Ta sprawa dosłownie wstrząsnęła polskim internetem. Wpis zwolnionej przez Giftpol graficzki w serwisie X ma już ponad 5 milionów wyświetleń, 28 tysięcy polubień i ponad tysiąc komentarzy. Zaś fraza „giftpol” jest jedną z najczęściej wpisywanych w wyszukiwarki.
Sprawę komentują zwykli internauci, z powagą wypowiadają się o niej autorytety, wykorzystują ją też inne firmy – dla wielu wtopa okazała się marketingowym samograjem, na którym można budować własne przekazy reklamowe. Korzystają z tego przedsiębiorcy, a nawet instytucje państwowe, takie jak Główny Inspektorat Sanitarny.
Błyskawicznym refleksem wykazał się także inPost. Firma zamieściła na swoim koncie w portalu X krótki, lecz wielce wymowny wpis: "Kiedy coś kupujesz i nie ma opcji wysyłki przez Paczkomat. Cooooo proszeeeeeeeee. Chyba pani żartuje. To dziękuje do widzenia".
W podobnej konwencji reagują też inni. Przykładowo firma Lipiński Nieruchomości postanowiła historię z Giftpolu wykorzystać w procesie rekrutacji nowych pracowników.
"My nie zwalniamy przez SKYPE. Szukasz pracy w branży nieruchomości? Z początkiem kwietnia ruszamy z nowym projektem na rynku częstochowskim. Zostało jeszcze kilka wolnych miejsc. P.S. Możemy obiecać, że nie zwolnimy Cię przez Skype" – napisano na facebookowym profilu firmy.
Tego typu wpisy, to przykłady tak zwanego realtime marketingu, czyli strategii bazującej na aktualnie "grzejących" wydarzeniach.
Sprawa Giftpolu zaczęła się od wpisu użytkowniczki serwisu X, która zamieściła screen konwersacji z szefem firmy w aplikacji Skype. Rozmowa była krótka, treściwa i mocno niecodzienna.
"Zrobiła pani 5 wizualizacji przez cały dzień" – stwierdził przełożony, na co właśnie zatrudniona w agencji graficzka odpowiedziała: "9. Nadal uczę się nowego programu, nigdy nie miałam styczności z Corelem".
9 okazało się liczbą niewystarczającą, a finał sprawy był natychmiastowy i bezpardonowy: "Cooo proszeeeeeeeee. Chyba pani żartuje. To ja dziękuję, do widzenia. Ja nie płacę za naukę" – stwierdził pracodawca.
Zwolniona kobieta o wszystkim napisała w sieci, a Internet podchwycił temat z niesłychaną siłą. Właściciel Giftpolu zareagował oświadczeniem opublikowanym na swojej stronie, a także w mediach społecznościowych. Opisał historię ze swojego punktu widzenia i poskarżył się na hejt, którego teraz doświadcza jego firma. Jak pisaliśmy w naTemat, niedługo potem strona, na której znajdował się wpis, zniknęła z FB.