nt_logo

PiS twierdzi, że tak wyglądają tortury. Zapytaliśmy Amnesty International o karmienie Kamińskiego

Anna Dryjańska

28 stycznia 2024, 10:22 · 7 minut czytania
Donald Tusk kazał torturować Mariusza Kamińskiego – to niepoparte żadnymi dowodami stwierdzenie w czwartek wygłosił Jarosław Kaczyński do mikrofonów sejmowych dziennikarzy. Prezes PiS nawiązywał w ten sposób do przymusowego karmienia, jakiego miał doświadczyć prowadzący głodówkę skazany polityk. Zapewne z ostrożności procesowej Kaczyński dodał zastrzeżenie, że o osobistej odpowiedzialności premiera jest "przekonany", a jako wisienkę na torcie zostawił aluzję do nazizmu. Zapytaliśmy ekspertów, co oni na to. Zaczęliśmy od Amnesty International.


PiS twierdzi, że tak wyglądają tortury. Zapytaliśmy Amnesty International o karmienie Kamińskiego

Anna Dryjańska
28 stycznia 2024, 10:22 • 1 minuta czytania
Donald Tusk kazał torturować Mariusza Kamińskiego – to niepoparte żadnymi dowodami stwierdzenie w czwartek wygłosił Jarosław Kaczyński do mikrofonów sejmowych dziennikarzy. Prezes PiS nawiązywał w ten sposób do przymusowego karmienia, jakiego miał doświadczyć prowadzący głodówkę skazany polityk. Zapewne z ostrożności procesowej Kaczyński dodał zastrzeżenie, że o osobistej odpowiedzialności premiera jest "przekonany", a jako wisienkę na torcie zostawił aluzję do nazizmu. Zapytaliśmy ekspertów, co oni na to. Zaczęliśmy od Amnesty International.
Jarosław Kaczyński twierdzi, że Donald Tusk "torturował" Mariusza Kamińskiego w więzieniu. Pytamy, czy karmienie na siłę to tortury Fot. Filip Naumienko / REPORTER

Przypomnijmy w telegraficznym skrócie: Mariusz Kamiński i Maciej Wąsik, byli posłowie PiS, trafili do aresztu 9 stycznia, a stamtąd do zakładów karnych. Politycy, którzy za rządów Prawa i Sprawiedliwości odpowiadali za służby specjalne, pod koniec ubiegłego roku zostali prawomocnie skazani na 2 lata więzienia za wrabianie ludzi w przestępczość (przekroczenie uprawnień w związku ze sfabrykowaniem afery gruntowej). Samozwańczy "więźniowie polityczni" od razu ogłosili, że rozpoczynają protest głodowy.


Po dwóch tygodniach od ogłoszenia głodówki przez Mariusza Kamińskiego jego syn Kacper, były wysłannik rządu PiS na intratną posadę do Banku Światowego, zamieścił na X wpis, w którym oświadczył, że ojciec będzie przymusowo dokarmiany. Według Kacpra Kamińskiego lekarz miał poinformować byłego posła, że wybrał dla niego "najbardziej niehumanitarną" metodę dokarmiania za pomocą sondy przez nos (w rozmowie z naTemat skomentował to dietetyk kliniczny Kamil Paprotny, który twierdzenia Kacpra nazwał głupotą).

Poza tym więzienny medyk, jak twierdzi młodszy pan Kamiński, miał oświadczyć jego ojcu, że z powodu odmiennych poglądów politycznych nie poda mu pożywienia za pomocą preferowanej przez niego kroplówki.

Teraz o tym, jakoby Mariusz Kamiński miał być torturowany w więzieniu, mówią tacy politycy PiS jak Jarosław Kaczyński, Kazimierz Smoliński i Stanisław Karczewski. Prezes PiS na dokładkę obarczył odpowiedzialnością premiera Donalda Tuska.

Amnesty International: Przymusowe dokarmianie więźnia jest dopuszczalne, jeżeli jest medycznie konieczne

Zwróciliśmy się do najbardziej znanej organizacji prawnoczłowieczej, czyli Amnesty International, która od dziesiątek lat działa na rzecz zakończenia tortur w różnych częściach świata. Czy karmienie więźnia na siłę to tortury?

– Przymusowe dokarmianie mające na celu ratowanie życia więźnia, który świadomie odmawia przyjmowania pokarmu, co do zasady jest dopuszczalne, jeżeli jest to podyktowane medyczną koniecznością – mówi Marcin Sczaniecki, analityk ds. prawnych Amnesty International. Potwierdza to wyrok Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w sprawie Yakovlev przeciwko Ukrainie.

Jednak, jak zastrzega ekspert AI, to konieczne medycznie dokarmianie powinno się odbywać w określonym trybie, a więc pod nadzorem lekarza i z poszanowaniem godności skazanego.

Jeśli te warunki nie są spełnione, przymusowe karmienie skazanego może być torturą.

– W wyroku Ciorap przeciwko Mołdawii Trybunał w Strasburgu uznał, że przymusowe dokarmianie więźnia prowadzącego strajk głodowy w proteście przeciwko warunkom panującym w więzieniu nie było podyktowane ważnymi względami medycznymi, ale raczej celem zmuszenia go do zaprzestania protestu. Ponadto zostało przeprowadzone w sposób, który niepotrzebnie naraził go na ogromny ból fizyczny i upokorzenie, co stanowiło naruszenie zakazu tortur – tłumaczy Marcin Sczaniecki.

Podsumowując: gdy przymusowe dokarmianie więźnia jest medyczną koniecznością, odbywa się pod nadzorem lekarza, a w jego trakcie szanowana jest godność skazanego, to torturą nie jest.

A co z przykładem z Niemiec, na który od kilkudziesięciu godzin na poparcie swoich tez o torturach powołują się przedstawiciele nowej opozycji, jak choćby Marcin Warchoł, były wiceminister sprawiedliwości, a potem minister sprawiedliwości i prokurator generalny w dwutygodniowym rządzie PiS? Okazuje się, że polityk prawicy, podobnie jak inni używający tego jako argumentu, mówi nieprawdę.

Na czym polega manipulacja PiS?

Sprawa Jalloh przeciwko Niemcom z 11 lipca 2006 r. (skarga nr 54810/00) nie dotyczyła przymusowego dokarmiania, a podania środka wymiotnego w celu zmuszenia skarżącego do zwrócenia małej plastikowej torebki z kokainą, którą połknął. Środek został podany siłą i wykorzystano do tego celu rurkę, którą wprowadzono przez nos prosto do żołądka skarżącego. Trybunał zwrócił uwagę, że zabieg nie był bezbolesny i niósł ze sobą ryzyko dla zdrowia. Podniósł również, że przeprowadzono go jedynie po to, żeby odzyskać dowód, a nie ze względu na medyczną konieczność – wskazuje prawnik Amnesty International.

PiS skarży się za granicą

Jednak dla partii Jarosława Kaczyńskiego to nie ma znaczenia. Poseł Arkadiusz Mularczyk zapowiedział, że w sprawie przymusowego dokarmiania Mariusza Kamińskiego PiS złoży pismo do Europejskiego Komitetu ds. Zapobiegania Torturom przy Radzie Europy. Przypomnijmy: w chwili zastosowania sondy skazany polityk miał nie spożywać pokarmu od dwóch tygodni.

Jak mówił naTemat dietetyk kliniczny Kamil Paprotny, już po 2-3 dniach głodówki występują objawy pogorszenia stanu zdrowia, a dłuższy okres niejedzenia może doprowadzić na przykład do uszkodzenia układu nerwowego.

Dr Paweł Moczydłowski, kryminolog i ekspert ds. więziennictwa, tezy PiS o rzekomych torturach, które miały być zastosowane wobec Mariusza Kamińskiego, uważa za mało wiarygodne. W rozmowie z naszą redakcją nie powołuje się – jak internauci – na zdjęcia, które ukazują, że uśmiechnięty były minister od służb specjalnych po pobycie w zakładzie karnym wygląda lepiej, niż zanim trafił za kratki.

– Jak znam życie, Kamiński i Wąsik byli traktowani jak książęta. Zwykły obywatel by tego nie zaznał, niestety są równi i równiejsi. Robiono wszystko, byle tylko włos im z głowy nie spadł, bo wiadomo było, że najdrobniejszy pretekst posłuży do awantury politycznej. Partii chodziło o to, by stworzyć mit, który spowoduje, że nie zostaną rozliczeni z innych przestępstw. Ale produkcja bohaterów się nie udała – ocenia dr Moczydłowski, który w latach 1990-1994 kierował Centralnym Zarządem Zakładów Karnych w Ministerstwie Sprawiedliwości.

Rozmówca naTemat zwraca uwagę na to, że więzienie odpowiada za zdrowie i życie osadzonego. – Służba Więzienna nie może pozwolić więźniowi na popełnienie samobójstwa przez zagłodzenie – podkreśla dr Paweł Moczydłowski. Kryminolog dodaje, że karmienie sondą dożołądkową, którego miał doświadczyć Mariusz Kamiński, to metoda odżywiania stosowana przez pacjentów, którzy z różnych powodów nie mogą jeść w sposób fizjologiczny. I nie jest to ani okrutne, ani bolesne, natomiast ratuje życie.

– Oczywiście przymusowe karmienie w więzieniu można przeprowadzić brutalnie, wystarczy wspomnieć czasy PRL. Wtedy stawiający opór więzień był unieruchamiany pasami na łóżku, którymi przypinano mu ręce i nogi, a jego szczęki na siłę otwierały dwie osoby. Zakładano mu rozwieracz i wprowadzano do ust rurkę połączoną z lejkiem. To często wywoływało odruch wymiotny, zwłaszcza jeśli osadzony się szamotał. Ale w przypadku pana Kamińskiego nie mówimy o metodzie przez usta, tylko przez nos, luksusowej w warunkach więziennych. Jeśli w ogóle doszło do przymusowego dokarmiania, skazany musiał mu się poddać nie stawiając oporu, inaczej miałby poharataną twarz, nos i przełyk – wskazuje dr Paweł Moczydłowski.

Ekspert ds. więziennictwa wskazuje, że raz włożona cienka rurka jest przyklejana plastrem do policzka pacjenta właśnie po to, by nie powtarzać "montażu" częściej niż raz na kilka tygodni. I z taką sondą można normalnie żyć.

Lekarz: Jesteśmy wciągani w polityczne bagno

Doktor Michał Bulsa, prezes Okręgowej Rady Lekarskiej w Szczecinie, nie kryje oburzenia oskarżeniami PiS, jakoby lekarze "sadyści" mieli torturować Mariusza Kamińskiego. W pisemnym komunikacie wyraził opinię, że wypowiedziami polityków opozycji powinna zająć się Komisja Etyki Poselskiej oraz Komisja Regulaminowa Etyki i Spraw Senatorskich.

W rozmowie z naTemat dr Bulsa podkreśla, że takie słowa negatywnie odbijają się na wszystkich lekarzach, gdyż obniżają zaufanie pacjentów. – Politycy wykorzystują nas do brudnej gry politycznej. Nie zgadzamy się z tym. Jako prezes Okręgowej Izby Lekarskiej podjąłem decyzję, że zareagujemy na krzywdę lekarzy. Przymusowe karmienie w więzieniu to nie widzimisię medyków, tylko decyzja sądu, gdy ten uznaje, że zdrowie lub życie osadzonego jest zagrożone – tłumaczy dr Michał Bulsa.

Rozmówca naTemat podkreśla, że słowa polityków PiS o lekarzach nigdy nie powinny paść, a machnięcie na nie ręką byłoby błędem. – Od słów się zaczyna. Już się znaleźli internauci, którzy publicznie dopytują o nazwiska, a nawet adresy członków personelu medycznego, który miał karmić Mariusza Kamińskiego. Jesteśmy wciągani w polityczne bagno. Łatwo puścić falę nienawiści, trudniej ją zatrzymać – ocenia lekarz.

Dr Bulsa podkreśla, że karmienie długotrwale niejedzącej osoby ma na celu "niedopuszczenie do pogorszenia stanu zdrowia", a więc wynika z medycznej konieczności.

Jednocześnie lekarz odrzuca pretensje syna Mariusza Kamińskiego, że ojciec nie dostał pokarmu w formie kroplówki, choć wolał tę metodę niż sondę przez nos.

– Podawanie pokarmu drogą dożylną wiąże się ze znacznie większym ryzykiem powikłań niż sonda dożołądkowa. Żaden lekarz nie poda ot tak żywienia pozajelitowego, gdy może założyć sondę, bo metoda dożylna grozi uszkodzeniem narządów wewnętrznych pacjenta. Stosowana jest w ostateczności, a nie na zasadzie koncertu życzeń – mówi dr Michał Bulsa.

Służba Więzienna: Działamy na podstawie i w granicach prawa

Ppłk Arleta Pęconek, rzeczniczka prasowa Służby Więziennej, zastrzega, że nie może udzielać informacji o konkretnych skazanych. W mailu do naTemat wskazała natomiast zasady, według których działa SW. Zgodnie z obowiązującym prawem przymusowe karmienie głodującego więźnia to niejedyna i nie najpoważniejsza interwencja medyczna, której wbrew swojej woli może doświadczyć osadzony.

"W wypadku gdy wykonywanie kary pozbawienia wolności może zagrażać życiu skazanego lub spowodować dla jego zdrowia poważne niebezpieczeństwo, dyrektor zakładu karnego, na wniosek lekarza, niezwłocznie powiadamia o tym sędziego penitencjarnego. W wypadku gdy życiu skazanego grozi poważne niebezpieczeństwo, stwierdzone co najmniej przez dwóch lekarzy, można dokonać koniecznego zabiegu lekarskiego, nie wyłączając chirurgicznego, nawet mimo sprzeciwu skazanego" – napisała ppłk Pęconek.

Funkcjonariuszka podkreśliła, że Służba Więzienna działa na podstawie i w granicach prawa.

"W przypadku osadzonych odmawiających przyjmowania posiłku Służba Więzienna ma wypracowane odpowiednie procedury postępowania mające na celu zapewnienie odpowiedniego stanu zdrowia skazanemu. Powyższą sprawę reguluje Rozporządzenie Ministra Sprawiedliwości w sprawie udzielania świadczeń zdrowotnych przez podmioty lecznicze dla osób pozbawionych wolności z dnia 14 czerwca 2012 r." – dodała rzeczniczka Służby Więziennej.

Rozporządzenie to było dwukrotnie zmieniane przez PiS – w roku 2016 i 2019, gdy na czele resortu stał Zbigniew Ziobro. A więc to rząd PiS zaakceptował przepisy, na mocy których miał być przymusowo dokarmiany Mariusz Kamiński.

Na koniec rzeczniczka SW dodała coś, co koresponduje z zasadami nakreślonymi przez Amnesty International. "Każdy funkcjonariusz i pracownik Służby Więziennej, w tym również lekarz, jest zobowiązany do wykonywania swoich obowiązków w sposób humanitarny i praworządny. O sposobie i metodach leczenia osadzonego decyduje lekarz mając na uwadze dobro pacjenta" – podsumowała ppłk Arleta Pęconek.

Czytaj także: https://natemat.pl/538259,dryjanska-list-do-dudy