość bezpiecznego i bezproblemowego udania się do instytucji publicznych – to jest to, czego wymagamy od prezydenta miasta. To jest zadanie własne gminy – powiedziała Strzelecka. Inny z gości, który został dopuszczony do głosu, uznał, że „miasto potrzebuje mostów, ułatwień dla kierowców, a nie dawania przywilejów dewiantom”. Wówczas upomniał go przewodniczący rady miasta, a następnie rozległy się okrzyki: "dyktatura".