Chorych między oddziałami wożą dwie karetki. Pierwsza pracuje tylko między godzinami 8 a 16. W czasie, kiedy była potrzebna starszej pani, stała zamknięta na klucz. Druga, należąca do stacji ratownictwa medycznego, była zajęta. Ortopeda, który opiekował się pacjentką (jej stan pogarszał się z minuty na minutę), zadzwonił więc… na pogotowie. Najbliższy ambulans, który spełniał wymogi zawarte w
ustawie o ratownictwie medycznym był w Łodzi. Karetkę co prawda wysłano, ale z Łodzi do Skierniewic jest 70 kilometrów. Pacjentka znalazła się na intensywnej terapii dopiero półtorej godziny po wezwaniu.