
– Dostaję teraz listy od osób homoseksualnych. Piszą, że to ja jestem ich rzeczywistym obrońcą, reprezentuję ich problemy, a nie pan Biedroń – mówiła internautom posłanka PiS Krystyna Pawłowicz. – Są pewne granice absurdu. Z takimi tezami nie podejmuje się dyskusji, należy je marginalizować – odpowiada Robert Biedroń.
Nie spodziewałam się, że zajmując się publicznym prawem gospodarczym i konstytucyjnym będę kończyła życie jako m.in. obrońca homoseksualistów przed homoseksualistami. Ale ja bronię ich jako ludzi cierpiących. Mówię, że władze i ich środowiska nie udzielają im pomocy w ich rzeczywistych problemach. CZYTAJ WIĘCEJ
Krytycznie wypowiedziała się też o pośle Robercie Biedroniu, który w przeciwieństwie do niej jest “celebrytą” i nie robi dla środowisk homoseksualnych “nic pozytywnego”.
A niektórzy z homoseksualistów chcą, by zająć się ich prawdziwymi problemami, np. brakiem możliwości znalezienia pomocy, terapii. Oni potrzebują dyskrecji, a nie rozgłosu, który dał im pan Biedroń. CZYTAJ WIĘCEJ
Poseł Ruchu Palikota w rozmowie z naTemat stwierdził, że słowa posłanki Pawłowicz są “pełne nienawiści” i przypominają mu retorykę z czasów III Rzeszy:
W tamtych czasach dzieliło się niemieckich Żydów na tych dobrych i złych. To jest podobna teoria. Wedle Krystyny Pawłowicz ja reprezentuję złych gejów, a dobrzy to ci, którzy chcą iść na terapię. A sama posłanka kreuje się na swoistą “Matkę Teresę od gejów”, która im dopomoże.
– To straszna retoryka, hańbiąca w kontekście tytułu naukowego pani poseł – dodał Robert Biedroń. – Pani Pawłowicz ma chyba jakiś poważny, osobisty problem, tylko nie rozumiem, dlaczego przenosi go na osoby trzecie i robi politykę na cudzym cierpieniu i homofobii – mówił.

