Znane są już wstępne wyniki "wyborów" prezydenckich w Rosji. 87,97 proc. głosów dostał oczywiście Władimir Putin. Frekwencja wyniosła 73,33 proc. Nikt nie ma jednak wątpliwości, że to głosowanie to czysta farsa.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Wybory w Rosji. Wiadomo już, z jakim wynikiem wygrał Putin
Jak podają agencje prasowe, Władimir Putin wygrał wybory prezydenckie w Rosji z wynikiem 87,97 proc. głosów. Reuters podkreśla, że jest to zgodne z wcześniejszymi przewidywaniami. Wynik ten jest zgodny również z sondażami exit poll, które wskazywały, że Putin zdobędzie ponad 85 proc. głosów.
Ponad 8 milionów osób zagłosowało online w tych wyborach. Głosowanie trwało trzy dni. Nikt nie ma jednak wątpliwości, że te wybory to czysta farsa.
Natomiast Associated Press zauważa, że po bezlitosnym tłumieniu przeciwników Putin przedłużył swoje prawie ćwierćwiecze rządy o kolejne sześć lat. To już jego piąta kadencja.
Agencja podkreśla ponadto, że wybory odbyły się w atmosferze ataków ukraińskich rakiet i dronów na terenie Rosji, w których zginęło kilka osób.
Putin zniszczył całą opozycję. Rosjanie nie mieli żadnego innego wyboru niż on
Warto tutaj też przypomnieć, że najzagorzalszy wróg polityczny Putina, Aleksiej Nawalny zmarł w zeszłym miesiącu w więzieniu, a inni krytycy Putina przebywają w więzieniu lub na wygnaniu za granicą.
Poza tym, że wyborcy praktycznie nie mieli wyboru (na karcie wyborczej wraz z Putinem pojawili się tylko marionetkowi kandydaci), a niezależny monitoring wyborów był niezwykle ograniczony.
AP pisze też, że współpracownicy Nawalnego nawoływali mimo wszystko osoby niezadowolone z Putina lub wojny w Ukrainie do protestów i przybycia do lokali wyborczych w niedzielne południe. Kolejki przed wieloma lokalami wyborczymi, zarówno w Rosji, jak i przed jej ambasadami na całym świecie, zdawały się robić coraz dłuższe.
Wśród tych, którzy tak zrobili, była także Julia Nawalna. Wdowa po Nawalnym ustawiła się w długiej kolejce przed ambasadą Rosji w Berlinie, podczas gdy niektórzy z tłumu oklaskiwali i skandowali jej imię.
Absolwentka dziennikarstwa na UMCS i Uniwersytecie Warszawskim. Przez kilka lat związana z Polską Agencją Prasową. Obecnie reporterka newsowa w naTemat.pl.