"W sensie formalnym, prawnym, międzynarodowym kwestia reparacji została zamknięta dawno temu" – powiedział w poniedziałek w Berlinie Donald Tusk. Co jest prawdą, bo ostatecznie sprawę reparacji zamknęła szefowa dyplomacji podczas pierwszych rządów PiS Anna Fotyga. Jednak Jarosław Kaczyński ma chyba krótką pamięć, bo we wtorek (13 lutego) zorganizował konferencję, na której padły kuriozalne zarzuty pod adresem premiera Tuska.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
– Niemcy jeszcze nie tak dawano płaciły odszkodowania francuzom za I wojnę światową, płaciły odszkodowania Izraelowi. Jeszcze teraz płacą odszkodowania niektórym krajom afrykańskim, które były koloniami niemieckimi. A wobec Polaków przyjmują postawę, którą nie można określić niż jako postawę po prostu rasistowską i to skrajnie rasistowską – zaczął swój wywód Jarosław Kaczyński.
– Na nieformalnych spotkaniach z kanclerz Angelą Merkel zwracałem uwagę na tę kwestię, ale zbywało to milczeniem – kontynuował prezes PiS.
– Niemcy się po prostu nie zmieniły niestety w tej relacji z Polakami, a Donald Tusk się w to wpisuje i to jest i skrajnie szkodliwe i haniebne i jednocześnie to jest jeszcze do tego także przestępstwo z punktu widzenia polskiego Kodeksu karnego. Jest przestępstwo z artykułu 127 Kodeksu karnego, które premier Tusk popełnia już od dłuższego czasu. Chodzi o zmienianie przemocą ustroju państwa, a to kolejne, bo chodzi o wyrządzenie szkód w relacjach z innymi państwami – podsumował.
Odpowiedź Tuska składała się z dwóch części, w pierwszej rzeczywiście wspomniał o formalne zakończenie tej sprawy, ale potem dodał, jeśli chodzi o moralne, ale także finansowe, materialne zadośćuczynienie, to nigdy nie została to zrealizowane.
– Ja bardzo chciałbym patrzeć w przyszłość. (...) W sensie formalnym, prawnym, międzynarodowym, kwestia reparacji została zamknięta wiele lat temu. Kwestia moralnego, finansowego, materialnego zadośćuczynienia nigdy nie została zrealizowana – nie z winy kanclerza Scholza i nie z mojej winy – powiedział Tusk.
– To jest zawsze dobry temat do dobrej rozmowy, ale inaczej niż moi poprzednicy, będę szukał wspólnie z kanclerzem Scholzem takich form współpracy, które z przeszłości nie uczynią jakiegoś fatum, które by ciążyło nad naszymi relacjami – kontynuował.
Czytaj także:
– Bardzo bym chciał, by ta refleksja historyczna i decyzje, które mogłyby nas usatysfakcjonować, żeby one służyły przyszłości, wspólnemu bezpieczeństwu. I ja uważam – podejrzewam, że kanclerz może mieć tu inne zdanie – uważam, że Niemcy mają tutaj coś do zrobienia – podkreślił Tusk i dodał.
– Nie będę używał tej narracji w sposób agresywny, ale nie tylko dlatego, że jestem polskim politykiem, jestem też historykiem i jestem gdańszczaninem. Wszystkie te trzy powody każą mi myśleć serio o tym, że wyrównanie pewnych rachunków byłoby na pewno dziejową sprawiedliwością. Ale nie chcę z tego uczynić frontu wzajemnej niechęci, tylko chcę z tego uczynić pomysł na dalszą współpracę na rzecz bezpieczeństwa, korzystną dla obu narodów.
Polska zrzekła się roszczeń wobec Niemiec. Dokument podpisała... ministra PiS!
A jak to było z tym formalnym załatwieniem kwestii reparacji od Niemiec? Otóż sprawę "załatwiła" już w 2006 roku ministra w pierwszym rządzie PiS Anna Fotyga.
"Stanowisko polskiej doktryny prawa międzynarodowego w przeważającej mierze jest jednoznaczne i nie pozostawia wątpliwości co do faktu zrzeczenia się przez Polskę reparacji od Niemiec" – tak w 2006 roku stwierdziła Anna Fotyga, ówczesna szefowa MSZ w rządzie Jarosława Kaczyńskiego.
Te słowa padły w odpowiedzi polityczki na jedną z interpelacji poselskich. W dalszej części stwierdziła, jak władze podchodziły przez lata do tego tematu. "W latach późniejszych rząd polski wielokrotnie stwierdzał, że problem realizacji uprawnień reparacyjnych Polski od Niemiec jest zamknięty" – pisała.
Słowa Fotygi sprzed 18 lat przypomniano w publicznej dyskusji nad tym, czy PiS swoich roszczeń wobec Niemiec używa tylko do wewnętrznej polityki. Wypowiedź minister spraw zagranicznych podczas pierwszych rządów Prawa i Sprawiedliwości przytoczył dwa lata temu portal Gazeta.pl.
Po publikacji artykułu Anna Fotyga wydała oświadczenie, w którym stwierdziła, że "nigdy nie wyrażała przywołanych poglądów". Dodała, że słowa w odpowiedzi z 2006 roku nie znalazły się "za jej wiedzą i zgodą potwierdzoną własnoręcznym podpisem".
Europosłanka poinformowała również, że "próbując wyjaśnić sprawę, występuje o udostępnienie skanów dokumentów zarówno do MSZ, jak i do Kancelarii Sejmu". Mija prawie miesiąc, a Fotyga nie poruszyła tej kwestii w żaden sposób.
Świadczą o tym parafki, znajdujące się na każdej stronie, które są podobne do tych, jakie można znaleźć m.in. na oświadczeniach majątkowych europosłanki. Co więcej, jak zaznacza portal, z dokumentu nie wynika również, by w zastępstwie i z upoważnienia Fotygi dokument podpisał inny urzędnik MSZ.
Dziennikarze poprosili europosłankę PiS o komentarz, ale do tej pory nie uzyskali odpowiedzi.