Katarzyna Nast o problemach finansowych.
Katarzyna Nast o problemach finansowych. Fot. Instagram / Katarzyna Nast
Reklama.

Katarzyna Nast zasłynęła w sieci poprzez malowanie obrazów krwią menstruacyjną. Potem ponownie zaskoczyła swoich fanów, reklamując warsztaty uduchowionego erotyzmu. Była partnerka Barona z Afromental podczas spotkań oferowała masaż członka, łączenie się ze swoim "yoni" oraz "szamańskie oddychanie". Za udział w tych wszystkich "doznaniach" trzeba było zapłacić niemal 1700 złotych.

"Jezu, ja żyje już z ostatnich oszczędności"

Nast aktywnie prowadzi swoje social media. Ostatnio postanowiła podzielić się ze swoimi obserwatorami szczegółami swojej sytuacji finansowej. Jak przyznała, nie ma pieniędzy, ale... jest za to wdzięczna.

– Chciałabym podzielić się z wami czymś, z czym ostatnio się borykam, czymś, co tak naprawdę mogłoby być niewygodne dla mnie – żeby po pierwsze wam o tym powiedzieć, a po drugie być w ogóle w takiej sytuacji. Bardzo często wydaje się, że osoby, które są po tej stronie ekranu i są osobami rozpoznawalnymi (...), żyją w jakiejś totalnej obfitości i w dużej mierze tak jest, to jest prawda. Natomiast to nie jest moja sytuacja – przyznała.

Tak naprawdę jestem w najniższym miejscu finansowym w jakim byłam już od wielu lat. Ufam tej sytuacji, dlatego że wszystko mnie czegoś uczy, więc mam wdzięczność za nią ogromną.

Katarzyna Nast

Problemy pieniądzmi wiążą się z jej ostatnimi inwestycjami. – Zainwestowałam w ten webinar, słuchajcie, miałam tak ogromne wzruszenie... Byłam nago w ogóle, jak to oglądałam. Stanęłam na środku salonu nago, zalałam się łzami z wdzięczności, że mogę to zrobić, że mam w sobie tak ogromną odwagę, żeby podejmować takie decyzje – stwierdziła.

Choć uduchowiony nastrój ją nie opuszczał, to przyznała, że kończą jej się wszystkie oszczędności. – Kiedy zdawałam sobie sprawę, że "Jezu, ja po prostu żyję już z ostatnich oszczędności", modliłam się. Modliłam się do boga, do universe, do źródła, że jestem gotowa na tą obfitość, "tak mam te pieniądze, to wszystko przychodzi do mnie tak łatwo" – mówiła.

Gdyby tego było mało, na koniec zdecydowała się na jeszcze bardziej zaskakujące wyznanie. – Nagle zdałam sobie sprawę, modląc się do boga, który jest na zewnątrz, że nie kumam tego do końca, bo stawiam między sobą a bogiem ścianę, a tak naprawdę to ja jestem bogiem. Jeżeli idziemy za tym co mówi Nitya o non-duality, to ja jestem bogiem, ty jesteś bogiem i wszyscy pochodzimy z jednego źródła – rozmyślała.