Nie było tak, że Trump i Biden wszędzie byli nie do pokonania. Z najnowszych informacji wynika, że nie tylko były prezydent USA poniósł porażkę w jednym ze stanów, ale na Samoa Amerykańskim przegrał także Joe Biden. Dziś już w zasadzie wszystko jest jednak rozstrzygnięte.
Reklama.
Reklama.
Wybory prezydenckie w USA zaplanowano na 5 listopada. To wtedy elektorzy wybiorą kandydatów, którzy wyłonieni zostali w prawyborach. Wówczas wszystko będzie mogło się zdarzyć, ale dziś – po prawyborach – można już mówić, że w kwestii kandydatów wiele się wyjaśniło.
"Prezydent Joe Biden i były prezydent Donald Trump odnieśli we wtorek zwycięstwo w ogólnostanowych konkursach nominacyjnych, organizując historyczny rewanż w listopadowych wyborach powszechnych" – poinformował Reuters. Nie obyło się jednak bez niespodzianek, które mogą zaskoczyć szczególnie zagranicznych obserwatorów.
Superwtorek w USA rozjaśnił sytuację
Obaj wymienieni kandydaci wygrali prawybory swoich partii w Kalifornii – podała agencja AP w oparciu o pierwsze wyniki. Ponieważ to najliczniejszy stan, właśnie Kalifornia ma kluczowy wpływ na rozdział delegatów na partyjne konwencje wyborcze.
W prawyborach wzięli udział wyborcy ze stanów: Alabamy, Alaski (tylko republikanie), Arkansas, Kalifornii, Kolorado, Maine, Massachusetts, Minnesoty, Karoliny Północnej, Oklahomy, Tennessee, Teksasu, Utah, Vermont, Wirginii oraz terytorium zamorskiego USA – Samoa Amerykańskiego (tylko demokraci).
Co więcej, tradycyjny superwtorek jest jednym wielkim "sondażem" przedwyborczym. Podczas superwtorku, w porównaniu z każdym innym dniem prawyborów, wybiera się bowiem największą liczbę delegatów. To o tyle ważne dla kandydatów, że właśnie na podstawie wyników prawyborów mogą oni ocenić, jakie mają szanse na to, by zostać oficjalnymi kandydatami swojej partii we właściwych wyborach.
Na wyborczej mapie znalazły się dwa punkty, w których to rywale największych kandydatów zostali pokonani. W Vermont Donald Trump przegrał ze swoją rywalką, byłą ambasadorką USA przy ONZ Nikki Haley.
W naTemat informowaliśmy, że jak podała agencja Associated Press, po niedzielnym zwycięstwie sztab Trumpa wydał oświadczenie, w którym sarkastycznie pogratulował jej tytułu "królowej bagna". Podkreślono, że D.C. jest miejscem pełnym lobbystów i osobistości, które chcą bronić nieudanego status quo.
Warto przypomnieć, że Trump w Dystrykcie Kolumbia przegrał także w roku 2016 i to sromotnie. Z wynikiem ledwie przekraczającym 13 procent był zaledwie czwarty w stawce republikańskich pretendentów. W niczym mu to jednak nie przeszkodziło – niedługo potem zdobył nominację Partii Republikańskiej, później zaś wygrał wybory na prezydenta USA.
Z kolei jak ogłosiła na swojej stronie Partia Demokratyczna na Samoa Amerykańskim, Jason Palmer - biznesmen i inwestor, w przeszłości związany z fundacją Billa i Melindy Gatesów pokonał aktualnie urzędującego prezydenta, zdobywając 51 głosów wobec 40 głosów oddanych na Bidena. Co ważne, to postać szerzej nieznana w amerykańskiej polityce, a więc jego wynik tym bardziej zaskoczył.