W piątek w Czadzie w szpitalu Saint-Michel w mieście Dono Manga doszło do porwania 27-letniej Polki Aleksandry. Kobieta pracowała jako lekarka i została ze szpitala uprowadzona przez czterech mężczyzn. Wiemy już, że 13 lutego udało się odbić ją z rąk porywaczy. Teraz na jaw wychodzą wstrząsające kulisy porwania. Miało dojść do wymiany ognia.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
27-letnia Aleksandra w rękach porywaczy znalazła się w piątek 9 lutego. Kobieta pracowała jako lekarka w szpitalu prowadzonym przez międzynarodową katolicką organizację Caritas.
"Super Express" podał, że czterech mężczyzn wtargnęło do placówki w biały dzień i siłą uprowadziło kobietę. Informację o czwórce porywaczy potwierdziły też czadyjskie media. Ksiądz Wojciech Podgórski, misjonarz z Ekwadoru w rozmowie z portalem opowiedział, kim jest kobieta.
Podkreślił, że misja w Czadzie nie jest jedyną w życiu młodej lekarki. Aleksandra jeszcze jako studentka medycyny wyjechała do Ekwadoru. Ksiądz Podgórski w rozmowie wyjaśnił, że jako wolontariuszka była całkowicie oddana swojej pracy.
– Na terenie parafii mieliśmy dużo ubogich osób w rozsianych w dziesiątkach wiosek. Ola jeździła do nich z pomocą. To bardzo pokorna dziewczyna, brała na siebie każdą pracę, która była potrzebna – stwierdził.
Ministerstwo Spraw Zagranicznych w rozmowie z portalem zdradziło, że na miejscu pracowało czadyjskie wojsko, ale nie tylko. – Jest też żandarmeria, są siły francuskie. Akcja jest intensywnie prowadzona. Wszystko monitoruje Centrum Operacyjne MSZ – przekazał 13 lutego Paweł Wroński rzecznik dyplomacji MSZ.
Podkreślał wówczas, że akcja poszukiwawcza Polki nie jest prosta ze względu na ukształtowanie terenu. – To z jednej strony teren trudny do penetracji, z racji na strumienie, czy wąwozy. Jednak z drugiej strony trudno niezauważenie z niego uciec. Obserwacja wyznaczonego przez służby obszaru prowadzona jest też ze śmigłowca – tłumaczył w rozmowie z portalem Wroński.
Odbicie Polki z rąk porywaczy – wymiana ognia
Czadyjskie media donosiły natomiast, że do odnalezienia Aleksandry i czterech porywaczy zaprzęgnięto wszystkie siły porządkowe. Minister bezpieczeństwa Mahamat Charfadine Margui, który nadzorował akcję, wezwał do współpracy z policją i innymi służbami miejscową ludność. O wsparcie zostali poproszeni nawet przywódcy lokalnych wspólnot religijnych.
– Ola odbita!!! Transportują ją teraz helikopterem do Mundou i potem odrzutowcem do N'djameny. Jest lekko ranna, ale szczegółów nie znamy. Bogu dzięki!!! – wiadomość o takiej treści miała przekazać portalowi osoba z otoczenia młodej lekarki. To informacje nieoficjalne.
Co więcej, portal za PAP cytuje rzecznika MSZ Pawła Wrońskiego. Ten powiedział, że Polka została odbita przez siły czadyjskie w akcji dynamicznej i nie jest ranna. – Tam była wymiana ognia, jej (polskiej lekarce) nic się nie stało, nie doznała żadnych obrażeń, została przewieziona śmigłowcem. Pan minister gratulował już rodzinie. Wiadomo, że na miejscu są również nasze służby konsularne, są też już na miejscu osoby bliskie – poinformował.