– Eko ciuchy to dziś już nie tylko zgrzebne wory w kolorze ziemi – przekonuje Luiza Jacob, polska projektantka, której misją jest popularyzacja ekologicznej mody. Projektantów i marek, które działają podobnie, jest na świecie coraz więcej. Ale skąd mieć pewność, że dane ubranie naprawdę jest ekologiczne?
– Nie kupuję w sieciówkach – mówi Luiza Jacob, polska projektantka, twórczyni odzieżowej marki Dream Nation. Podkreśla, że niektórzy wielcy gracze na rynku odzieżowym wciąż stosują do produkcji konwencjonalną bawełnę i nie dbają o standardy panujące w ich fabrykach.
– Na billboardach widzimy zdjęcia z pięknymi modelkami, a w zakładach produkcyjnych pracownicy pracują w nieludzkich warunkach – tłumaczy Jacob. – To współczesne niewolnictwo – mówi bez owijania w bawełnę. Podkreśla jednak, że ta sytuacja powoli się zmienia. Coraz więcej firm, także tych największych, myśli nie tylko o ekologii, ale i prawach pracowniczych. Takie podejście bywa nazywane “zrównoważoną modą”.
Zielona rewolucja od sieciówek po projektantów
W ostatnim czasie na ulicach polskich miast uwagę zwracają reklamy kolekcji “conscious” marki H&M. Podpisane są hasłem “more sustainable fashion”. – To element szerszej strategii tej marki, która angażuje się w projekty artystyczne, ekologię, promuje świadomą konsumpcję – mówi Marcin Różyc, dziennikarz modowy.
Różyc twierdzi, że sam fakt, że H&M oprze choćby część swojej produkcji na organicznej bawełnie, to ogromny krok w dobrą stronę: – Z samej skali działania H&M-u wynika, że na rynek trafią dzięki takiej decyzji ogromne ilości produktów ekologicznych – mówi. Nie ukrywa jednak, że firma ma w takim działaniu konkretny interes: – W czasie kryzysu ludzie podejmują bardziej świadome decyzje zakupowe. Dbając o “zrównoważoną” produkcję koncern znacznie zwiększa w ich oczach wartość swoich ubrań – mówi.
Zmiana zachodzi jednak także w innych obszarach odzieżowego rynku. W świecie elitarnej mody szlaki przecierali Stella McCartney, Vivienne Westwood, czy Bono wraz żoną Alison. Ideę zrównoważonej mody realizują też liczni projektanci, tacy jak Luiza Jacob.
W Polsce rynek raczkuje
Ekologiczne ubrania można też kupić “Eko szafie”, internetowym sklepie założonym przez Agnieszkę Dąbrowiecką-Woźniak. – Sprzedajemy produkty z ekologicznych linii konwencjonalnych producentów, ale także powstające w firmach od A do Z stawiających na ekologię – mówi Dąbrowiecka-Woźniak. Opowiada, że moda na ekologię zaczęła się w Polsce od ubranek dla dzieci, które kupowały troskliwe matki, aby oszczędzić dzieciom alergii. – Chodziło o to, żeby uniknąć tej całej chemii, jakiej używa się w konwencjonalnym procesie produkcji – mówi.
Dąbrowiecka-Woźniak przyznaje, że choć sytuacja się zmienia i świadomość ekologiczna w Polsce rośnie, o boomie nie można mówić. – Popyt nie jest duży, rynek dopiero się rozwija. Dużą barierą dla konsumentów jest nieco wyższa cena produktów – mówi. I rzeczywiście, para bambusowych skarpetek kosztuje w “Eko szafie” 12 zł, a konopnych – 25 zł. Wrażliwy na cenę polski konsument wybierze chętniej znacznie tańszy odpowiednik z supermarketu. Ale cena to nie jedyny powód, dla którego nie wszyscy ulegają ekologicznej modzie.
Ekologiczny, czyli jaki?
Wiele osób przed zakupem ekologicznego ubrania powstrzymuje nie tylko cena, ale i całkiem uzasadnione pytanie, czy “zrównoważona moda” nie jest tylko kolejnym marketingowym chwytem producentów. Bo niby na czym polegać ma “ekologiczność” ubrań? Czy za obietnicami marek stoją jakiekolwiek realne działania? I co z tego, że globalne marki stosują organiczną bawełnę, skoro transportując swoje towary po całym świecie na potęgę zanieczyszcza środowisko? Być może cały krzyk o ekologii to tylko kolejny snobizm, albo sposób na uspokojenie swojego sumienia?
Pierwszy z opisanych patentów to korzystanie z powtórnie przetworzonych materiałów. Tak m.in. produkuje niektóre ze swoich butów Timberland. Dzięki recyklingowi oszczędzana jest energia, zmniejsza się emisja dwutlenku węgla do atmosfery, a także mniej odpadów trafia na śmietniska.
Za ekologiczne uważa się też stosowanie bambusa zamiast bawełny. Roślina ta nie wymaga w uprawie stosowania pestycydów oraz dużej ilości wody. Niestety, jak pisze Ray A. Smith, w procesie produkcyjnym stosuje się ogromne ilości chemikaliów.
Czytaj także:Polacy przepłacają za ekologiczne jedzenie. Wielkie zdrowotne oszustwo?
W filozofię “zrównoważonej mody” wpisuje się też idea Fair Trade, której wierne są m.in. marki Edun lub Fair Indigo. Problem polega na tym, że produkcja w krajach rozwijających się wymusza daleki transport surowców i produktów, co przyczynia się do zanieczyszczania środowiska.
Dziennikarz “WSJ” zwraca też uwagę na niejasności związane z produkcją opartą na organicznej bawełnie. Choć wiele firm szczyci się tą praktyką, nie zawsze posiada odpowiednie certyfikaty lub używa tylko śladowych ilości tego surowca. Co robić?
Jednym słowem okazuje się, że wcale nie tak łatwo kupić naprawdę ekologiczne ubranie. Jeśli rzeczywiście zależy nam na czystym “zielonym” sumieniu, czasem musimy dodatkowo prześwietlić producenta, bo jak mówi Luiza Jacob, w idei ekologicznej mody może kryć się bardzo wiele: – Od organicznej bawełny, przez Fair Trade, recykling, lokalną produkcję, aż po estetykę vintage – wylicza.
Chcę pokazać, że eko ciuchy to dziś już nie tylko zgrzebne wory w kolorze ziemi. I wcale nie muszą być dużo droższe od produkowanych konwencjonalnymi metodami.
"Wall street journal"
Zapytaj producenta lub sprawdź na jego stronie internetowej, czy bawełna ma certyfikat, jaka część używanego surowca jest organiczna, a także jakich barwników użyto. Metka nie zawsze o tym informuje. CZYTAJ WIĘCEJ