Rzeczniczka prasowa Straży Granicznej Anna Michalska została odwołana ze stanowiska. Tak nieoficjalnie podał dziennikarz TVN24. Michalska wywołała liczne kontrowersje wypowiedziami o kryzysie na granicy polsko-białoruskiej. Wpisywały się one w politykę rządów PiS, który starał się dehumanizować migrantów. Michalska ma jednak na razie postać w służbie mimo utraty stanowiska.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Anna Michalska nie jest już rzeczniczką prasową Straży Granicznej. "Była twarzą kryzysu na granicy Polsko-Białoruskiej. Zasłynęła zdaniem: Dzieci z Michałowa? Mój ulubiony temat" – przypomniał dziennikarz TVN24 Artur Molęda, który poinformował nieoficjalnie o jej odwołaniu.
Molęda dowiedział się też, że Michalska ma pozostać w szeregach Straży Granicznej w randze porucznika, a o jej dalszych losach zdecyduje szefostwo SG. Jej następcą ma być kmdr ppor. Andrzej Juźwiak. Był on do tej pory rzecznikiem Morskiego Oddziału Straży Granicznej.
Na razie w miejscu, gdzie jest kontakt dla mediów na stronie SG, podano jedynie numer telefonu do rzecznika, ale nie wskazano, kto jest ta osoba.
Jeśli chodzi o "dzieci z Michałowa", to w październiku 2021 roku 20 migrantów (Irakijczyków i tureckich Kurdów), w tym ośmioro dzieci, trafiło przed siedzibę Straży Granicznej w Michałowie na Podlasiu.
– To mój ulubiony temat. Słucham – odparła wówczas z przekąsem Michalska, gdy dziennikarka TVN24 Agata Adamek chciała się upewnić, czy migranci trafili w bezpieczne miejsce.
Michalska zasłynęła wypowiedzią o "dzieciach z Michałowa"
Pracowniczka SG twierdziła, że ze względu na stan wyjątkowy "osoby są często zawracane w to miejsce, w którym przekroczyły granicę". Dodała, że SG nie wie, gdzie one teraz są, ale wszystko odbyło się "zgodnie z prawami humanitarnymi".
– Możemy mieć pewność, że nie zostali zostawieni w środku lasu, tam, gdzie ciemno, tylko gdzieś, gdzie będą mieli zagwarantowaną opiekę? – dopytywała dziennikarka. – Te osoby były w dobrym stanie zdrowia, o losie tych dzieci decydowali rodzice. To już tyle w tym temacie – stwierdziła wtedy Michalska.
Jednak z ujawnionych nagrań wynikało, że migranci prosili po turecku: "Chcemy otrzymać azyl. Chcemy zostać w Polsce". Mimo to Straż Graniczna uparcie twierdziła w mediach, że poza kamerami ci ludzie mówili (posługując się łamanym angielskim), że chcą się dostać do Niemiec "ze względu na socjal".
Do tej rozbieżnej wersji wydarzeń odniosła się dziennikarka i dociekała, czemu SG po prostu nie poczekała na tłumacza. Wtedy rzeczniczka zwróciła się do innych zebranych na konferencji: "Czy są jakieś inne pytania?".
Wtedy reporterka ponowiła pytanie o tłumacza. – To jest pani deklaracja, manifest jakiś polityczny, czy sugestia? Ja pani mówię, że wszystkie przepisy zostały zastosowane zgodnie z procedurami. Straż Graniczna jest formacją profesjonalną i dokładnie wie, co robi. Dziękuję – odparła nieco zirytowana Michalska.
Tymczasem wraz z nowym rządem coś drgnęło ws. sytuacji na granicy. Jak informowaliśmy w połowie stycznia, Wydział Wojskowy Prokuratury Okręgowej w Warszawie wszczął śledztwo w sprawie przekroczenia uprawnień przez Straż Graniczną w Usnarzu Górnym (woj. podlaskie). Chodzi o wydarzenia z sierpnia 2021 roku, kiedy w pobliżu tej miejscowości, po stronie białoruskiej koczowała grupa obcokrajowców.
Absolwentka dziennikarstwa na UMCS i Uniwersytecie Warszawskim. Przez kilka lat związana z Polską Agencją Prasową. Obecnie reporterka newsowa w naTemat.pl.