Eurowizja i wybór reprezentanta Polski zawsze budzi wśród fanów skrajne emocje. W tym roku zwyciężyła Luna, czyli Aleksandra Katarzyna Wielgomas. Z piosenką "The Tower" będzie reprezentowała Polskę na Eurowizji 2024 w Malmö.
Szerokim echem w mediach odbił się fakt, że Justyna Steczkowska z utworem "WITCH-ER Tarohoro" przegrała eliminacje jednym punktem.
O tym, kto pojedzie na konkurs, decydowała specjalna komisja. W środę TVP opublikowała szczegółową punktację.
Okazało się, że Edyta Górniak też znalazła się wśród kandydatów. Zgłosiła piosenkę "I Remember". Ostatecznie dostała jedynie 5 punktów (od Piotra Klatta – dziennikarza i zastępcy dyr. Agencji Kreacji Rozrywki i Oprawy TVP).
Jak skomentowała to diwa? Na swoim instagramowym koncie przekonywała, że utwór zgłoszony w preselekcjach zrealizowała przy szczególnej okazji. "No to już wiecie. To prawda. Tak, to prawda. Nagrałam nowy, premierowy utwór, z okazji nadzwyczajnej, 30. rocznicy debiutu Polski na Eurowizji, a także mojego debiutu na scenie międzynarodowej" – napisała.
Z tej okazji postanowiłam przygotować dla tej rocznicy utwór. W ostatniej chwili zdecydowałam, żeby wysłać go do konkursu, za namową najbliższych mi osób. Zrobiłam to już niestety po czasie. Dosłownie przekroczyłam te wskazane daty i godziny. Nie wiem, w której punktacji mój utwór wziął udział, jeśli nie zgłosiłam go zgodnie z regulaminem. Ale mimo to oczywiście dziękuje jurorom.
Michał Hanczak, który był jednym z jurorów, już odniósł się do słów diwy. Zaprzeczył, że jej utwór został wysłany po czasie.
"Widziałem jej story i niestety muszę zarzucić jej kłamstwo. Pokazuje, że wysłała zgłoszenie 11 lutego. Jurorzy mieli dostęp do konkursowych piosenek od 8 lutego i jej piosenka już tam była. Nie wiem, w jakim celu pani Edyta to powiedziała" – przyznał.
Zwróciliśmy się do organizatorów preselekcji z prośbą o komentarz w tej sprawie. Do tego momentu nie uzyskaliśmy odpowiedzi.