W poniedziałek Donald Tusk wygłosił niezwykle alarmujące słowa. Podczas wspólnego oświadczenia z premierem Kanady Justinem Trudeau polski przywódca stwierdził, iż "Zachód stanie się następną ofiarą agresji rosyjskiej", jeśli szybko nie uzyska większych zdolności obronnych. Co ciekawe, w innych europejskich stolicach na zagrożenie ze strony Putina zaczynają patrzeć spokojniej.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
– Musimy w ciągu nie najbliższych lat, ale najbliższych miesięcy uzyskać zdolności obronne w tym, jeśli chodzi o produkcje amunicji i wszelkiego rodzaju broni, która przewyższy zdolności rosyjskie. Inaczej Zachód stanie się następną ofiarą agresji rosyjskiej i nie będzie w stanie pomóc, ani Ukrainie, ani sobie – stwierdził Donald Tusk.
– Nie ma żadnego powodu, żeby tak bogate państwa jak państwa Zachodu – jak państwa członkowskie NATO – wspólnie nie były w stanie zbudować możliwości obronnych, które przewyższą możliwości rosyjskie. Polska będzie tutaj bardzo konsekwentna – podkreślił po spotkaniu z odwiedzającym Warszawę premierem Kanady Justinem Trudeau.
Choć finalnie szef polskiego rządu wskazał potęgę Sojuszu Północnoatlantyckiego, więcej uwagi przykuła pierwsza część jego wypowiedzi. Zabrzmiała ona niezwykle niepokojąco i już jest odnotowywana przez europejskich i amerykańskich dziennikarzy.
Premier Tusk o scenariuszu wojny z Rosji z NATO mówił wszakże o wiele bardziej alarmującym tonem, niż wcześniej wypowiadający się w tej sprawie politycy i dowódcy z Niemiec, Francji, czy Norwegii.
Wojna NATO z Rosją? Łotysze spokojniejsi Zachodu. "Zagrożenie minimalne"
Co ciekawe, w jednym z państw, które najczęściej wymieniane są jako cel potencjalnego ataku sił putinowskich, przyjęto aktualnie inną narrację. "W chwili, gdy Rosja skoncentrowała wszystkie swoje siły na Ukrainie, zagrożenie skierowane bezpośrednio w stronę Łotwy, wobec krajów NATO jest minimalne" – stwierdził sekretarz parlamentarny w łotewskim resorcie obrony Atis Švinka.
W rozmowie z serwisem mediów publicznych LSM.lv wtórował mu dowódca sił zbrojnych Łotwy gen. Leonīds Kalniņš. Wojskowy zauważył, że Rosja jest dziś zbyt osłabiona wojną w Ukrainie, aby mogła odważyć się na starcie z Sojuszem Północnoatlantyckim.
Kalniņš zagrożenia nowym konfliktem w Europie upatruje głównie w skutkach ewentualnej porażki Ukraińców. Jego zdaniem dopiero zwycięstwo mogłoby skłonić Rosjan do skierowania agresji dalej na Zachód. Tu generał wymownie zauważył jednak, że "obok jest Mołdawia".