Tęsknicie za "Narcos"? To zakochacie się w "Griseldzie". Nowy miniserial Netfliksa (od twórców "Narcos" właśnie) opowiada mniej znaną historię Griseldy Blanco, okrutnej i przebiegłej baronki narkotykowej, jednej z "kokainowych kowbojów" z Miami. Znowu mamy nielegalne interesy, niebezpiecznych ludzi, mafijne porachunki, strzelaniny i policyjne pościgi, a Sofia Vergara pokazuje, że ma talent nie tylko do komedii. "Griselda" ma jednak kilka "ale".
Ocena redakcji:
4/5
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
"Griselda" to miniserial Netfliksa oparty na faktach, który jest biograficznym dramatem kryminalnym
Jego współtwórcą jest Eric Newman, showrunner "Narcosa" i "Narcosa: Meksyk". Wszystkie sześć odcinków wyreżyserował Andrés Baiz, który był też reżyserem serialu "Narcos"
Serial "Griselda" opowiada o Griseldzie Blanco, kolumbijskiej baronce narkotykowej, która w latach 70. i 80. prowadziła potężny kartel i kontrolowała przepływ kokainy do Miami
W Griseldę Blanco wciela się Sofia Vergara ("Współczesna rodzina"), która jest również producentką wykonawczą "Griseldy"
W obsadzie "Griseldy" są również Alberto Guerra, Christian Tappan, Martín Rodríguez, Juliana Aidén Martinez, Vanessa Ferlito i debiutująca na ekranie Carolina Giraldo (znana też jako Karol G)
Serial o Griseldzie Blanco można oglądać od 25 stycznia na Netfliksie. Oto nasza recenzja "Griseldy"
Recenzja bez spoilerów.
Griselda Blanco stworzyła jeden z najlepiej prosperujących karteli narkotykowych w historii – to dzięki niej z Kolumbii do USA kokaina płynęła wartkim strumieniem. Serial "Griselda" skupia się na "złotym" okresie jej działalności, czyli latach 70. i 80., kiedy trzęsła rynkiem narkotyków w Miami i brała udział w ulicznej wojnie bossów narkotyków. Matka Chrzestna, bo taki miała przydomek, była okrutna, bezwzględna i ambitna, a sam Pablo Escobar deklarował, że to jedyna kobieta, której się boi.
Nic dziwnego, że w końcu powstał o niej serial. To fascynująca postać, chociaż może słowo "fascynujący" średnio pasuje do osoby, która jest odpowiedzialna za śmierć ponad 200 osób. Jednak intryguje już sam fakt, że to kobieta stała na czele potężnego kartelu kilka dekad temu i wzbudzała postrach w mężczyznach. Bo jak to właściwie zrobiła?
Powiedzmy to wprost: "Griselda" nie powstałaby, gdyby nie "Narcos". Serial Netfliksa z 2015 roku o (znacznie sławniejszym) Escobarze był takim hitem, że doczekał się spin-offu "Narcos: Meksyk" i zrobił boom na produkcje o narkotykowych bossach. Nagle ludzie na całym świecie zaczęli fascynować się kolumbijskimi kartelami, chociaż można by dyskutować, czy to pozytywne zjawisko.
"Narcos" wydeptał więc ścieżkę dla serialu o Griseldzie Blanco, chociaż, o ironio, to ona była pierwsza na kokainowym rynku i podobno uczyła Escobaru fachu. Ale cóż, to kobieta, a ona częściej znikają w mrokach dziejów.
Na szczęście twórcy "Narcosa" postanowili ją z tych mroków wyciągnąć, w projekt zaangażowała się Sofia Vergara, kolumbijsko-amerykańska gwiazda "Współczesnej rodziny" i oto jest: sześcioodcinkowa "Griselda". I jak wyszło?
O czym jest "Griselda"? To prawdziwa historia Griseldy Blanco, baronki narkotykowej z Kolumbii
Serial rozpoczyna się 1978 roku. Ranna Griselda ucieka przed swoim mężem handlującym narkotykami w Medellín w Kolumbii (mieście Pabla Escobara). Zabiera swoich trzech synów i przenosi się do Miami na Florydzie.
Jej przyjaciółka Carmen (Paulina Dávila), która kilka lat wcześniej również uciekła od męża gangstera, przyjmuje ich pod swój dach i daje Griseldzie pracę w swojej agencji turystycznej. Warunek jest jeden: Griselda musi porzucić swoje kartelowe życie i zacząć od nowa. Ale to nie dla niej. Blanco uciekła z kilogramem kokainy w torbie swojego najmłodszego syna, bo pokusa łatwego i szybkiego zarobku jest zbyt silna.
Wtedy Blanco wchodzi do męskiego świata narkotykowych biznesmenów: szuka wspólników, sprzedawców, sojuszników. Jak możemy się domyślić, jest jej koszmarnie trudno. Nikt nie bierze pięknej kobiety z kilogramem kokaino w torebce na poważnie, więc Griselda doświadcza seksizmu, przemocy, niesprawiedliwości. Musi się zmierzyć z okrutnymi, wpływowymi mężczyznami.
Krok po krok buduje jednak swoje narkotykowe imperium, w czym pomaga jej przyjaciel Arturo (Christian Tappan) oraz młode dziewczyny z Kolumbii, które przewożą kokainę samolotami we własnych stanikach (co zresztą jest prawdą – to innowacja wymyśloną przez Griseldę). Konkurencja jednak nie śpi, podobnie jak jej przeszłość. Ta stawia na drodze bohaterki Daría Sepúlvedę (Alberto Guerra), mężczyznę, który odegra w jej życiu ważną rolę.
"Griselda" to serial inspirowany faktami (syn Blanco, Michael Corleone Blanco, jeszcze przed premierą pozwał twórców serialu), jednak nie jest to serial historyczny. To opowieść o Griseldzie Blanco, ale zrobiona pod widzów. Owszem, realistyczna, ale nie zawsze zgodna z faktami, co warto mieć na uwadze. Momentami twórcy podchodzą dla życiorysu Blanco dość luźno.
W rzeczywistości początek historii Griseldy wyglądał nieco inaczej. W latach 70. Blanco ze swoim drugim mężem Albertem Bravo (w serialu gra go Alberto Ammann) i synami wyemigrowała nielegalnie do Nowego Jorku, gdzie przez kilka lat prowadziła rodzinny (sic) intratny biznes narkotykowy. Musiała uciekać z Bravo do Kolumbii, kiedy oboje stali się celem policji. Po śmierci męża przejęła kartel, wyjechała do Miami i od razu miała pozycję wpływowej narkotykowej baronki. Była już i Matką Chrzestną, i Czarną Wdową (z powodów, których możemy się domyślać...).
Serial obrał inną drogę i konstruuje historię Griseldy jako opowieść o kobiecie, która dopiero buduje swój sukces. I nic dziwnego, droga "od pucybuta do milionera" zawsze przyciąga widzów. Prawdziwa Griselda nie była jednak po przybyciu Miami aż tak bezbronna i zagubiona. Wręcz przeciwnie.
Sofia Vergara jest świetna jako Griselda Blanco. Pokazuje ludzką twarz Matki Chrzestnej
Trzeba też pamiętać, że serialowa Griselda jest znacznie łagodniejszą wersją pierwowzoru. Owszem, sprzedaje narkotyki i zabija, ale da się ją lubić. Momentami się jej współczuje, docenia miłość do synów. W końcu chce zapewnić im "lepszą" przyszłość.
Prawdziwa Griselda Blanco była znacznie bardziej okrutna. Zabiła ponad 200 osób i uwielbiała to robić: mordować, torturować, zlecać widowiskowe zabójstwa. Była perwersyjna, nieobliczalna, impulsywna. Nie miała żadnych dylematów moralnych, nie obchodziło ją, że ginęli niewinni ludzie, a nawet dzieci. To dlatego Pablo Escobar, który początkowo z nią współpracował, się od niej odsunął. Była dla niego zbyt dzika, zwracała na siebie zbyt dużą uwagę swoimi publicznymi mordami.
Twórcy "Griseldy" tworzą nieco inną postać i jest to zabieg stricte pod widzów. Bo czy chcielibyśmy oglądać serial o ludzkim potworze i kibicować mu w rozwijaniu własnego (nielegalnego) biznesu? Raczej nie, czulibyśmy się z tym źle. Griselda Netfliksa jest więc bardziej ludzka. Uładzona, nieco "wykastrowana".
To nie znaczy, że bezpłciowa i nudna. Nie, Sofia Vergara (która w ogóle nie jest podobna do prawdziwej Griseldy Blanco – serial mocno estetyzuje i realia, i bohaterów) konstruuje kobietę silną i niestroniącą od przemocy, która zrobi wszystko, żeby odnieść sukces i postawić na swoim. To jednocześnie kobieta, która zmaga się z płciowymi stereotypami, matka, która broni swoich dzieci jak lwica. Ma swoje dylematy, ale uczy się siły i bezwzględności.
Vergara jest znakomita w tej roli. Zaskakuje, bo nie jesteśmy przyzwyczajeni do aktorki w tak dramatycznym krwawym wydaniu. Owszem, zawsze będzie dla większości widzów Glorią ze "Współczesnej rodziny", ale pokazuje, że potrafi zagrać nawet taką postać jak Blanco. To naprawdę świetna rola.
Udany jest również sam serial. Sprawnie zrealizowany, świetnie zagrany. Jest inny niż "Narcos", bardziej kampowy, mniej mroczny, nie jest quasi-dokumentalny. Porusza kwestię seksizmu, siostrzeństwa czy macierzyństwa. Tematów, których w męskich produkcjach o narkotykach raczej się nie uświadczy.
Opowieść jest jednak podobna i możemy się spodziewać, jak to się wszystko skończy (zwłaszcza że równocześnie oglądamy śledztwo tropiącej Griseldę policji na czele z detektywką graną przez Julianę Aidén Martinez).
Historie kartelów narkotyków mają bardzo dużo punktów wspólnych, a przede wszystkim te same zagrywki, dlatego nie spodziewajmy się szalonych zwrotów akcji. Wszystko to już widzieliśmy, chociaż już sama postać Griseldy różni się od "narcosowego" Pabla Escobara. Samo zakończenie również może niektórych rozczarować, bo wydaje się zbyt przyspieszone.
Mamy jednak akcją, strzelaninę, pościgi, bluzgi. Mafijne porachunki, zdrady, policyjne akcje. Wszystko, czego po tego typu produkcjach się oczekuje. "Griselda" nam to wszystko daje, a sześć odcinków połyka się błyskawicznie. To świetna rozrywka, chociaż znowu, czy to słowo pasuje do serialu o okrutnej baronce narkotykowej? Wątpliwe. Ale tak, serial o Kokainowej Matce Chrzestnej ogląda się doskonale.