Śmierć dwulatka na drodze. Mieszkańcy Obiecanowa apelują.
Śmierć dwulatka na drodze. Mieszkańcy Obiecanowa apelują. Fot. NewsLubuski/East News

– Codziennie boimy się przechodzić tą drogą – komentują mieszkańcy Obiecanowa (woj. mazowieckie), gdzie w piątek zginął dwuletni chłopiec. Okoliczna społeczność apeluje o poprawę warunków bezpieczeństwa, a funkcjonariusze nadal szukają kierowcy, który potrącił dziecko.

REKLAMA

Tragiczne zdarzenie miało miejsce w piątek (23.02) około godz. 18:00 w miejscowości Obiecanowo. Najprawdopodobniej doszło tam do potracenia 2-letniego chłopca, który wcześniej bez wiedzy rodziców wymknął się z domu, a następnie z nieogrodzonej posesji.

"Boimy się przechodzić tą drogą"

Od kilku miesięcy odcinek drogi, w położonej za Makowem Mazowieckim miejscowości, jest remontowany. Obecnie prace nie trwają na jezdni, ale na poboczach i chodnikach, a ruch na drodze jest spory. Przy drodze krajowej numer 57, która prowadzi z Bartoszyc i Szczytna do Pułtuska, a dalej do Warszawy położonych jest kilkanaście domów.

To właśnie tam doszło do dramatu. 2-letni Oliwier zginął tuż za miejscem, gdzie kończy się zakręt i zaczyna przystanek autobusowy. Znak informujący o przystanku jest przewrócony.

Sąsiedzi o tragicznym wypadku

– Znam całą rodzinę, bardzo opiekuńcza. Przyzwoici ludzie. Straszna tragedia ich spotkała. Do tej pory nie możemy do siebie dojść. To musiała być chwila, szkoda tego maleństwa – powiedziała dziennikarzom Wirtualnej Polski pani Halina, mieszkanka wsi.

Od kilku dni w Obiecanowie tragedia jest na ustach wszystkich. Sąsiedzi zastanawiają się, dlaczego kierowca uciekł. Mają nadzieję, że policjanci szybko go odnajdą, bądź sam zgłosi się do mundurowych. Na miejscu wypadku pojawiły się też znicze.

– Trudno to opisać słowami. Mój syn pracuje w OSP, był na tej akcji, strasznie to przeżył. Też ma dzieci – wyznał "WP" Wojciech Kozłowski. W rozmowie z dziennikarzami wskazał na drogę. – O, widzi pan. Tu jest ograniczenie do 50 km/h, a ten samochód przed chwilą na pewno jechał 100 – podkreślił.

"Dużo wcześniej prosiłem"

– 50 procent mieszkańców tutaj to rodziny z dziećmi. Nie wiem, dlaczego kierowca się nie zatrzymał. Cała wioska jest poruszona sytuacją. Ja już dużo wcześniej prosiłem, żeby zamontować tutaj odcinkowy pomiar prędkości. Nie wierzę, że gdyby pojazd wolno jechał, to chłopiec by zginął. To syn mojego dobrego kolegi. Do teraz nie mogę się pozbierać – zdradził redakcji pan Tomasz.

– My dostaliśmy wezwanie do poszukiwań dziecka. Nie zdążyliśmy dojechać, a ojciec zobaczył, że jego synek leży potrącony kilkadziesiąt metrów od domu. Rozpoczęła się reanimacja profesjonalnym sprzętem, który miał jeden z naszych zespołów – opisał strażak, który brał udział w akcji ratunkowej.

Niestety pomimo natychmiastowej pomocy medycznej dwulatek zmarł w makowskim szpitalu. Rzeczniczka policji zwróciła uwagę, na brak pełnego ogrodzenia posesji oraz bliskie sąsiedztwo popularnej drogi.

Policja apeluje

– W piątek o godz. 18.34 dyżurny otrzymał zgłoszenie o zaginięciu dwuletniego dziecka. Chłopiec nagle wymknął się z domu. Teren posesji, na której mieszka rodzina, nie jest w pełni odgrodzony. Dom stoi raczej na uboczu, ok. 70 metrów od drogi – relacjonowała serwisowi podkom. Monika Winnik z policji w Makowie Mazowieckim.

W niedzielę policjanci poinformowali, że otrzymali kilka nagrań z kamer samochodowych, ale na żadnym nie uchwycono momentu wypadku. Mundurowi próbują wyjaśnić okoliczności tragedii.

Szukamy świadków zdarzenia, a także tych osób, które przejeżdżały drogą. Być może na innych nagraniach znajdują się istotne dla śledztwa szczegóły – zaapelowała Monika Winnik.

Jest nowe nagranie?

Przypomnijmy: reporterzy "Faktu", którzy wybrali się do Obiecanowa, również rozmawiali z mieszkańcami. Wówczas jeden z nich wyjawił, że posiada nagranie, które może rzucić nowe światło na tę sprawę. Jak stwierdził, jego kamera mogła nagrać samochód, który potrącił chłopca.

Widać światła przejeżdżającego auta (na nagraniu – red.). Chwilę wcześniej słychać też klakson samochodowy. Niestety było ciemno i nie można rozpoznać marki auta. Nagranie dostarczę policji – zapowiedział mężczyzna.

W sobotę policja przekazała, że na miejscu zdarzenia wykonano czynności pod nadzorem prokuratora, m.in. zabezpieczono ślady i przesłuchano świadków. Wiadomo, że w chwili zdarzenia rodzice byli trzeźwi.