Niższe podatki pod warunkiem niewielkiej dziury budżetowej - minister Jacek Rostowski zapowiada obniżki chwilę po podwyżkach. NaTemat sprawdza, jak rząd chce, a jak powinien walczyć z wydatkami
Podatki w Polsce będą niższe od 2016 roku – o ile rok wcześniej rządowi uda się sprowadzić deficyt do poziomu 1 proc. produktu krajowego brutto. Minister Finansów Jacek Rostowski napisał w Rzeczpospolitej: w średnim horyzoncie czasowym trwale zmniejszamy wydatki publiczne (z wyjątkiem wydatków rozwojowych, takich jak inwestycje publiczne), aby obniżyć deficyt sektora finansów publicznych do wskaźnika poniżej 1 proc. w 2015 r. Dopiero po osiągnięciu tego wskaźnika dalsze obniżenie wydatków pozwoli na stopniowe obniżanie podatków.
Rząd, chcąc ratować budżet, podniósł stawki podatku od towarów i usług na 3 lata – do końca 2013 roku. Kłopot w tym, że Rostowski bierze pod uwagę obniżanie podatków najwcześniej w 2016 roku – czyli trzy lata później, niż planowano. Czy to znaczy, że czeka nas zmiana ustawy? I dlaczego nie informowano o tym wcześniej? Jak powiedziała NaTemat rzeczniczka ministerstwa finansów, Małgorzata Brzoza, nie powinno się łączyć ustawy o podniesieniu VAT z pomysłem obniżania podatków od 2016 roku. Jak poinformował NaTemat minister Jacek Rostowski, nie przewiduje on przedłużenia podwyższonej czasowo stawki VAT. - W pierwszej kolejności, w stosownym momencie, czyli dopiero za kilka lat – jak zresztą zaznaczyłem w artykule, chcielibyśmy zmniejszyć składkę na fundusz pracy, tak by obniżyć koszty pracy.
Począwszy od stycznia 2011, VAT wzrósł o jeden punkt procentowy. Zgodnie z unijnymi wymogami, zlikwidowano też zerową stawkę daniny, a obniżoną, 3 procentową, zastąpiono 5 procentowym podatkiem. Kolejne podwyżki, o jeden punkt procentowy rocznie, są możliwe, jeżeli relacja długu publicznego do PKB przekroczy 55 proc. Tylko w zeszłym roku, dzięki podwyżce, do budżetu wpadło dodatkowych 5 miliardów złotych.
To jednak nie koniec podwyżek - jak pisaliśmy, wczoraj wzrosła składka rentowa, którą za swoich pracowników płacą przedsiębiorcy. To, zdaniem ekonomistów, kolejne 7 - 8 miliardów złotych do państwowej kasy. Zgodnie z zapowiedziami z expose, dzięki wyższej składce rentowej deficyt Funduszu Ubezpieczeń Społecznych zmniejszy się o 13 miliardów złotych. Skąd ta różnica? - 13 miliardów to mocno przeszacowana kwota, nie wiem skąd oni ją wzięli. Z wyliczeń wychodzi, że budżet zyska ok. 8 miliardów złotych, a tak naprawę może być około 5 miliardów - powiedział NaTemat Paweł Cymcyk, menadżer komunikacji inwestycyjnej ING TFI i nasz bloger.
Jak mówił nam Ryszard Petru, partner w PwC i nasz bloger - w ciężkich czasach powinno się obniżać podatki i ciąć wydatki. A rząd jedynie wyciska, ile może z obywateli. Od stycznia tego roku podwyższono też akcyzy m.in. na papierosy i olej napędowy - to kolejne 2 i pół miliarda złotych. Choć w tym przypadku, rząd musiał podnieść opłaty ze względu na wymogi unijne. Donald Tusk w listopadowym expose zapowiedział również nałożenie na KGHM podatku od wydobycia miedzi. Zdaniem ekspertów, dodatkowe obciążenie może negatywnie wpłynąć na inwestycje i płynność finansową spółki. Zdaniem ekonomistów, rząd powinien przyspieszyć prace nad podwyższaniem wieku emerytalnego i zreformować KRUS, który kosztował budżet ponad 15 miliardów złotych w minionym roku. Te reformy wpłyną pozytywnie na finanse publiczne w dłuższej perspektywie. Rząd jednak musi poradzić sobie z dziurą w budżecie w najbliższych latach. Postanowiliśmy rządowi pomóc - o receptę na dziury i długi poprosiliśmy Ignacego Morawskiego, naszego blogera i głównego ekonomistę Polskiego Banku Przedsiębiorczości
W Polsce nie obyłoby się bez podniesienia podatków i tu zgadzam się z linią rządu - powiedział nam Morawski. Jego zdaniem ważne jest jednak, czy oprócz podnoszenia podatków, rząd obniża koszty - tnie wydatki. Rząd chce najpierw zbilansować budżet, a dopiero potem obniżać daniny publiczne, co jest - według Morawskiego - zrozumiałe. - Spójrzmy na to racjonalnie, problem nie leży w podatkach, rząd musi stosować inne narzędzia, by walczyć z długiem. - Morawski działania rządu ocenia na 3+/4-, nie krytykuje też podwyższenia składki rentowej - Należałoby jednak podnieść ją po stronie pracowników, a nie pracodawców.
na ratunek budżetowi - wersja rządowa
Co rząd podniósł i ile to nas kosztuje?
Podwyżka podatku VAT - 5 miliardów złotych
Podwyżka składki rentowej - ok. 7 miliardów złotych a może być mniej
Akcyza na paliwa i papierosy w 2012 - ok. 2,5 miliarda złotych
Podatek od kopalin - ok. 1,8 miliarda złotych
Likwidacja ulg - ok. 600 milionów złotych dopiero w 2014 roku
RAZEM: OKOŁO 17 MILIARDÓW ZŁOTYCH
Produkt krajowy brutto Polski wyniósł w zeszłym roku około 1 biliona 416 miliardów złotych. Recepta na dług według Morawskiego pozwoliłaby oszczędzić około 14 miliardów złotych w krótkim terminie i drugie tyle w dłuższej perspektywie. Na szybko rząd powinien zająć się reformą systemy opieki społecznej - wypłacane renty i inne świadczenia często trafiają do nie-potrzebujących, bądź są nieefektywnie wydawane. Metodą szybkiego cięcia powinno się też przeprowadzić operację na polskiej, przerośniętej administracji.
Kolejny 1 procent PKB zależy od kompletnej zmiany filozofii rządzenia, zarządzania i podejścia do administracji i spółek skarbu państwa. Według Morawskiego rząd powinien dokładnie przemyśleć, z czego może zrezygnować, a komu dać więcej. Głównym problemem pozostaje przerost zatrudnienia. Należałoby również zlikwidować wiele rządowych agencji i zacząć efektywnie wydawać pieniądze. W Polsce administracja publiczna to rzesza ponad 3 milionów ludzi, którym budżet zapłacił ponad 12 i pół miliarda złotych, tylko w pierwszych trzech kwartałach 2011 roku.
Nawet Margaret Thatcher w czasach kryzysu podnosiła podatki. W 1981 r., w obliczu wzrostu deficytu wynikającego z kryzysu, Thatcher nie wahała się przed podwyżkami: składki emerytalnej, podatków pośrednich i nawet (tymczasowo) PIT. Oczywiście, wówczas za swoją politykę stabilizującą finanse publiczne Thatcher została w druzgocący sposób skrytykowana w otwartym liście do „Timesa", podpisanym przez 364 ekonomistów. Dziś list ten uważa się za klasyczny symbol błędu schematycznie myślących ekspertów.
Ciężko oszacować wpływy z podwyższenia składki rentowej, nie pracując w ministerstwie finansów. Bardzo ogólnie mówiąc, powinny wynieść między 6 a 8 miliardów złotych.