
Maria Thun miała pracować w Ministerstwie Cyfryzacji. Jednak Donald Tusk nie chciał, aby rząd krytykowano za nepotyzm. Córka europosłanki, jak donosiły media, miała w zamian dostać wielką odprawę. Tak się jednak nie stanie. MC wydało komunikat w tej sprawie, aby wyjaśnić wszystkie wątpliwości.
Zwrot ws. wielkiej odprawy dla córki Thun. MC wydało komunikat
"W odniesieniu do publikacji medialnych informujemy, że Pani Maria Thun nie była zatrudniona w Ministerstwie Cyfryzacji oraz w Centralnym Ośrodku Informatyki. Była w procesie związanym z rozpoczęciem pracy w COI. Strony nie uzgodniły warunków zatrudnienia, więc do zawarcia umowy o pracę nie mogło dojść. Pani Maria Thun nie rozpoczęła faktycznie świadczenia pracy" – przekazano w piątek w komunikacie Ministerstwa Cyfryzacji.
Jak wcześniej informowaliśmy, z doniesień mediów wynikało, że w połowie stycznia w Ministerstwie Cyfryzacji na stanowisku wicedyrektorki miała zostać zatrudniona córka Róży Thun, europosłanki Trzeciej Drogi-Polski 2050. Jak podała wówczas "Gazeta Wyborcza", w kierowanym przez Krzysztofa Gawkowskiego resorcie miała przepracować jeden dzień, a decyzję o jej zwolnieniu podjął osobiście Donald Tusk.
Jedyną "wadą" Marii Thun miało być to, że jest córką europosłanki Polski 2050. Tusk miał uznać, że jej zatrudnienie zostanie źle przyjęte w mediach, które przedstawią to jako przejaw nepotyzmu.
Maria Thun według mediów mała mieć dużą odprawę
Według ustaleń Onetu sprawa miała także drugie dno, ponieważ Maria Thun miała mieć w kontrakcie zapis o tym, że przy zwolnieniu miała należeć jej się spora odprawa i okres wypowiedzenia.
Jak napisał Onet, pensja Thun wynosić miała 42 tys. zł brutto miesięcznie. Do tego miała wynegocjować, by w razie zwolnienia jej odprawa wynosiła równowartość sześciu pensji, czyli w sumie 252 tys. zł brutto. Czyli z pensją za pierwszy miesiąc powinna dostać 300 tys. zł. Teraz te doniesienia sprostował resort cyfryzacji.
Jak również informowaliśmy w naTemat.pl, całe zamieszanie w ubiegłym tygodniu skomentowali liderzy Trzeciej Drogi – marszałek Sejmu Szymon Hołownia i wicepremier Władysław Kosiniak-Kamysz, czyli koalicjanci Tuska.
Tak zamieszanie wokół córki Thun komentowali koalicjanci Tuska
– Trzeba zachować bardzo daleko idącą ostrożność. Ta sytuacja, pomimo kompetencji, budziłaby daleko idące wątpliwości – powiedział w Radiu ZET szef PSL. – Najbliżsi członkowie rodzin tych, którzy sprawują funkcje publiczne, często ponoszą ciężar tego, że nie mogą się aktywizować w działaniu – dodał.
Władysław Kosiniak-Kamysz podkreślił też, że istnieją "określone standardy i wartości, które są ważne" dla koalicjantów. – Transparentność jest potrzebna – zaznaczył minister obrony narodowej.
– Na pewno zrywania koalicji z tego powodu nie będzie – zapewnił z kolei marszałek Sejmu Szymon Hołownia. Jego słowa były o tyle ważne, że chodzi o córkę europosłanki z jego ugrupowania, a nieoficjalnie wśród polityków Polski 2050 słychać głosy, że to była zemsta Donalda Tuska na Róży Thun, która przez lata była związana z PO, ale w 2021 roku zmieniła barwy partyjne.
Zobacz także
