Portal TVP.Info podał we wtorek, że "ofiara to młoda kobieta, obywatelka Białorusi". Serwis rozmawiał też z rzecznikiem Prokuratury Okręgowej w Warszawie.
– Po doprowadzeniu do prokuratury we wtorek usłyszał zarzuty związane z usiłowaniem zabójstwa kobiety na tle rabunkowym i seksualnym – przekazał prok. Szymon Banna. – Mężczyźnie grozi kara pozbawienia wolności w wymiarze od 15 lat do dożywotniego pozbawienia wolności – dodał rzecznik w rozmowie z serwisem.
Jak również informowaliśmy, ze wcześniejszych ustaleń mediów wynikało, że podejrzany 23-latek jest mieszkańcem Warszawy. Młody mężczyzna w przeszłości był karany za posiadanie narkotyków i kradzieże.
Podejrzany został zatrzymany dzień po ataku przed domem przy ulicy Rakowieckiej na warszawskim Mokotowie. Według RMF FM mężczyzna był zaskoczony, ale jeszcze większym szoku była jego partnerka, która dopiero podczas przeszukania dowiedziała się, o co podejrzewany jest jej chłopak.
W mieszkaniu 23-latka znaleziono książkę o przestępstwach seksualnych. Rozgłośnia dotarła do śledczych, którzy przyznali, że są całkowicie zszokowani bestialskim zachowania napastnika.
23-latek miał powiedzieć, że planował napaść rabunkową, jednak samego zdarzenia nie pamięta. Podczas przesłuchania złożył wyjaśnienia, ale śledczy nie ujawniają ich treści.
Prokuratura domaga się, by mężczyzna trafił do aresztu, zlecą też badania psychiatryczne podejrzanego. Według medialnych doniesień 20-latka miała być przypadkową ofiarą.
Nagą i nieprzytomną kobietę znalazł ochroniarz, który szedł do pracy na poranną zmianę. To on wezwał pomoc. "Fakt" powołuje się na nagrania, z których wynika, że napastnik obserwował swoją ofiarę wcześniej i miał podążać za nią przez dłuższy moment.
Chodzi o nagrania monitoringu, którymi dysponują właściciele budynków. Według tabloidu widać na nich, że w trakcie brutalnego ataku obok przechodzili ludzie. I nikt nie zareagował.
– Są nagrania, gdzie widać dwie dziewczyny, które wtedy szły obok chodnikiem. Coś tam krzyczały, ale to nie powstrzymało napastnika. Potem szła para, chłopak z dziewczyną, ale oni też przeszli i nie zareagowali – powiedziała "Faktowi" kobieta, która dysponuje nagraniami z kamer.
Stołeczna "Gazeta Wyborcza" donosiła natomiast nieoficjalnie, że "napastnik znęcał się nad kobietą nawet przez pół godziny". Młody mężczyzna miał też ukraść jej portfel, a to, co było w środku, rozrzucił na sąsiedniej ulicy. Na klatce schodowej w kamienicy przy ulicy Żurawiej znaleziono but, okulary, rozrzucone karty i szklankę.