Posłowie nowej koalicji rządzącej mają mieć nieformalny zakaz składania projektów poselskich. Wszystko musi się odbywać po konsultacji z rządem - poinformowała "Rzeczpospolita". Politycy nie chcą jednak wprost przyznać, by taka blokada obowiązywała.
Reklama.
Reklama.
"Mamy nieformalny zakaz wnoszenia projektów. Wszystkie mają iść przez rząd" – czytamy we wtorkowej "Rzeczpospolitej", której dziennikarze rozmawiali z posłami nowej koalicji. Dziennik podaje, że do polityków zaczęły napływać sygnały, by wstrzymać się ze składaniem projektów poselskich, by nie zapychać "zamrażarki sejmowej".
Gazeta podkreśla, że na nadanie numeru druku czeka aż dziesięć projektów, które do Sejmu trafiły na początku nowej kadencji i zostały skierowane "do wielu konsultacji". Wśród nich znalazły się m.in. trzy projekty Konfederacji (m.in. o dobrowolnym ZUS-ie dla przedsiębiorców), projekt KO o ujawnieniu majątków małżonków najważniejszych osób w państwie oraz dwa projekty aborcyjne Lewicy.
Chcą uniknąć kolejnej wpadki
Władze koalicyjnych klubów parlamentarnych nie potwierdzają informacji o zakazie. "Przyjęliśmy co prawda zasadę, że projekty poselskie powinny być konsultowane z odpowiednimi ministrami, ale nie oznacza to blokowania posłów" – powiedział "Rzeczpospolitej" wiceszef klubu KO Dariusz Joński.
Anna Maria Żukowska z Lewicy również stanowczo zaprzecza istnieniu blokady projektów poselskich. Nie ukrywa jednak, że klub będzie "starał się dopasowywać ich zgłaszanie do kalendarza politycznego".
Nieoficjalnie natomiast politycy nowej większości twierdzą, że sugestia wstrzymania się z projektami poselskimi ma na celu uniknięcie takich wpadek, jak ta z ustawą dotyczącą cen energii, w której była poprawka dot. "słynnych" pod koniec ubiegłego roku wiatraków.
Kontrowersje wokół wiatraków
Burza wokół ustawy wiatrakowej wybuchła 28 listopada 2023 roku i przez wiele tygodni była jednym z głównych tematów na językach polityków. Obiekcje wobec projektu zgłaszała m.in. fundacja Basta Barta Staszewskiego, znanego działacza społecznego i aktywisty LGBT.
"Projekt zakłada zmiany w ustawie o gospodarce nieruchomościami, które umożliwią wywłaszczanie osób prywatnych na rzecz inwestorów planujących budowę elektrowni wiatrowych i innych inwestycji OZE, ponieważ po wejściu w życie projektu budowa inwestycji OZE będzie celem publicznym. To poważna ingerencja w prawo własności i prawa obywateli" – twierdziła fundacja.
Projekt był też wodą na młyn dla PiS i Telewizji Polskiej (przed zmianami), które ostrzegały, że wiatraki będzie można stawiać blisko domów, co spowoduje wywłaszczenia, a sama ustawa ma być efektem lobbingu i stanowić zagrożenie dla Polski.