Jarosław Kaczyński w Leżajsku wypowiedział się na temat dzietności w kraju. Martwił się, że styczeń to pierwszy miesiąc w Polsce, kiedy urodziło się mniej niż 20 tysięcy dzieci, w czym upatrywał winę rządów Donalda Tuska. Na jego ubolewania odpowiedział premier, wbijając szpilę prezesowi. Teraz internauci żartują z wiedzy Kaczyńskiego o "płodzeniu dzieci".
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Jak już pisaliśmy w naTemat, Jarosław Kaczyński spotkał się z wyborcami w Leżajsku, gdzie doszło do awantury. Wszystko wydarzyło się, gdy jeden z mężczyzn zapytał prezesa PiS o to, gdzie jest wrak Tupolewa, zarzucając mu, że jego partia przez 8 lat rządów nie zrobiła nic w kierunku wyjaśnienia katastrofy smoleńskiej.
W czasie tego spotkania Jarosław Kaczyński postanowił poruszyć też inny ważny dla kraju temat – spadającej nieustannie dzietności. Okazuje się, że styczeń 2024 roku był najgorszym pod tym kątem miesiącem w historii.
Donald Tusk ripostuje Kaczyńskiego. "Jeśli wiesz, co mam na myśli"
– Mamy w tej chwili pierwszy miesiąc w dziejach Polski, kiedy urodziło się poniżej 20 tysięcy dzieci – martwił się w niedzielę prezes Prawa i Sprawiedliwości.
– Do tej pory było zawsze więcej, a w tych czasach, kiedy był boom demograficzny, to dużo mniej liczna niż dzisiaj Polska, dała 800 tys. dzieci rocznie – dodał.
Następnie prezes powiedział coś, co trudno zinterpretować. Stwierdził bowiem, że problem ten nie zostanie rozwiązany "przy pomocy nielegalnej imigracji". Poza tym sugerował, że na sytuację demograficzną mógł mieć wpływ obecny rząd Donalda Tuska.
Premier Tusk szybko postanowił odpowiedzieć na wywód prezesa Kaczyńskiego. "Podobno prezes Kaczyński stwierdził dziś, że mój rząd odpowiada za małą liczbę urodzeń w styczniu. Jarosławie, kluczowe decyzje w tej sprawie zapadały wiosną zeszłego roku – jeśli wiesz, co mam na myśli" – skomentował szef rządu w serwisie X.
Premier miał na myśli to, że "decyzje" Polek i Polaków o spłodzeniu potomstwa, które przełożyły się na liczbę narodzin w styczniu, nastąpiły oczywiście 9 miesięcy wcześniej – bo tyle trwa ciąża. Wtedy rządy sprawowała Zjednoczona Prawica, a nie Koalicja 15 października. Teraz w komentarzach na portalu X pod postem Tuska internauci żartują, że prezesowi należy "tłumaczyć kwestie związane z płodzeniem dzieci".
Przypomnijmy, że w 2023 roku liczba urodzeń w Polsce sięgnęła zaledwie 272 tys. Oznacza to spadek liczby urodzonych dzieci o 33 tys. względem roku 2022, gdy na świat przyszło 409 tys. dzieci.