Częste zmiany na stanowisku prezydenta Niemiec i atmosfera skandalu, w której odszedł ten ostatni sprawiają, że nasi sąsiedzi zza Odry zaczynają głośno zastanawiać się nad dość nietypowym, jak na XXI wiek rozwiązaniem. Skoro prezydent to tylko funkcja reprezentacyjna, czemu nie zastąpić go cesarzem? Jeden z potomków ostatniego monarchy wręcz zgłasza się na ochotnika.
Horst Köhler chciał bronić interesów gospodarczych przy pomocy komandosów Bundeswehry, wywołał skandal polityczny i musiał ustąpić ze stanowiska. Jego następca, Christian Wulff chciał tylko wygodnie żyć, ale że robił to za pieniądze niemieckich milionerów, również został zmuszony do złożenia dymisji. Pretendujący do zastąpienia go Joachim Gauck był kandydatem kryształowo czystym tak długo, aż nie zbliżył się do fotela prezydenta. Teraz niektórzy pytają, jak były pastor może żyć w grzechu cudzołóstwa?
Dość ciągłym skandalom i skandalikom z głową państwa w roli głównej mówi niemiecka arystokracja. I stawia pytanie, czy po 94 latach od śmierci ostatniego cesarza i króla Prus nie byłoby lepiej przywrócić monarchię? Najgłośniej o pomyśle mówi książę Filip - pra-pra prawnuk Wilhelma II Hohenzollerna. W rozmowie z dziennikiem "Die Welt" podkreślił on szereg korzyści przemawiających za zastąpieniem prezydenta królem.
Zdaniem arystokraty, król byłby przede wszystkim niezależny finansowo, co pozwalałby uniknąć pokus, które pociągnęły na dno Christiana Wulffa. - Poniżej jego godności byłoby przyjmowanie prezentów od przyjaciół - powiedział książę. Podkreślając, że nie zna właściwie żadnego przypadku, w którym podobne podejrzenia padałby pod adresem monarchii, tam gdzie wciąż ona funkcjonuje.
- Oni [królowie - red.] nie muszą wymyślać jakichś programów, trafiają do serc, bo po prostu są - twierdzi książę Filip. Dodając, że w przypadku monarchów zazwyczaj nie ma też problemu z ich statusem małżeńskim. - Oczywiście, że król powinien mieć szczęśliwe małżeństwo - stwierdził, odnoszą się w domyśle do zarzutów padających pod adresem żyjącego w wolnym związku Joachima Gaucka. - A kiedy, tak ja teraz w Szwecji, rodzi się członek rodziny królewskiej, cóż za radość temu towarzyszy - zachwalał na łamach "Die Welt".
W jego opinii, gdyby tylko stworzono w Berlinie warunki polityczne do poddania pod głosowanie odpowiednich zmian w konstytucji RFN, nie byłoby żadnego problemu ze zwycięstwem rojalistów. Filip zwraca bowiem uwagę, że nawet lewicę powinni przekonać koledzy ze Szwecji, gdzie wśród socjalistów jest mnóstwo zwolenników monarchii.
Najsłabszym punktem we wręcz idealnym planie niemieckiego arystokraty jest jednak osoba ewentualnego króla. Choć Filip należy do najbliższych potomków ostatniego monarchy, drzewo genealogiczne nieubłaganie wskazuje, że na tronie powinien zasiąść inny książę, Jerzy Fryderyk Hohenzollern - bezpośredni spadkobierca słynnej rodziny królewskiej. Który... jest zadeklarowanym przeciwnikiem powrotu monarchii.