"Gdziekolwiek pójdziesz – do sklepu spożywczego czy do kuchni, jesteś w strefie wojny" – mówi uzależniona od jedzenia Pat Guillet. Jej choroba jest coraz bardziej powszechna, bo koncerny spożywcze robią wszystko, by zwiększyć swój udział w naszych żołądkach. Magiczna mieszanka cukru, soli i tłuszczu sprawia, że chcemy kolejnego gryza, kolejne opakowanie, kolejny łyk.
Uzależnienie od jedzenia – choć brzmi nieprawdopodobnie, to taka jednostka chorobowa istnieje. Oczywiście od jedzenia jest zależny każdy z nas, bo musimy jeść, by żyć. Ale są ludzie, którzy nie mogą się powstrzymać przed pochłanianiem wielkich ilości jedzenia. Są jak alkoholicy, którzy piją tak długo, aż nie są w stanie sięgnąć po kolejny kieliszek. Jednak nałóg jedzenia jest znacznie trudniejszy w leczeniu, bo – choć to trudne i wymaga silnej woli oraz fachowej pomocy – alkohol można odstawić, bez jedzenia nie da się żyć, więc każdego dnia jest się narażonym na powrót do nałogu.
"Gdziekolwiek pójdziesz – do sklepu spożywczego czy do kuchni, jesteś w strefie wojny. Przed wejściem musisz być naprawdę przygotowany" – mówi uzależniona od jedzenia Pat Guillet. Aby nie wrócić do nałogu, przed zrobieniem zakupów lub przygotowywaniem posiłku musi zaplanować, co może zjeść i ściśle trzymać się planu. Nie chce wrócić do czasu, kiedy jadła aż do granicy bólu, by później bezwładnie leżeć na łóżku z nadzieją na śmierć. Teraz największe zagrożenie to dla niej wysoko przetworzone jedzenie, dlatego podstawę jej diety stanowią warzywa.
Jednak nie tylko uzależnieni od jedzenia są narażeni na ciągłe podjadanie. Koncerny spożywcze wydają miliony dolarów na badania, które mają sprawić, że nie będziemy mogli powstrzymać się przed sięgnięciem po kolejny łyk czy kęs. Pozornie recepta na złoty biznes jest prosta – sól, cukier i tłuszcz. Jednak cała sztuka polega na dobraniu odpowiednich proporcji tych składników. Poza tym niezwykle ważne jest też dobranie substancji poprawiających smak, zapach kolor. Na niemożność powstrzymania się przed jedzeniem ma też, o dziwo, wpływ dźwięk, jaki przekąska wydaje przy jedzeniu, jej kształt czy struktura.
W walce o udziały w naszych żołądkach firmy spożywcze są gotowe sięgnąć po niemal każdy środek. "Te firmy korzystają z zaawansowanej nauki, by zrozumieć jak jesteśmy przyciągani do jedzenia i co zrobić, by ich produkty były dla nas bardziej atrakcyjne" – mówi kanadyjskiej stacji CBC Michael Moss z "The New York Times". Reporter poświęcił cztery lata i wiele pracy, by zbadać działalność wielkich koncernów dowiedzieć się, co robią by zwiększyć sprzedaż swoich produktów.
Autor opisuje spotkanie tuzów przemysłu spożywczego z 1999 roku. Śmiertelni wrogowie usiedli przy jednym stole, by porozumieć się, co zrobić, by przestały spadać ich udziały w rynku. Przyspieszająca krucjata przeciwko epidemii otyłości stanowiła spore zagrożenie dla interesów ich firm. Choć od tego spotkania minęło już 14 lat, widać wyraźnie, że firmy znalazły złoty środek. Pomimo, że zjadamy całą paczkę krakersów, wciąż czujemy się głodni.
Jedną z najsilniejszych broni jest smak. Dlatego uzależniające przekąski smakują bardzo intensywnie, ale ten smak szybko znika. Wciąż mamy go w pamięci, ale już nie na języku, dlatego chcemy go odświeżyć i sięgamy po kolejne porcje. Ważny jest też… dźwięk – chrupiące jedzenie powoduje, że przez kości szczęki, które są połączone z rejonem uszu, głośniej słyszymy przyjemny chrzęst. Poza tym nie skupiamy się wtedy na obserwowaniu ubywającego z torebki jedzenia, tylko bezwładnie sięgamy po kolejne kęsy. Ku radości producentów.
Byłem zupełnie zaskoczony. Spędziłem czas z najważniejszymi naukowcami największych firm spożywczych w kraju. To niesamowite jak wiele matematyki, nauki, analizowania i energii wkładają, by znaleźć najdoskonalszą mieszankę soli, cukru i tłuszczu, która wyśle nas na księżyc, a ich produkty na półki i zmusi nas do kupowania więcej, jedzenia więcej i przynoszenia im więcej pieniędzy. CZYTAJ WIĘCEJ