Powrót Katarzyny Dowbor na antenę Telewizji Polskiej wywołał spore zamieszanie. Jako świeżo mianowana prowadząca program "Pytanie na śniadanie", w wywiadzie dla "Faktu" szczerze wyznała, że podczas swojego debiutu odczuwała tremę. Mimo to zdecydowanie podkreśla swoje zaangażowanie w obronę zatrudnienia osób w starszym wieku w branży telewizyjnej - nawet tych na emeryturze!
– Nikt nie jest doskonały. I ja sobie też zdaję sprawę z jakichś swoich niedoskonałości. A na pewno wszystko, co w swoim życiu robię, chciałabym robić dobrze. Miałam tremę, oczywiście, że miałam! Przez 15 lat nie pracowałam na żywo, tylko nagrywałam programy, a to jest zupełnie inna praca – wyjaśniła na wstępie.
– Tak naprawdę można powiedzieć, że wróciłam na stare śmieci. Okazało się, że wczoraj pracowałam z tym samym realizatorem, z którym 15 lat temu przy "Pytaniu na Śniadanie" – wyjawiła.
– Bo to nie jest tak, że ja tego formatu nie znam. Przecież pamiętam, jak "PnŚ" powstawało. Pamiętam, bo autorką i pomysłodawczynią "PnŚ" była nasza redakcyjna koleżanka (...) Oczywiście, lata temu ten program się kompletnie inaczej realizowało. "PnŚ" było krótsze. Wtedy trwało dwie godziny, w tej chwili trwa cztery. I okazuje się, że ja muszę te cztery godziny dać radę! – dodała.
Dziennikarka zwróciła uwagę na to, że prowadzenie śniadaniówki wiąże się nie tylko z wczesnym wstawaniem, ale także bardzo ważne jest solidne przygotowanie. Dowbor zapewniła, że to lubi.
– Wstaję o godz. 4.30, bo mieszkam na wsi pod Warszawą. Mam 40 minut na dojazd, ale jeszcze się trzeba umalować, przejrzeć scenariusz, ustawić kadry. Uwielbiam pracować na żywo i powiem szczerze, że kiedy dostałam taką propozycję - bo to mnie zaproponowano - najpierw byłam zaskoczona, a potem sobie pomyślałam: No dziewczyno! Sprawdź się, pokaż, że tego poweru ci jeszcze trochę zostało, że kobiety dojrzałe też dają radę. Też mogą! – zaznaczyła.
Potem mama Maćka Dowbora nawiązała do typowego podejścia rodaków. – Bo my Polacy, mamy trochę takie przeświadczenie, że dochodzi się do wieku emerytalnego i właściwie to już jest koniec – zauważyła.
W sieci pojawiło się sporo komentarzy, w których widzowie stwierdzili, że w TVP powinno się robić miejsce dla młodych dziennikarzy, a nie na siłę dawać twarze, które są doskonale znane. Jakie stanowisko ma Dowbor ws. dyskryminowania dojrzałych osób?
– Co to za sensacja, że pani po sześćdziesiątce prowadzi program. Gdy się włączy telewizje światowe, takich pań i panów po sześćdziesiątce jest mnóstwo. To są ludzie, którzy całe lata pracują w telewizji. Niezwykle się cieszę, że prowadzę ten program z młodym, fajnym chłopakiem, bardzo fajnym (z Filipem Antonowiczem - red.) –
– Myślę, że właśnie to, że mamy bardzo podobne poczucie humoru, podobną energię. Mimo że Filip jest ode mnie 26 lat młodszy, mamy podobne spojrzenie na świat, czyli radosne – powiedziała dziennikarka.
– Nie wiem, dlaczego niektórych drażni to dobranie mnie z młodym chłopakiem (który oczywiście mógłby być moim synem). To mnie szokuje, bo uważam, że pomysł szefostwa "Pytania na śniadanie", żeby połączyć dwa pokolenia, jest fantastycznym pomysłem. Pokolenia się powinny łączyć, a nie dzielić – zaznaczyła 64-letnia prezenterka.
– Nie może być tak, że coś jest tylko dla "młodych", albo tylko dla "starych" – dodała, tłumacząc, że łączenie generacji i spojrzeń może nieść wiele korzyści.
Czytaj także: Nieudany debiut Dowbor w "Pytaniu na Śniadanie"? Ekspert dosadnie ocenił jej powrót
– Mnie się też 40 lat temu wydawało, że się nigdy nie zestarzeję, że ja będę wiecznie młoda. I prawdę mówiąc, w sercu mam ciągle 40 lat, nie więcej. Bo mam dość mocną osobowość. Całe życie robiłam to, co kocham, to co lubię i z tego bardzo się cieszę – zapewniła Dowbor.
Wyznała, że bodźcem do przyjęcia oferty powrotu, była ciekawość. – Chciałam sprawdzić, jak to będzie, kiedy jestem już trochę bardziej dojrzała - czy dam radę. No i dałam, trzy dni z rzędu - w sobotę, niedzielę i poniedziałek. I jestem z siebie dumna, a to był prawdziwy maraton – oznajmiła.
– Mam nadzieję, że widzowie, którzy nie chcą politykować, którzy nie chcą szukać sensacji, którzy chcą po prostu rano włączyć telewizor i zobaczyć program o codzienności, będą zadowoleni. Bo zobaczą coś o życiu – zachęciła.