"Sojusz Polska-USA musi być silny, niezależnie od tego kto aktualnie sprawuje władze w Polsce i w USA. Zawsze tak działałem i będę działał w tym duchu, szanując wszystkich naszych partnerów w USA" – napisał Andrzej Duda w serwisie X.
"Obrażanie połowy amerykańskiej sceny politycznej nie służy ani naszym interesom gospodarczym, ani bezpieczeństwu Polski" – dodał. Przypominał również, że "dzięki mądrej i dalekowzrocznej polityce ostatnich 8 lat, my wydajemy na obronność 4 proc. PKB". "Dzięki temu Polska jest i będzie bezpieczna!" – podsumował.
Wcześniej na słowa Trumpa zareagował polski premier. "Prezydent Duda: "Prezydent Trump dotrzymuje danego słowa”. Prezydent Trump: "Będę zachęcał Rosję do atakowania państw NATO". Może to jest właściwy temat na Radę Gabinetową, Panie Prezydencie?" – skomentował Donald Tusk.
O co chodzi ze słowami Dudy? Otóż, prezydent podczas jednego z ostatnich wystąpień wychwalał rolę Donalda Trump ws. wojny w Ukrainie. Amerykański polityk zadeklarował, że wojnę zakończyłby w dobę, co oznacza zapewne oddanie jej w jakiejś części pod władzę Kremla, a tym samym duże kłopoty dla Europy.
– Opierając się na moim osobistym doświadczeniu jako prezydenta, który kiedyś pracował z prezydentem Trumpem, mogę powiedzieć – to, co mi obiecał, zostało spełnione. Jeśli więc otrzymałem jakąkolwiek obietnicę od Trumpa, jeśli coś mi obiecał, to zostało to spełnione – stwierdził wówczas polski prezydent. Jak wskazał, "Trump jest poważny we wszystkim, co mówi".
Sytuacji bez komentarza nie zostawił polski szef MON. "Dewiza NATO „jeden za wszystkich, wszyscy za jednego” jest konkretnym zobowiązaniem. Podważanie wiarygodności państw sojuszniczych to osłabianie całego Paktu Północnoatlantyckiego. Żadna kampania wyborcza nie jest wytłumaczeniem dla igrania bezpieczeństwem Sojuszu" – zauważył w swoim wpisie Władysław Kosiniak-Kamysz.
Przypomnijmy: Trump opowiadał w sobotę na jednym ze spotkań z wyborcami, że kiedyś powiedział przywódcy pewnego kraju, że nie będzie chronił w ramach NATO narodu zalegającego z płatnościami. Jak wskazał, chodzi mu o kraje, które przeznaczają mniej niż 2 proc. PKB na obronność. Nie wiadomo nawet, czy taka rozmowa miała faktycznie miejsce.
– Nie, nie chroniłbym cię, właściwie zachęcałbym ich, żeby robili, co chcą. Musisz zapłacić – stwierdził. Zachęcał do tego słowami, aby "robili, co im się do cholery podoba".
W reakcji na te słowa rzecznik administracji Joe Bidena stwierdził, że były prezydent USA "zachęca mordercze reżimy do najazdów na naszych najbliższych sojuszników", a komentarze Trumpa nazwał "przerażającymi".
Dodał, że to oświadczenie "zagraża amerykańskiemu bezpieczeństwu narodowemu, stabilności na świecie i krajowej gospodarce".